Artykuły

Wrocław. Dworzec Główny teraz bez teatru i kina

Mieliśmy - jako jedyni w Polsce - teatr i kino działające na Dworcu Głównym PKP. Po remoncie działalność artystyczna stamtąd zniknęła. Jeśli chcemy, żeby Główny pełnił funkcję jednego z salonów Wrocławia, musi tam wrócić sztuka.

Kino Dworcowe było ewenementem na skalę europejską i przeszło do legendy Wrocławia, choć przeżywało okresy wzlotów i upadków, kiedy np. podróżnym podczas przesiadki serwowało filmy erotyczne.

Scena na Głównym Grupy Teatralnej Ad Spectatores była jedynym teatrem w Europie działającym na czynnym dworcu. Obie inicjatywy sprawiały, że na Główny zaglądali nie tylko podróżni - bywało, że kolejki do teatru były dłuższe od tych do dworcowych kas, a chętni do obejrzenia spektaklu stali w ogonku sięgającym ulicy Dworcowej. Był też moment, kiedy Dworcowe, kuszące kameralną atmosferą, było jedynym kinem studyjnym w mieście, zapewniającym na co dzień artystyczny repertuar.

Dziś, po remoncie, widok dworca olśniewa. Ale odnowiony budynek nie ma w swojej ofercie nic, co byłoby magnesem dla wrocławian, którzy nie mają w planie wycieczki koleją za miasto. Jest początkową i końcową stacją podróży, miejscem przesiadek. I niczym więcej - pasażerowie nie są w stanie w pełni wykorzystać tej przestrzeni. A zwykły wrocławianin nie znajdzie żadnego powodu, żeby tam zajrzeć. Kawę z sieciowej kawiarenki ma w kilkudziesięciu innych miejscach, gazetę kupi w kiosku na rogu, a na świeżonkę, bigos i osławioną knyszę trafi też gdzie indziej, jeśli dopadnie go na nie ochota.

Maciej Masztalski, szef Spectatoresów, scenę na wrocławskim Głównym prowadził przez siedem lat. Wyprowadził się stamtąd, kiedy dworzec zamykano na czas remontu. I praktycznie od tamtej pory prowadzi rozmowy na temat ewentualnego powrotu. Jak dotąd - bez konkretnego efektu. Choć miejsce zostało wybrane - to strych nad głównym wejściem, obok Klubu Kolejarza. Problem dotyczy przede wszystkim stawek za wynajem scenicznej przestrzeni. Kolej traktuje go jak komercyjnego najemcę.

- Jestem w stanie zapłacić dziesięć złotych za metr kwadratowy - mówi Masztalski. - Kolej chce dziesięć razy więcej. Nie sprzedaję kawy ani bigosu, moim kapitałem są ludzie, idee, artystyczne wizje. To nie daje zysków, pozwalających zapłacić 30 tys. zł miesięcznie za 300-metrowy lokal. Jeśli więc będę traktowany przez PKP jak McDonalds, z powrotu na Główny nic nie będzie.

Na scenie na Głównym Ad Spectatores zrealizował dwadzieścia premier, wystawiając około sześciuset spektakli. Wiele z nich na rozmaite sposoby korespondowało z przestrzenią i rzeczywistością dworca, budując wokół niej opowieści, tworząc kolejowe legendy. Akcja "Wrocławskiego pociągu widm" toczyła się w kilku kolejowych budynkach, a także w pociągu. "Tydzień w Breslau", przedstawienie, które trwało w kolejnych odsłonach przez cały tydzień, rozpoczynało się i kończyło na Głównym. Pierwsza wersja "9 - rekonstrukcji", która święci triumfy od roku z okładem, miała właśnie tam swoją premierę, a głośno zrobiło się o niej dzięki towarzyszącej przedstawieniu fikcyjnej legendzie o dziewięciu tytułowych ofiarach tajemniczego morderstwa, dokonanego na dworcu tuż po jego otwarciu w 1856 roku. Wreszcie w spektaklu "Seks, prochy i rock'n'roll", pokazywanym w piwnicach Głównego, opowieści były snute z perspektywy koczujących na dworcu bezdomnych.

Masztalski podkreśla, że choć teatr nie oznacza zysku w prostym przeliczeniu, to daje dworcowi możliwość zmiany, uszlachetnienia wizerunku poprzez sztukę. I to już można jak najbardziej przeliczyć na pieniądze, na zysk dla kolei.

Jest w tym dużo racji - jeśli chcemy, żeby wrocławski Główny był czymś więcej niż stacją kolejową, żeby spełniał funkcję wrocławskiego salonu, musi na nim pojawić się oferta kulturalna, którą przedtem tworzyły i teatr, i kino. Każdy, kto odwiedził dworzec po remoncie, widzi, że jego olśniewający efekt nie wystarczył, żeby przyciągnąć w to miejsce najemców. Obecność sztuki może w tym pomóc - jest szansa, że ten, kto spędzi wieczór w teatrze, będzie chciał go przedłużyć przy kolacji czy lampce wina. Czas, żeby PKP dostrzegły, że teatr czy kino na dworcu zwyczajnie im się opłaca - nie przez ściągany z tych miejsc czynsz, ale przez potencjał, jaki w nich tkwi i który może tchnąć w tę przestrzeń życie.

Teraz ruch jest po stronie kolei - Maciej Masztalski podkreśla, że choć jemu i aktorom marzy się powrót na Główny, nie jest to jednak kwestią "być albo nie być" dla teatru. Tym bardziej że w Browarze Mieszczańskim, gdzie działa od dwóch lat, dostał właśnie propozycję przeprowadzki do nowej przestrzeni - bardziej komfortowej i ogrzewanej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji