Wyciągnę bronę i macie Leppera
Polityka to zawód, który prowadzi do klęski. Większość karier politycznych kończy się przedwcześnie i niewesoło. A to temat godny teatru - tak o przedstawieniu "Obywatel M. Historyja" opowiada Maciej Kowalewski.
Premiera w płockim teatrze już w sobotę. Wczoraj twórcy spektaklu: autor i reżyser Maciej Kowalewski (dyrektor warszawskiego Teatru na Woli), scenograf Piotr Rybkowski, Mariusz Pogonowski - płocki aktor, który gra główną rolę, Katarzyna Lewińska, odpowiedzialna za kostiumy, spotkali się z dziennikarzami. Zapraszali na przedstawienie. Specjalnie kusić nie musieli, na to wydarzenie od dawna ostrzą sobie zęby płoccy miłośnicy teatru.
Bo nazwisko Kowalewskiego kojarzy się z teatralnym sukcesem. "Ballada o Zakaczawiu" jego autorstwa zrealizowana w teatrze w Legnicy to spektakl uznany i obsypany nagrodami. "Miss HIV" i "Bomba" też były przebojami. Druga sprawa - "Obywatel M. Historyja" to bardzo ciekawy tekst, współczesny, szczery. Nawiązujący do konkretnych wydarzeń i konkretnych postaci. Rzecz w płockim teatrze rzadko spotykana. I na koniec: autorzy spektaklu już dawno zapowiadali, że przedstawienie będzie bardzo ciekawe także pod względem technicznym. Ma wykorzystać potencjał zmodernizowanego budynku płockiego teatru.
Twórcy nie chcieli jednak zdradzać technicznych szczegółów przedstawienia. - Ekipie technicznej płockiego teatru dziękuję za cierpliwość. Ten spektakl to duże elementy scenografii, ciekawe efekty świetlne - potwierdzał tylko Piotr Rybkowski. Wtórował mu Pogonowski: - Piękne obrazy, zmiany w przestrzeni teatralnej, przypominające wręcz ujęcia filmowe.
- Tekst napisałem w 2001 r. - mówił na konferencji Maciej Kowalewski. - Po "Balladzie o Zakaczawiu" szukaliśmy kolejnego tematu bliskiego życiu i historii. Stanęło na tym, że napiszę sztukę o Leszku Millerze. W trakcie pracy zauważyłem jednak, że życiorys Millera jest reprezentatywny dla wielu polityków. Ostatecznie więc ta postać była tylko inspiracją. "Obywatel M. Historyja" to sztuka o polityku w ogóle, człowieku urodzonym w czasie wojny, wychowanym w Polsce Ludowej, którego kariera sięga czasów nam współczesnych. Pierwsza część, ta opowiadająca o dzieciństwie bohatera Ludwika M., będzie dość sentymentalna, momentami komediowa. Potem nasz bohater staje się coraz bardziej samotny, jest zmuszany do podejmowania coraz bardziej dramatycznych wyborów. Im dalej w las, tym robi się coraz smutniej.
Tak widzę to przedstawienie: smutna opowieść o polityku i polityce. Bo polityka to profesja, która prowadzi do klęski. Gra twarda, brudna i cyniczna. Większość karier politycznych kończy się przecież przedwcześnie i niewesoło. A to temat godny teatru.
Po raz pierwszy "Obywatela" pokazał teatr w Legnicy (reżyserował Jacek Głąb). Premiera przyciągnęła zarówno dziennikarzy, jak i polityków SLD. Wszyscy chcieli zobaczyć sztukę o urzędującym premierze i oczekiwali skandalu. Nie doczekali się. - Sztuka o Millerze... Tak mówił o niej Jacek Głąb zapewne ze względów marketingowych, co jest w zasadzie zrozumiałe - wspominał Kowalewski. - Potem kilkakrotnie przyznał, że żałuje tego określenia. Bo "Obywatel M." ma być uniwersalną historią o polityku. Kogo dziś można by wpisać w postać Ludwika M.? Wielu. Wystarczy zmienić tylko barwy czy kilka szczegółów; wyciągnąć na scenę choćby brony i już mamy opowieść o Lepperze.
Pogonowski podkreślał, że spektakl bardzo mu się podoba: - Gram np. człowieka kompletnie pijanego. Kochają mnie i całują się ze mną wszystkie kobiety. Dużo mogę. Jest taka jedna scena, gdzie wszystko się zatrzymuje. Pijemy wódkę i mówimy o tej brudnej polityce. Wszyscy przyznają, że ją uwielbiają...