Artykuły

Diabelskie myśli

Dziś na jednym z najważniejszych europejskich festiwali, Berliner Festwochen, odbędzie się premiera "Doktora Faustusa" Tomasza Manna przygotowana przez Grzegorza Jarzynę we wrocławskim Teatrze Polskim. Jarzyna, który w różnorodny sposób podpisuje swoje spektakle (m.in. jako Horst d'Albertis, Horst Leszczuk i Brokenhorst), tym razem występuje jako Das Gemüse (po niemiecku "jarzyna"). Spektakl będzie pokazywany od piątku do niedzieli w Hebbel-Theater. Berliner Festwochen współfinansował inscenizację. Główne role grają: Jan Frycz (Adrian Leverkühn), Henryk Niebudek (Serenus Zeitblom) i Krzysztof Dracz (Mefisto). Polska prapremiera "Faustusa" zaplanowana jest na 1 października we wrocławskim Teatrze Polskim.

RAFAŁ BUBNICKI: Czy to prawda, że przeniesienie na scenę "Doktora Faustusa" było od dawna pana marzeniem?

GRZEGORZ JARZYNA: Z jednej strony było to marzenie, z drugiej pewnego rodzaju przekleństwo, które nade mną wisiało. Od czasu, gdy w trzeciej klasie licealnej po raz pierwszy przeczytałem powieść Tomasza Manna, wracałem do niej wielokrotnie na życiowych zakrętach.

RB: Była to "książka zbójecka"?

GJ: Tak, chociaż trudno powiedzieć, że zrozumiałem ją w liceum. Wydaje mi się, że każdy ma taką jedną, swoją książkę, która jest ważna w życiu. "Faustus" był swego rodzaju zapalnikiem, który uruchamiał moje zainteresowania. Dzięki niemu nauczyłem się słuchać muzyki klasycznej - Bacha, Schumana, Schuberta, Mahlera. Powieść Manna wywołała moje zainteresowania filozofią i teologią. W czasie studiów wykorzystywałem ją w ćwiczeniach warsztatowych.

RB: "Doktor Faustus" jest obszerną powieścią. Co chce pan wyeksponować w adaptacji?

GJ: To, co jest sednem. Niemożliwość istnienia bez podstawowej wartości ludzkiej, jaką jest miłość. Adrian Leverkühn zawiera pakt z diabłem. Poprzez muzyczne konstelacje będzie mógł opisać świat, zgłębić tajemnice istnienia Boga. W zamian za to musi wyrzec się miłości do ludzi i wszystkiego, co żyje. Ta historia jest jednocześnie opowieścią o hitlerowskich Niemczech, podobnie jak u Manna, ale i o współczesności.

RB: Jaką rolę muzyka pełni w przedstawieniu?

GJ: Dyskusje o muzyce są wplecione w spektakl. Zrezygnowałem z obszernych fragmentów powieści, w których Mann opisuje komponowane przez Leverkühna utwory muzyczne. Były one absolutnie nowatorskie. Jakimś wyjściem byłoby odwołanie się do mniej lub bardziej genialnych dzieł już istniejących. To kłóciłoby się jednak z ideą powieści. Zachowałem jedynie najważniejszą teorię muzyki wyłożoną przez Leverkühna, którą Mann oparł na dodekafonii Schoenberga. Spektakl ma jednak bogatą warstwę muzyczną, która ilustruje zmieniające się stany emocjonalne Serenusa Zeitbloma.

RB: W powieści poczciwy Zeitblom opowiada demoniczne dzieje swego przyjaciela Leverkühna wielokrotnie zaznaczając, że nie wszystko z nich rozumie. Czy zachował pan ten pomysł kompozycyjny Manna?

GJ: Zachowałem. Zeitblom jest w jakiś sposób stale obecny w spektaklu, a losy Leverkühna przefiltrowuję przez jego osobowość. Zeitblom spaja losy Leverkühna z historyczną płaszczyzną utworu, na której Mann łączy mit Faustowski z dziejami narodu niemieckiego w latach hitleryzmu. "Doktor Faustus" jest gorzkim oskarżeniem Niemców, którzy będąc spadkobiercami wielkiego dziedzictwa kultury europejskiej doprowadzili do europejskiej apokalipsy.

RB: Johann Wolfgang Goethe pisząc "Fausta" w wieku XIX opowiadał historię niezwykłego, tragicznego bohatera. Dlaczego Mann odniósł tę archetypiczną historię do całego narodu niemieckiego?

GJ: "Doktor Faustus" zawiera diagnozę społeczeństwa niemieckiego, którego przedstawicielem jest Leverkühn. Mann uważał, że niemieckie społeczeństwo, które słusznie czuło się spadkobiercą kultury europejskiej, utraciło równowagę, jaką dla jego wspaniałych osiągnięć cywilizacyjnych stwarzały podstawowe wartości humanistyczne. Niemcy ulegli zbiorowemu złudzeniu, że mogą wszystko osiągnąć, mogą o wszystkim decydować, a zatem są równi Bogu. Tb był rezultat niekontrolowanego rozwoju ludzkiej myśli, który wystawiał na diabelską pokusę pychy, a doprowadził do apokalipsy.

RB: Leverkühn dystansował się jednak od wydarzeń w swoim kraju...

GJ: W jego życiu, w indywidualnej skali odbijał się jednak problem, który dotyczył całego społeczeństwa. Dlatego losy Leverkühna, Mann przedstawia jako paralelę losów narodu niemieckiego. Wybitny kompozytor nie potrafił nawiązać z ludźmi normalnych kontaktów uczuciowych i emocjonalnych. Pochłonięty komponowaniem Leverkühn utracił w swoich poszukiwaniach podstawową wartość w życiu, jaką jest miłość do drugiego człowieka. Był jej pozbawiony, podobnie jak jego muzyka. Chciał tworzyć muzykę pitagorejską, matematyczną i temu poświęcił swoje życie. W swych dążeniach był szczery i czysty. W spektaklu chcę uwydatnić potrzebę miłości u Leverkühna, która pozostaje nie spełniona z powodu jego osobowości, wychowania i dumy.

RB: Dlaczego diagnoza postawiona przez Manna społeczeństwu niemieckiemu jest aktualna dla współczesnej kultury europejskiej?

GJ: Mann napisał to w zakończeniu powieści. Podzielam jego pogląd, ponieważ uważam, że w latach 90. zapominamy o najważniejszych wartościach - o uczuciu, o ludzkim cieple, o miłości. Postępuje degradacja wartości humanistycznych, a jednocześnie silne jest przekonanie o wszechwiedzy i wszechmocy człowieka. Gdy chcemy wszystko opisać, gdy chcemy być panami świata, gdy chcemy być blisko Boga, pojawiają się diabelskie myśli...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji