Artykuły

Kilkuminutowymi owacjami na stojąco nagrodziła publiczność twórców białostockiego musicalu "Korczak". I to zarówno podczas popołudniowego widowiska, oglądanego przez dziecięcych i dorosłych uczestników konferencji korczakowskiej, jak i podczas wieczornego spektaklu - pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Wielu widzom ze wzruszenia wilgotniały oczy. Do Białegostoku specjalnie na polską prapremierę "Korczaka" przyjechał jego autor - Chris Williams. - Widzę, jak mój utwór dorasta, już bez pomocy rodziców - mówił kompozytor.

Minął dokładnie rok, kiedy "Korczaka" w wersji angielskiej - ze znakomitym librettem Nicka Stimsona i przejmującą muzyką Williamsa - przyjęto owacyjnie na londyńskim West Endzie (bo to właśnie Brytyjczycy, nie Polacy są autorami musicalowej opowieści o Korczaku). Zespół białostockiej opery długo się nie zastanawiał - od razu kupił licencję do tego spektaklu, ubiegając inne polskie teatry. I to był strzał w dziesiątkę - w efekcie czego ma dwuletnią wyłączność na prezentację musicalu w Polsce i krajach ościennych. I wygląda na to, że białostocka inscenizacja historii Wielkiego Doktora i jego podopiecznych zgładzonych w Treblince (w spektaklu, w dwóch obsadach występuje blisko setka dzieci) - już jest muzycznym wydarzeniem i hitem białostockiej opery.

Po roku owacje znów było słychać - tym razem w białostockim gmachu, otwartym uroczyście dzień wcześniej, w piątek (28.09) operą "Straszny Dwór", (zresztą też gorąco oklaskiwanym przez widzów).

"Korczaka" w reż. Roberto Skolmowskiego zaprezentowano dwukrotnie, w dwóch obsadach (w pierwszej tytułową rolę grał Damian Aleksander, w drugiej - Tomasz Steciuk, którym towarzyszyły dwie różne, cudownie śpiewające, obsady dziecięce). Na wieczornej premierze obecny był Chris Williams, autor musicalu. Opowiadał o tym, jak rodził się "Korczak".

- Na pomysł musicalowej inscenizacji "Korczaka" wpadliśmy w 1990 roku, gdy wraz z Nickiem Stimsonem, autorem libretta byliśmy w Polsce. Przyjechaliśmy z Młodzieżowym Teatrem Royal z Plymouth i wystawialiśmy spektakl w angielskojęzycznym liceum w Gdyni, prawie obok tamtejszego znanego Teatru Muzycznego w Gdyni. W tym samym czasie odbywał się tam festiwal filmów i wielkim wydarzeniem był film Wajdy "Korczak" właśnie - mówił Williams. - Kiedy usłyszeliśmy tę historię, zdaliśmy sobie obaj z Nickiem sprawę, że to doskonały temat, rzecz dla młodych ludzi o młodych ludziach. Pomysł zrobienia w taki sposób tematu o Holocauście spotkał się jednak ze sprzeciwem. Nie odpuszczaliśmy. Przedstawiliśmy pomysł osobom, które przeżyły Holocaust w getcie warszawskim. Jeśli ktoś miał oceniać, czy to dobry pomysł, to tylko oni. Stwierdzili, że takie widowisko byłoby świetnym pomostem miedzy przyszłością, a przeszłością. A musical nadawał się bardzo dobrze do tego, by ożywić historię. W 1997 roku w Plymouth po raz pierwszy przedstawiliśmy inscenizację i spotkała się z dobrym przyjęciem. Potem wystawiano spektakl jeszcze kilkakrotnie. Mijają lata, a ja obserwuję, że każda inscenizacja zdaje się mieć ogromny wypływ na osoby zaangażowane w jej tworzenie: artyści, muzycy, ekipy producenckie, no i publiczność. Aż w końcu doszło do wystawienia musicalu na deskach West Endu.

- Mimo iż jest to historia o cudownym człowieku, którego gnębiły różne demony, to najwspanialsze i najistotniejsze jest to, że pomógł dzieciakom przeżyć ten straszny dramat w możliwie najmniejszym strachu. Dzięki temu musical napełnia nas bardziej nadzieją niż rozpaczą - mówił Williams. - Dla mnie każdy utwór jest jak dziecko. I poprzez każdą inscenizację to dziecko dorasta. Kiedy więc widzę "Korczaka" w kraju jego pochodzenia, z wykorzystaniem wszelkich możliwości, jakie daje ten nowoczesny operowy gmach, to uświadamiam sobie, że moje dziecko dorasta jeszcze bardziej, już bez pomocy rodziców. Mam nadzieję, że ta białostocka inscenizacja "Korczaka" to kolejny etap w podróży przypominającej Polakom jak ważna to postać.

Marszałek województwa Jarosław Dworzański: - Niech to będzie wspólna modlitwa o lepszy świat i bezpieczeństwo przyszłych pokoleń.