Artykuły

Warszawa. Premiera "Parad" w Polskim

Teatr Polski zaprasza widzów do świata komedii dell'arte. Trwają ostatnie próby przed sobotnią premierą "Parad" Jana Potockiego.

Spektakl przygotowuje Edward Wojtaszek, który "Parady" inscenizuje już po raz trzeci. Wystawiał je w 1996 r. w Warszawie, a także rok później w oryginalnej, francuskiej wersji w marokańskim Rabacie.

Do pracy nad spektaklem w Teatrze Polskim Edward Wojtaszek zaprosił artystów, którzy współtworzyli jego pierwsze"Parady": autora masek Tadeusza Znosko, kompozytora Tomasza Bajerskiego, choreografa Leszka Bzdyla. - Nie przesądza to jednak o podobieństwie do tamtych inscenizacji. To obsada najbardziej warunkuje myślenie o tego typu spektaklu. W tej konwencji bardzo trudno jest coś narzucić, wszystko zależy od osoby, która kryje się za maską. - tłumaczy reżyser.

Komedia dell'arte, włoski teatr oparty na improwizacji, farsowych gagach i stałych typach postaci jest mało znany polskiej publiczności. Jak się okazuje, również aktorzy nie są ze specyficzną, sformalizowaną techniką dell'arte oswojeni.

- To konwencja, która polskiemu aktorowi jest kompletnie nieznana, nie uczy się jej w szkołach teatralnych - mówi Edward Wojtaszek.

- Po raz pierwszy stykam się z dell'arte, a to trudny gatunek. -potwierdza Joanna Halinowska, grająca Zerzabellę. - Wszystko rysowane jest grubymi krechami. Przekaz jest prosty i konkretny, a przy tym precyzyjny.

Pracę nad "Paradami" poprzedziły dwutygodniowe warsztaty: grupa aktorów uczyła się techniki, improwizowała, przygotowywała do gry w maskach. Maski, wzorowane na klasycznych dell'artowskich, wykonano tradycyjną XVII wieczną techniką.Najpierw powstaje odlew twarzy aktora i model z gliny, później drewniana rzeźba pokrywana jest skórą.

Warsztaty ruchowe prowadził Leszek Bzdyl. Znany choreograf wykonał przy spektaklu pracę znacznie wykraczającą poza układanie scenicznego ruchu. - Rola Leszka była olbrzymia. Nawet nie wiem, kiedy przestawał być choreografem, a zaczynał współpracownikiem reżyserskim. Ba, czasem sprawiał wrażenie, że jest dramaturgiem tego spektaklu - opowiada Edward Wojtaszek.

To również dzięki Bzdylowi spektakl w Polskim jest światową prapremierą ostatniej, szóstej "parady". - Nigdy nie była grana w zawodowym teatrze. Jej tekst ukazał się w 2010 r. w "Literaturze Na Świecie", ale nie miałem pojęcia o jej istnieniu. Powiedział mi o niej Leszek Bzdyl, którzy czyta wszystko, co mu w ręce wpadnie - śmieje się reżyser. - Ta część jest zupełnie inna niż pozostałe -zdradza.

Reżyser entuzjastycznie wypowiada się też o swojej obsadzie. - Już dawno nie pracowałem z aktorami, którzy są tak bardzo "ze sobą": obserwują pracę kolegów, cieszą się, gdy coś wychodzi, podpowiadają, kibicują - dodaje Edward Wojtaszek.

Aktorzy dali się uwieść magii dell'arte. Czy zachwyci ona również publiczność? - Wszelkie reakcje są możliwe - uważa reżyser. -Dzisiejsza publiczność jest przyzwyczajona do zupełnie innego teatru. Nasz spektakl to propozycja bardzo wyraźna, bardzo ostra, nie każdemu musi się podobać. Jeśli przyjdą ludzie otwarci, którzy nie zakładają z góry, że dell'arte to tylko kopanie się po tyłkach i sprośne żarty, mam nadzieję, że będą się bawić.

Teatr Polski: "Parady" Jana Potockiego, przekład: Józef Modrzejewski, Anna Wasilewska, reżyseria: Edward Wojtaszek, scenografia i kostiumy: Weronika Karwowska, muzyka: Tomasz Bajerski, ruch sceniczny: Leszek Bzdyl, maski: Tadeusz Znosko. Występują: Joanna Halinowska, Piotr Bajtlik, Paweł Krucz, Szymon Kuśmider, Paweł Ciołkosz. Premiera w sobotę 29 września.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji