Artykuły

Leję z życia tu i teraz

Jeśli macie dosyć telewizyjnych kabaretów, żenujących dowcipów i celebrytów podających się za komików, to zapraszamy na stand-up RAFAŁA RUTKOWSKIEGO. Jak nikt w tym kraju potrafi żartować z innych, ale najbardziej lubi obśmiewać samego siebie.

Jakim właściwie jesteś showmanem? Bardziej publicystą czy kontestatorem? Dla mnie publicysta to taki koleś ..tu i dzisiaj", jak Henryk Sawka. Kontestator to ktoś taki, jak Mleczko, który patrzy dalej, globalnie. Ty bardziej publikujesz czy kontestujesz w swojej piwnicy? - W tym sensie na pewno bliżej jestem kontestacji, bo interesują mnie rzeczy uniwersalne. Nie lubię żartu tu i teraz. Typu. że ktoś się gdzieś wywrócił. Przecież za dwa dni nie ma to już żadnego znaczenia. Niektóre moje shows gram już pięć lat i nadal są aktualne. I właśnie to mnie kręci, bliżej mi do Woody'ego Allena - z całym szacunkiem i zachowując proporcje - niż do Sachy Cohena.

Woody Allen ciągle pokazuje niedoskonałości, małostki, szowinizmy - to cię najbardziej śmieszy?

- Tak, śmieszy mnie to, że jako gatunek jesteśmy dość podłej konstrukcji. W takich czasach, w jakich żyjemy teraz, w naszym cudownym kraju nad Wisłą, gdzie przez różne niedociągnięcia naszej demokracji wszystko tak cudownie wychodzi. Ciekawi mnie człowiek w ogólności - co to jest za zwierzę, dlaczego czasami jest tak głupie, dlaczego jest tak autodestruktywne i dlaczego wyrządza sobie tyle nieszczęść i krzywdy, chociaż nie musi.

Czyli brzydota musi mieć swoje lustro?

- Tak. A ja mam chęć i ochotę się w tym lustrze przeglądać. Przede wszystkim lubię śmiać się z siebie, co jest dosyć ważne dla kogoś, kto stroi sobie żarty z innych. Patrzę w lustro i się śmieję, moje dzieci się ze mnie śmieją, żona się ze mnie śmieje. Chyba to daje mi siłę, żeby obśmiewać to, co dzieje się na zewnątrz, wyśmiewać nasze demony. Satyryk, komik to bardzo ważna funkcja. W dzisiejszym świecie ludzie są tak zdezorientowani, zalani ilością porad i informacji, że "to jest złe, tamto jest dobre"...

Chwileczkę, ale się chyba boisz przyznać, że właśnie kontestujący komik czy stand-uper może być opiniotwórczy?

- Boję się, dlatego że w Polsce ludzie opiniotwórczy moim zdaniem się trochę...

...ale człowiek opiniotwórczy to niekoniecznie Piotr Semka.

- Nie moja branża. Opiniotwórczy był Laskowik, swego czasu opiniotwórczy byt kabaret Pod Egidą. Na pewno chciałbym, żeby człowiek wychodząc z mojego show albo stand up'u zapamiętał z niego nie tylko trzy, cztery żarty i dwa bluzgi, i poszedł na wódkę. Nie chcę, żeby to spływało jak po kaczce. Chcę, żeby coś wyłapał, pomyślał - "rzeczywiście tak jest, miał rację, nie miał racji?", a może "nie zgadzam się z nim zupełnie" albo "po co on w ogóle to mówi?", albo "czy o takich rzeczach w ogóle można mówić"? Za każdym razem, kiedy przygotowuję swoje solowe występy, staram się, żeby było to coś więcej niż tylko żarty. W tym sensie być może chcę być opiniotwórczy, to znaczy chcę, aby opinie po moich shows jeszcze gdzieś tam hulały po mieście i ludzie chcieli się nad tym zastanawiać.

Opiniotwórczy człowiek to taki, wobec którego trzeba się jakoś ustosunkować.

- Coś w tym stylu. Uważam, że artysta występujący live, czyli nie na YouTubie, powinien budzić jakieś emocje.

I być cytowany.

- No tak, ale ja uprawiam dosyć niszową formułę. Teatr czy stand-up to nie jest forma, gdzie po jednym moim puszczeniu bąka wszystkie portale będą pisać, że Rutkowski powiedział, że ten i ten jest śmieszny czy gruby. Natomiast ci ludzie, którzy byli na moim show i spotykam ich na mieście, często wspominają pewne rzeczy.

A nie boisz się trochę, że przejmujesz schedę po tych wyjątkowo szyderczo kontestujących? Myślę tu o naszych kolegach Kubie i Michale. Czy to jest może granica, do której nie chciałbyś się niebezpiecznie zbliżać?

- Nie mam osobowości skandalisty i nie chcę prowokować dla samej prowokacji. Ten show biznes, o którym wszyscy uwielbiają mówić, na przykład Magiel Towarzyski czy Poranny WF, tak bardzo mnie nie frapuje. Nie wnikam, kto się z kim przespał i kto się zeszczał pod jakim drzewem. To nie moje sprawy. Jestem zawodowym aktorem, wychowałem się na pewnego rodzaju metaforach i symbolach. Poza tym, w porównaniu do Kuby, Figurskiego czy do was, jestem za cienkim Bolkiem w tych tematach. Kiedyś w zastępstwie Kuby brałem udział w Porannym WF-ie z Michałem i dość blado wypadłem. To jest zupełnie inna energia.

A ty jesteś postacią piwniczną?

- Nie, ja jestem Rafałem Rutkowskim. Szczególnie w moim ostatnim stand-up'ie. Moja piwnica to piwnica podziemna. Mówię z pozycji kreta, a nie jastrzębia.

Ale zależy ci. żeby ten głos przebił się wyżej? Albo żeby ludzie z góry zjechali do ciebie na dół?

- Jak każdemu, kto coś tworzy, zależy mi, żeby ktoś to usłyszał i skomentował. Ale nie schodzę do piwnicy po to, by ktoś powiedział "ale dziś Rutkowski dopierdolił", bo na tym łatwo się można przejechać. A ja nie chcę stracić wiarygodności. W "Tańczącym z myślami" wychodzę jako Rafał Rutkowski i bardzo mocno o tym mówię. Mówię o mojej żonie, dzieciach, o swoim życiu, o tym jaki jestem.

Człowiek na scenie jest odarty z prywatności. Z czego zwierzasz się na scenie, a bałbyś się kumplowi przy wódce?

- Kumplowi przy wódce nie mówi się o rodzinnych porażkach, o tym, że się nie zadowoliło żony. Raczej o dupach i sporcie. Bardzo lubię mówić o dupach i sporcie, zresztą o sporcie wspominam też na scenie. Bardzo wiele rzeczy załatwiam na sedesie, wiem że mnóstwo osób to robi, ale boi się o tym powiedzieć. W "Tańczącym z myślami" wyśmiewam się z polskich pseudointelektualistów, którzy siedzą na kiblu i czytają książki.

To znaczy, że kumplowi się boisz, a na scenie nie masz problemu, żeby o tym wszystkim mówić?

- Tak, ale na tym polega robienie one-man show i stand-up'u. Mikrofon i scena sprawiają, że w człowieku otwiera się kanał energii, którego by normalnie nie otworzył. To tak, jak z muzykiem rockowym, który napisze tekst o megatoksycznym związku, o tym że czegoś nienawidzi, a prywatnie by o tym nie mówił.

Ale robi to. żeby ludzie go uwielbiali, żeby bili brawo, żeby był show. Tobie zależy na tym, żeby był śmiech.

- Zależy i dlatego razem z autorami piszącymi mi teksty przerabiamy to na dowcipy. Wszystko, o czym mówię staram się ubrać w anegdotę i chyba to akurat potrafię. Nie umiem mówić przez mroczne historie typu "Dom zły" albo "Róża". Tam jest inny rodzaj przekazu.

Istnieje teoria, że ludzie mediów i kultury to ludzie poniekąd skrzywdzeni, strasznie zakompleksieni. Ktoś, kto dostawał często dwóje, matka mówiła mu. że jest beznadziejny, a ojciec, że musi się bardziej starać.

- Nie zauważyłem, żeby ludzie mediów mieli kompleksy. Myślę, że w mediach jest wielu ludzi nadambitnych z różnych powodów, próbujących pokazać, kto ma dłuższego. Ja od małego uwielbiałem się śmiać i uwielbiałem rozśmieszać. Nie zależało mi, żeby skoczyć dalej, namalować coś ładnego czy zaśpiewać. Ja po prostu chciałem ludzi rozśmieszyć. Lubię być duszą towarzystwa, ale gdy widzę, że w towarzystwie jest druga taka dusza i żeby nią zostać aż szczękę zaciska, to wtedy sobie odpuszczam. Uwielbiam zresztą dowcipy i jeśli naprzeciwko siedzi Wiktor Zborowski, który ma łeb jak sklep i zna tysiące żartów, to go słucham, chłonę dowcipy i później je sprzedaję. To samo ze Stanisławem Tymem. Wpojono mi szacunek do starszych i to mi zostało. Chociaż czasami jest głupio, bo to, że ktoś jest starszy nie zawsze znaczy, że mądrzejszy. Wracając do tych moich inklinacji, po prostu uwielbiałem występy. Jedni tego nie cierpią, ja to lubię. Kiedy odkryłem one-man show i samotne wyjście do ludzi, to zamiast zesrać się ze strachu poczułem, że ta adrenalina strasznie mnie kręci. Oczywiście dobrze, gdy jest zwycięstwo, bo kiedy zdarza się porażka, dupa boli strasznie.

Skąd ten twój stand-up? Z przypadku? Z Montowni?

- W podstawówce byłem wielkim fanem Laskowika, Fronczewskiego w kabarecie Pod Egidą. Ja tych facetów jadłem garściami, choć nie rozumiałem polowy ich tekstów. Śmiałem się jak dziecko słuchając ich monologów. Później zobaczyłem na YouTubie Eddiego Murphyego w czerwonej skórze, a przed nim cztery tysiące ludzi. Pomyślałem - co to za energia! Byłem już zawodowym aktorem i stwierdziłem, że może nie jestem gorszy i chcę spróbować. Nie poszedłem od razu do Sali Kongresowej, bo wtedy zdrapywaliby mnie żyletką ze sceny. Zrobiłem to w piwnicy na Chłodnej z bardzo zdolnym Michałem Walczakiem, który ma podobne do mojego poczucie humoru. No i weszliśmy w coś nowego, trochę podławego z punktu widzenia sztuki wysokiej. Tak mi się to spodobało, że zostało do dzisiaj. Za każdym razem staram się przesuwać granice i być trochę innym i starać się ambitniej do tego podejść... No i marzę, żeby wystąpić na Stadionie Narodowym jako facet z mikrofonem.

Stand-up w pewnym momencie stał się bardzo modny wśród naszych celebrytów. Tomasz Kammel ratujący swoja karierę w Tomba Tomba. to było coś dziwnego, a nie śmiesznego. Byłem zdumiony, że wyszedł ze śniadaniówek i zaczął opowiadać dowcipy o kocie Jarosława Kaczyńskiego.

- Pierwszym błędem jest założenie, że stand-up jest prosty. Po drugie, wszystkim wydaje się, że rozśmieszyć kogoś też jest prosto. Znam Kammela z jego występów i nawet zaprosiłem go na Chłodną, ale uprzedziłem, że idzie na własne ryzyko. Nie bardzo wiem, co on chciał osiągnąć. Mówiłem mu: "Tomek, byłoby rewelacyjnie, gdybyś obśmiał sam siebie. Żebyś pojechał po sobie i obśmial aferę Kammelgate". Gdyby faktycznie tak zrobił, to byłoby mistrzostwo świata. Pomyśl tylko, celebryta, znany z tego, że został zbombardowany przez media, wychodzi na scenę i robi sobie z tego jaja. Niech chcę oceniać tych Tomkowych prób, tylko szkoda, że przez takie coś już na początku polskiemu stand upowi podcięto skrzydła. Stand-up idzie z dołu, z klubów, gdzie ludzie chcą coś powiedzieć o życiu. Fajnie, jeśli ktoś bierze się za to i robi to dobrze. A polski kabaret w telewizji to po prostu wykładnia mainstreamu, przeciętnego poczucia humoru.

Jeszcze kilkanaście lat temu żarty były bardziej skomplikowane, a jednak ludzie kumali, o co chodzi. Oglądalność była masowa.

- Nie było takiej podaży, jak teraz. Coś się prezentuje jako model i ludzie to biorą.

To dlatego Laskowik powiedział "Dziękuję, wolę roznosić listy"?

- Myślę, że tam było mnóstwo innych przyczyn. Bycie gwiazdą to wiele pokus. Nie jest łatwo być na bani przez tyle lat. Albo idziesz wtedy w dębowy piórnik, albo się z tego wyrywasz. Ja mam szacunek dla Laskowika za to, że został listonoszem. A był genialnym komikiem, bo robił to z chęci powiedzenia czegoś, opowiadał historie, kontestował. Pieniądze i sława były gdzieś obok.

Dlaczego nasze kabarety są takie słabe? Co się stało?

- Polski kabaret zabiły telewizja i pieniądze. Wymyślasz żart, który telewizja pokazuje sto razy i jesteś gwiazdą zapraszaną na biesiady i święta miast. Ludzie dostają z tego niezły hajs, po dwóch latach budują sobie wille i są królami świata. Większości kabareciarzy zależy, żeby być w szkle. Jeśli wychodzisz ze słabym żartem, a tłum i tak ci klaszcze, myślisz że jesteś królem.

Kabaret Moralnego Niepokoju i kabaret Ani Mru Mru to dla mnie ekipy, które zaczęły w fajnej niszy, a zamieniły się w potwory.

- Mam do nich szacunek za wiele rzeczy, podobnie jak do Mumio. Przy ich pierwszych programach padłem na glebę. Ale generalnie przestałem oglądać kabarety.

Ostatnio w Złotych Przebojach słyszałem kabaret Ani Mru Mru. coś okropnego. Także to. że ogromna stacja za wielkie pieniądze puszcza beznadziejne dowcipy. W ten sposób ludziom wmawia się, że taki poziom jest OK. Jeśli tak wytresowana masowa publiczność trafi do twojej piwnicy, to ci ludzie wyjdą zgorszeni, mogą zwariować,

- To niszowa piwnica. A co do radia, to miałem okazję w Zetce zrobić program "Jak zostać królem dowcipu". Wymyśliliśmy sobie, że będziemy robić czerstwe, prowokacyjne żarty i nie poszło to tak, jak chciałem. Część ludzi nie skumała, część stwierdziła, że to nieśmieszne. Sama nazwa była już prowokacją, ale chciałem sprawdzić jak to wyjdzie, jak ludzie to chwycą. W ten sposób przetestowałem romans z radiem.

Dlaczego Szymon Majewski przestał śmieszyć? Miał kasowego producenta, największy zespół, wyrobioną markę.

- Z Szymon Majewski Show jest tak, że to program, którego formuła przez 10 lat niewiele się zmieniała. Bardzo mi imponowała cała ta machina, było mnóstwo bardzo dobrych rzeczy, na przykład Rozmowy w tłoku. Ale po 10 latach trzeba zrobić jakiś zwrot, nabrać świeżości. Może Szymon powinien gdzie indziej podładować baterie. Wiem, bo sam miałem coś takiego z Montownią. Po "Testosteronie" przez dwa lata nie zrobiliśmy żadnego przedstawienia, zrobiło się nam dobrze, mieliśmy kasę... Znamy się z Szymonem, cenię go i czuję, że on mnie też. Jeżeli dam radę go namówić, to poproszę, żeby zszedł do piwnicy w klubie komediowym Chłodna i pokazał tam siebie bez całej tej telewizyjnej otoczki.

Aktor to zespół, to kolejka, cierpliwość, partnerowanie, cała struktura i tradycja. A ty jesteś gościem, który ma własną publiczność i sam się rządzi. To może denerwować. Widzę to po kolegach, którzy założyli swoje teatry. Są wręcz nienawidzeni przez branżę.

- Nie jest tak źle. Montownia to offowa grupa teatralna. Zawsze staraliśmy się być na obrzeżach, płaciliśmy i płacimy za to pewną cenę, ale możemy być niezależni. Chłopaki znają mnie i moje dokonania są dla nich naturalną koleją rzeczy. Nie zaniedbuję Montowni, a oni z chęcią przychodzą na Chłodną i mi kibicują. Gdyby tak nie było, nie przetrwalibyśmy piętnastu lat. Oni zresztą też mają swoje projekty.

Ale chodzi też o uznanie, nazwisko.

- Nigdy nie miałem z tym problemu i nigdy nikt mi niczego nie wypomniał. Nie dotyka mnie zawiść - może jeszcze nie osiągnąłem odpowiedniego poziomu. Z drugiej strony, bałbym się tego. Znam parę gwiazd, spotykamy się, moja żona też je zna i twierdzi, że to nie nasz świat. Owszem, z tym się wiążą duże pieniądze, ale też rzeczy nieprzewidywalne, złe. Na przykład to, co teraz spotyka Michała Figurskiego. Przez jego nieszczęśliwy żart cała rodzina jest piętnowana. To samo z Nergalem, czy Szymonem, który zrobił reklamę i dostało mu się, za rzekomą nielojalność. Z Borysem Szycem rozmawiałem o tym, jak łażą za nim paparazzi, coś okropnego! Ostrożnie podchodzę do parcia na szkło. To by mi odebrało trochę radości życia.

A dostało ci się za Castoramę i za "Jak się pozbyć cellulitu"?

- Nie, bo Jak się pozbyć cellulitu obejrzało za mało ludzi, nad czym ubolewam. Nie był to tak dobry film jak myśleliśmy, że będzie, ale też nie był tak zły, jak o nim pisano. Za Castoramę dostałem śmieszne pieniądze. Zdarłem sobie gardło, gdy udawałem metalowca po raz pięćdziesiąty i wkładałem w to całe serce. Potrzebowałem wtedy pieniędzy i potraktowałem to zadanie jako aktorski skecz. Potem okazało się, że jest kilka tysięcy wejść na YouTubie i ludzie mnie z tym kojarzą. Do dzisiaj taksówkarze pytają mnie "Panie, co tam w Castoramie?". A ja na to: "Ale co pan chce wiedzieć? Ile kosztuje karton gips, czy dziurawka cegła?". A to jest właśnie typ żartu-paździerza. Z teatrem Montownia wystąpiliśmy w kilku ciężkich chałturach, po których zęby nas bolały. Na przykład zaproszono nas na piknik jednego z banków, ale zaznaczono by spektakl był skrócony. Tego się generalnie nie robi, ale poszliśmy na taki układ. Przejeżdżamy, a tam stadion pełen piachu i scena koncertowa z instrumentami, pudłami, i my w tym bałaganie mamy wystąpić ze spektaklem według Szekspira. Nie mieliśmy zastawki, więc poprosiliśmy jakichś wolontariuszy, żeby nam pomogli. W rajstopach i w ogóle strojach szekspirowskich w samo południe wyszliśmy na scenę. Przed wielką sceną stały trzy dziewczynki, a reszta piła wódę. Psa z kulawą nogą nie interesowaliśmy. Zeszliśmy ze sceny, dziewczyny miały łzy w oczach. Popełniliśmy z Montownią kilka takich rzeczy i to mnie nauczyło bardzo dużego dystansu. Okrzepliśmy. Na początku robiliśmy awantury, później stwierdziliśmy, że trochę o co innego tutaj chodzi. Jest czas na sztukę i moment, kiedy trzeba sobie trochę odpuścić. Kiedy rodzą się dzieci, przyjdą kredyty, bardzo trudno jest być artystą. Śmieję się z aktorów, którzy w wieku dwudziestu paru lat mają sukces i twierdzą, że nie będą brali udziału w, jak to określił pewien młody aktor, Tańcu z cipami. Pogadamy za piętnaście lat. Sam przeżyłem przełom, kiedy zobaczyłem Krzysztofa Majchrzaka w reklamie Żywca. Wtedy stwierdziłem, że w tym temacie jest już normalnie, jest OK. A jeśli ktoś odmawia w tym udziału, to znaczy, że po prostu nie dostał odpowiedniej propozycji.

To temat, który przerobiłeś już w piwnicy?

- Temat artystów i aktorów mnie nie uwiera. Siedzę w tym, więc nie chce mi się o tym gadać.

Smoleńsk cię uwiera?

- Uwiera. I z tego się śmieję, że mnie uwiera. Żeby była jasność - nie śmieję się z tragedii, ale z surrealistycznych okoliczności i tego, co stało się potem,

Kiedy będę mógł zażartować z Ukrainy? Publicznie, żebym nie stracił pracy.

- Kiedy zechcesz.

Nikt mnie do więzienia nie zamknie, ale boję się ostracyzmu.

- Gdybym teraz miał wziąć Ukrainę i zrobić z niej żart, to byłby to kontekst histerii po słabym żarcie opowiedzianym przez Michała i Kubę. Żle się stało.

Ludzie dziesięć lat czekali na ich pierwsze potknięcie. I ono zostało wyolbrzymione i przejaskrawione.

- Kiedy słyszę o Pussy Riot, to wcale nie jest daleko.

Rosja to temat do piwnicy? Boisz się reżimu Putina?

- W Rosji i Chinach dzieją się poważne rzeczy i nie za bardzo jest się z czego śmiać. Ale czasami rozśmieszają mnie ludzie, którzy stoją przed ambasadą amerykańską i protestują przeciwko łamaniu praw człowieka. Myślę wtedy "jedźcie do Chin i tam pokażcie jaja".

Pojawiła się cenzura w mediach, w redakcjach... Co się dzieje?

- Zauważyłem, ze ostracyzm, jaki spotkał Michała i Kubę, podniecał głównie ludzi, którzy niewiele mają z tym wspólnego. Wypowiedziały się wszystkie topowe media, wszyscy dziennikarze. Każdy musiał wtrącić pięć groszy. Tylko nieliczni mówili, że to nieudany żart, ale być może miał czemuś służyć. Polacy mają aspiracje do bycia ekspertem w każdej dziedzinie, a w gruncie rzeczy jesteśmy przeciętnym narodem bez dystansu do siebie i nie umiemy wyciągać wniosków z własnych błędów. W "Tańczącym z myślami" poruszam też kwestię obecnego patriotyzmu, tego jak różni się od patriotyzmu "Rudego", "Alka" i "Zośki".

Można się z tego śmiać?

- Z tego trzeba się śmiać. Faszyzm jest tak groźny, że trzeba z tym robić co się da. Nie mam natury demonstranta, który wyjdzie i rzuci kamieniem w faszystę. Ale mogę o tym mówić. Jest kryzys i o tym trzeba mówić. W Szwecji w sejmie oficjalnie zasiada faszyzująco-nacjonalistyczna partia. Ludzie ich poparli, bo obiecywali, że wygonią wszystkich kolorowych. Głosowali na nich moi znajomi Polacy, którzy są tam też uznawani za kolorowych, tylko oni w ogóle nie mają tej świadomości. To niesamowite, ale gdy ta partia dojdzie kiedyś do władzy to właśnie tych Polaków z kraju usunie. To jest numer na stand-up.

A środowisko Michałów, którzy każą na siebie mówić Majkel. siedzących w Charlotte przez cały dzień nad filiżanką kawy i zgrywających bogaczy, czy oni są też zabawni? Mnie subkultura hipsterska śmieszy i rozwala.

- Bywałem w hipsterskich dzielnicach na Zachodzie. To wygląda inaczej i o co innego chodzi. Śmieszna jest nieszczerość i ściemniactwo. Wszystko, co jest nieudolnym zapożyczeniem, mnie śmieszy. Ja sam jestem śmieszny dla wielu środowisk.

Uwierają cię inni sąsiedzi, inne lemingi? Też mieszkam w bloku lemingowym i widzę, że sąsiedzi najchętniej opluliby mi samochód.

- Na moim lemingowym osiedlu żyją lemingi, które sprowadziły się tam mniej więcej w tym samych czasie. Mają takie same kłopoty na głowie, małe dzieci i tak dalej. Jesteśmy mniej więcej na tym samym poziomie. Aczkolwiek moją żonę ze Szwecji bardzo zadziwia fakt, że ludzie, którzy żyją wspólnie, nie zadają sobie trudu, aby zapytać o najprostsze rzeczy, na przykład czy można pod moim oknem rozrzucić jedzenie dla ptaków. Później to śmierdzi, złażą się szczury i ja muszę sprzątać.

To z czego teraz modnie się wyśmiewać?

- Ja leję z życia tu i teraz. Interesują mnie relacje międzyludzkie. Uważam, że temat rodziny, bycia ze sobą, nie wyczerpał się i nie wyczerpie się nigdy.

A kiedy twoje dzieci albo żona powiedzą ..Kochanie, przestałeś być śmieszny", to dasz spokój?

- Jak najbardziej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji