Artykuły

Freski w zatopionym teatrze

- Woda zdemolowała nie tylko widownię, ale i wrześniowy repertuar. Musieliśmy odwołać wszystkie spektakle z dużej sceny, przyjazd gości z Teatru Polskiego z Moskwy, utraciliśmy zaplanowane wpływy, aktorzy i inspicjenci stracili honoraria za nieodbyte przedstawienia. Najbliższą premierę przesunęliśmy na 12 października - mówi Mirosław Gawęda, dyrektor Teatru Współczesnego w Szczecinie.

W ostatnich dniach pojawiło się kilka wypowiedzi dyrektora Muzeum Narodowego. Ne ukrywa on, że liczy na wyprowadzkę teatru i przejęcie po nim pomieszczeń. Argumentami mają być kopuła, odsłonięta po zdjęciu podwieszanego sufitu nad widownią w teatrze, i cenne freski na ścianie przy dużej scenie. Panu też marzy się nowa siedziba?

- Widok widowni teatru, jaki ukazał mi się po powrocie z Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku, nie skłaniał do marzeń. To był horror. Mało uwagi zwracałem na kopułę nad zmoczonym sufitem - znajdowała się przecież w tym samym miejscu, w którym jest od około stu lat, bardziej zajmowała mnie kwestia wypompowania wody z widowni, ocalenia jej konstrukcji i foteli, co się udało. Co do fresków, mam nadzieję, że moje zdanie jest zbieżne ze zdaniem dyrektora muzeum: lepiej byłoby rozmawiać o nich przy innej okazji niż oberwanie chmury, rozszczelnienie rynny w wieży budynku i zatopiony teatr. Nie sądzę natomiast, żeby wszystko to, o czym mówimy, miało poważny wpływ na negocjowane warunki pozostania Współczesnego w siedzibie, której właścicielem jest Muzeum Narodowe. Obie strony zawsze wychodziły z założenia, że umawiamy się na rozwiązanie tymczasowe. Trzeba podkreślić, że przywołana przez dyrektora Karwowskiego koncepcja przywrócenia historycznych walorów sali, w której mieści się teatr, i odsłonięcia kopuły, jako elementu zwieńczającego widownię, powstała przed jedenastoma laty. Założono w niej, że ze względu na wiążące się z tym przedsięwzięciem koszty, teatr w nowej, intrygującej, nowoczesnej i funkcjonalnej aranżacji architektonicznej zostanie przy Wałach Chrobrego na stałe.

Duża scena przypomina obecnie plac budowy, tymczasem za kilka dni zespół ma zaczynać próby do pierwszej w sezonie premiery. Czy uda się dotrzymać zaplanowanych terminów?

- Woda zdemolowała nie tylko widownię, ale i wrześniowy repertuar. Musieliśmy odwołać wszystkie spektakle z dużej sceny, przyjazd gości z Teatru Polskiego z Moskwy, utraciliśmy zaplanowane wpływy, aktorzy i inspicjenci stracili honoraria za nieodbyte przedstawienia. Najbliższą premierę przesunęliśmy na 12 października. Firma, która wykonuje na zlecenie muzeum remont, obiecała nam, że zdążą oddać widownię do prób do 20-23 września. Jeżeli dotrzymają słowa, mogą liczyć na zaproszenia na najlepsze miejsca.

W planach teatru jest 5 premier, wszystkie na dużej scenie. Możemy powiedzieć o nich coś więcej?

- Pierwszą będzie spektakl Antoniny Grzegorzewskiej "Tauryda. Apartado 679". Szczecińska publiczność miała okazję zetknąć się z jej twórczością przed dwoma laty, gdy Anna Augustynowicz wyreżyserowała "Migrenę".

Tym razem Grzegorzewska reżyseruje własną sztukę, odwołującą się do mitu Ifigenii. Muzykę do spektaklu komponuje Stanisław Radwan. W listopadzie zapraszam na komedię "Sex dla opornych" Michelle Riml w reżyserii Justyny Celedy. To historia dwojga ludzi w średnim wieku, którzy niegdyś zawarli związek małżeński. Ponieważ po latach stadłu temu daleko do doskonałości, pewnego starannie zaplanowanego dnia, z pomocą literatury eksperckiej, oddają się w hotelowym pokoju próbom zapanowania nad sytuacją. Kanadyjska autorka rzecz prowadzi w dobrym tempie, przenikliwie i dość szorstko, myślę więc, że widzowie nie będą się nudzić. W grudniu w Teatrze Jaracza w Łodzi, a w styczniu w Szczecinie odbędzie się premiera "Kaliguli" Alberta Camusa w reżyserii Anny Augustynowicz. To druga, po "Rowerzystach", koprodukcja naszych teatrów. "Kaligula" należy do dramatów rzadko grywanych, to dzieło niezwykłe, niepokojąco niejednoznaczne i prowokacyjne. Po półtora roku starań udało się złożyć wszystkie elementy, szczególnie obsadowe. Ta wiadomość ucieszy wielu szczecińskich teatromanów: okrutnego cesarza zagra Wojciech Brzeziński. Czwartą premierą sezonu, w marcu 2013 r., będzie "Zycie jest snem" Pedra Calderona de la Barca. Ten wielki dramat hiszpańskiego baroku, opowieść o granicach władzy i nieuchronności cierpienia, wyreżyseruje Wojtek Klemm. Wreszcie kolejna koprodukcja - tym razem z "Kontrapunktem" - planujemy spektakl otwierający przyszłoroczny festiwal: prapremierę polską sztuki Francka Mc Guinnessa "Greta Garbo przyjechała" w reżyserii Anny Augustynowicz. Tak frapujący tytuł zobowiązuje do dyskrecji. Będzie i szósta premiera, w Teatrze Małym. Nic więcej nie powiem, bo trwają rozmowy z reżyserem.

- Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji