Artykuły

Gdy teatr nie płonie i nie dymi niepotrzebnie

Mlada Frounta Dnes (04.09.02.)

Gdy teatr nie płonie i nie dymi niepotrzebnie.

Niepisane prawo teatralne mówi: ognia, zwierząt i dzieci należy używać jak przysłowiowego szafranu. Efekt buchających płomieni i rozbrajająca szczerość bezbronnych stworzeń występujących bez wykalkulowanych emocji bywają często jedynie ostentacyjnym pozorem, celem samym w sobie, grającym na uczuciach widzów.

Słynny polski Teatr Ósmego Dnia, który w poniedziałkową noc przypłynął na brneński plac Wolności z przedstawieniem "Arka", stworzył porywające widowisko z płonącej benzyny, jej zapachu i dymu. Pięćdziesięciominutowy spektakl pod nocnym niebem przetopił wiele traumatycznych doświadczeń dzisiejszych czasów pełnych uchodźców wojennych, politycznych uciekinierów czy ludzi poszukujących swej ziemi obiecanej. Jednak pod żaglami z metalowych płyt na ogromnej, ruchomej łodzi płynął nie tylko legendarny zespół z Poznania. Przedstawienie umiejętnie przeniosło do wyimaginowanego świata uciekinierów, śniących o starym i nowym domu, także setki obserwatorów. Pełne treści obrazy dosłownie wpijały się w publiczność, która uciekała przed nimi z kiedy indziej stawała się wprost ich częścią. Między widzami przejeżdżały olbrzymie ruiny zniszczonych przez wojnę i płonących okien, w tłumie kołowała apokaliptycznie wyglądająca konstrukcja, z której dwaj demoniczni mężczyźni zionęli ogniem. Tłumy ustępowały przed płonącym skrzydłem, którym kołysał zrozpaczony młodzieniec. Efektowne dźwięki muzyki etnicznej innym razem wybuchały do wzruszającego obrazu: nieszczęśnicy brnący gdzieś po ratunek poprzez wielkie drabiny podnoszą głowy swe walizki, z których bucha dym. Punktem kulminacyjnym stała się sama żegluga legendarnej arki. Polscy artyści pokazali ją jako statek w pancerzu worków, brzęczący metalowymi żaglami, lecz i ze snami pasażerów, którzy na jego trzech piętrach tańczą, radują się i tęsknią. Statek symbolicznie okrąża słup morowy na placu, masy widzów utworzyły żywe, wzburzone morze dookoła, szumiącą powierzchnię, na którą padały okrzyki załogi. Pełen emocji wieczór przekształcił się w oddziałującą się przypowieść o doli emigrantów i ofiar wojny, o losie ludzie niezłomnie wierzących w lepszą przyszłość. Upiorny statek opięły w końcu purpurowe skrzydła. Ci sami wzgardzeni bohaterowie wprowadzili je w ruch, obietnica ocalenia zwichrzyła powietrze pociemniałego placu. Polska lekcja efektywnego teatru ulicznego była przeżyciem dla laików, a jednocześnie rękawicą rzuconą naszym profesjonalistom obserwującym spektakl.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji