Artykuły

Zabrze. "Miłobójcy" w Teatrze Nowym

To październikowa premiera teatru. Reżyseruje Lech Mackiewicz. Spektakl grany będzie w gwarze śląskiej.

***

O spektaklu

RENATA SPINEK (Honorata):

Honorata chce wierzyć w to, że coś ją jeszcze w życiu czeka, niespełnione dotąd marzenie o macierzyństwie daje nadzieję na szczęście, ale równocześnie infekuje rzeczywistość.

Spektakl? Nareszcie coś dla Ślązaków - mój ojciec zawsze narzeka, że jak już ktoś zrobi jakiś film albo serial o Ślązakach, to zawsze są głupkami, ludźmi prymitywnymi. Ten spektakl daje obraz ludzi takich jak my, a jednocześnie wprowadza w świat śląskiego nieco ironicznego spojrzenia na życie. No i wreszcie coś w gwarze śląskiej! Dla Hanysów miód na serce, a dla Goroli atrakcja.

***

GRZEGORZ CINKOWSKI (Bernard):

- Kim jest Bernard?

- To przywódca grupy. Bardzo silny człowiek, ale nie bez problemów. Ma wpływ na innych. I kocha. Kocha od lat i nie radzi sobie z tą miłością. Nie godzi się, gdy ktoś mu tę miłość zabiera. Zabija. Ale to nie jest zimny drań, to nie bezwzględny gangster, to twardy mężczyzna, który nie godzi się na stratę ukochanej osoby. Wobec Klementyny zachowuje się jak zdradzony kochanek, ale też jak zazdrosny o córkę ojciec. Bo Bernard kocha właśnie taką trudną miłością. Historia ojca chrzestnego zakochanego we własnej chrześnicy nabiera w tej sztuce wymiaru wręcz antycznego. Mój bohater kocha miłością niemożliwą, niespełnioną. I w imię tej miłości zabija.

- Co Pana ujęło w Miłobójcach?

- To, że to historia o zwykłych ludziach, ale historia niezwykła. Jest w niej niebywała poetyckość i tęsknota. Bohaterowie tęsknią za czymś, czego nie mają i chyba mieć nie mogą. Za lepszym życiem, za jego pełnią. Za prostymi rzeczami jak praca i pieniądze, ale i za czymś ważniejszym. Za miłością, za dzieckiem, za bliskością z żoną, za wygraną ukochanej drużyny. I każdy z nich, mimo że inny, tak samo tęskni i cierpi. Ale też marzy. Dzięki Klementynie właśnie. Ona, inna, jakby nie z tego świata, trzyma bohaterów razem. Udowadnia, że jest jakiś sens w tym ich marzeniu. Że marzyć można i trzeba. A najważniejsze jest to, ta opowieść dzieje się u nas w Zabrzu. I w każdym innym mieście zarazem. Bo to uniwersalna historia. Mogła się dziać sto lat temu i może się zdarzyć za sto lat. Dzieje się dzisiaj. Dzieje się teraz. W tej trochę śmiesznej, trochę smutnej i przede wszystkim pięknej sztuce, każdy znajdzie okruch własnych pragnień i tęsknot.

- Czy to, że spektakl grany jest w gwarze śląskiej miało wpływ na Pana pracę nad postacią?

- O tak. Mój bohater, Bernard jest Ślązakiem, ale po śląsku nie mówi. Nie wiemy dlaczego. Ma ze swoją śląskością jakiś problem. Być może to garb, którego Bernard nie chce dźwigać. W naszym spektaklu język śląski nadaje scenom specyficznej melodyjności i autentyczności. Sztuka grana po śląsku nabiera siły i staje się żywa. Bohaterowie mówią o sprawach dla nich najistotniejszych, ale i bardzo bolesnych zarazem. To dotyka głęboko i porusza. I dlatego bohaterowie mówią językiem swojego dzieciństwa. Bo śląska gwara jest ich językiem. Naturalnym i pierwotnym. I tylko ona oddaje to, co się w nich dzieje. Dla tej opowieści to element normalny i nieodzowny. Nie wyobrażam sobie Miłobójców granych językiem literackim. Granie po śląsku to wielki walor tego spektaklu i nadaje tej sztuce wielkiego uroku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji