Artykuły

Pożar w burdelu

Są wulgarni. Nieprzyzwoici. Opowiadają niesmaczne dowcipy. Obrażają publiczność. I na dodatek nie umieją tekstu. Kto? Artyści ze spektaklu "Pożar w burdelu". A mimo to dawno się tak nie uśmiałem, jak na trwającym niespełna godzinę programie w miniony weekend w Klubie Komediowym na Chłodnej 25 - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

"Pożar w burdelu" to kolejny świetny pomysł dramatopisarza Michała Walczaka. Nie ma chyba takiego gatunku teatralnego, w którym ten wszechstronny autor by się nie odnalazł. Twórca pokoleniowych dramatów "Piaskownica" i "Podróż do wnętrza pokoju", w ostatnich sezonach popełnił pastisz horroru pod wiele mówiącym tytułem "Krwawa jatka", dwie bardzo poważne sztuki dla dzieci, dwa komediowe monodramy dla Rafała Rutkowskiego oraz "Boski romans" - pierwszą komedię katolicką. Było tylko kwestią czasu, kiedy założy kabaret.

Wiele było ostatnio prób powołania artystycznego kabaretu w stolicy, w odróżnieniu od innych ta ma szanse na powodzenie. Walczak posiada nie tylko talent pisarski i surrealistyczne poczucie humoru, ale także umiejętność pracy z aktorami. Wiedziałem, że Anna Smołowik (znana z "Kompleksu Portoya" w Konsekwentnym) ma wspaniałą siłę komiczną, ale że posiada ją również Agnieszka Przepiórska, odtwórczyni smoleńskiej wdowy w monodramie "I będą święta", to pełne zaskoczenie. Jej monolog o poskramianiu wewnętrznego zwierzęcia śmieszy do łez. Odkryciem jest także para aktorów z Teatru Lalka: Monika Babula i Mariusz Laskowski. Babula jako Mała Syrenka w depresji, paląca szluga za szlugiem i Laskowski w roli molestowanego przez dzieci Misia to jest klasa sama w sobie. Oboje jadą po bandzie, żartując ze swoich lalkowych emploi. Do tego Tomasz Drabek jako Artysta Scen Warszawskich, który w tytułowym burdelu oddaje się intymnej recytacji poezji i Maciej Łubieński, drugi obok Walczaka autor tekstów, mistrzowsko zanudzający publiczność wykładem "Burdel na tle dziejów". Wszystko spina Burdeltata w wykonaniu Andrzeja Konopki, wspaniale rozchełstany polski maczo oraz akompaniujący na pianinie Jerzy Rogiewicz.

W odróżnieniu od kabaretu biesiadnego nie ma tu dowcipów o telewizji i teściowej, jest za to inteligentny humor z życia miasta: od zatopionej stacji metra, przez ciszę na osiedlach grodzonych po kryzys w warszawskich teatrach. Artyści kpią ze swojej sytuacji bezetatowych (przeważnie) aktorów, którzy dla etatu są gotowi na wszystko. Są rozkojarzeni i nieśmiali, przezwyciężają tremę i niepewność, ale to jest w nich właśnie piękne. W podziemiach Chłodnej 25 czuję nerw stolicy, zestresowanego wielkiego miasta, które potrzebuje terapii przez śmiech. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejne "Pożary w burdelu". Artyści obiecują je wzniecać co miesiąc. Nie przegapcie!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji