Artykuły

"Pieśni Leara" Teatru Pieśn Kozła na wysokim poziomie

"Pieśni Leara" w reż. Grzegorza Brala w Teatrze Pieśń Kozła we Wrocławiu. Pisze Małgorzata Matuszewska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Stary władca postanowił podzielić swoje królestwo między trzy córki, za kryterium podziału przyjmując słowną deklarację siły uczuć dziewcząt do ojca. W dramacie Szekspira Lear źle ocenił sytuację i dał najwięcej najstarszym córkom, bo umiały swoje mizerne uczucia ubrać w piękne słówka. Pominął najmłodszą, kochającą najgoręcej, choć najmniej spektakularnie, z czego wyniknął prawdziwy dramat. Dramat jednostki, dramat władzy i dramat społeczny. Aktualny do dziś, czytelny, prosty i niezwykle sugestywny, bo ubrany w "Pieśni Leara".

Grzegorz Bral i "Kozły" (bo tak reżyser mówi o swoim zespole) nie postawili na linearnie opowiedzianą historię. To nie jest ich specyfika, bo w swojej codziennej pracy zajmują się poszukiwaniami muzycznymi i odkrywaniem nowych teatralnych lądów, a także przywracaniem starych i zapomnianych, by nadać im nową jakość.

Spektakl (bo nie jest to, choć mogłoby się tak wydawać na pierwszy rzut oka-niezwykły koncert), składa się więc z jedenastu udramatyzowanych aktorsko pieśni. Muzykę do nich napisali: Jean-Claud Acquaviva z Korsyki, autor współczesnej muzyki religijnej i Maciej Rychły z Kwartetu Jorgi. Dźwięki spektaklu są niejednorodne, bo Acquaviva oparł swoje kompozycje na chorałach gregoriańskich, a muzyka Rychłego ma inne korzenie, ale całość jest zaskakująco spójna. Maciej Rychły towarzyszy zespołowi, grając na sierszeńkach, ludowym instrumencie pasterskim podobnym do dud i potęgując wrażenie emocjonalnego rozpadu bohaterów.

Sam Grzegorz Bral podjął się roli opowiadacza, wprowadzając widzów w całą historię i między kolejnymi pieśniami tłumacząc, co się wydarzyło i wydarzy za chwilę. Postać egzegety w jasnej marynarce wyraźnie odcinającej się od czarnych, współczesnych i eleganckich okryć aktorów nie stanowiła dysonansu, ale uzupełniła całość. Pieśni śpiewane były po angielsku, łacinie i w raczej zupełnie niezrozumiałym, ale egzotycznym, więc intrygującym brzmieniem języku koptyjskim, używanym wyłącznie jako język sakralny. Tym bardziej przydało się skromne, ale - podobnie jak same pieśni - emocjonalne słowne wyjaśnienie.

Zaśpiewane pieśni z aktorską interpretacją, uosabiają emocje zapisane przez Szekspira: dramatyczne stosunki rodzinne, szaleństwo ojca, rozpacz, udrękę z powodu wyobcowania człowieka i upadku królestwa. Monika Dryl przejmująco śpiewała pieśni

Kordelii, znakomity był Gabriel Gawin jako Lear. To bardzo zespołowy spektakl, zagrany i zaśpiewany na bardzo wysokim poziomie.

Pieśń ostatnia - dopełnienie pierwszej, czyli wprowadzającej, budzi najgorętsze emocje i najgłębszą rozpacz. Jeśli chcecie przeżyć katharsis, polecam godzinny - krótki, ale wypełniony treścią spektakl. "Pieśni Leara" są swoistym lekiem na współczesną uczuciową pustkę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji