Artykuły

Thong, czyli Teodor

Thong Nguyen-Van pochodzi z Sajgonu. Z wykształcenia jest aktorem i reżyserem. Do "Przypadku Klary" granego u Teatrze Polskim trafił przez przypadek

W swoim rodzinnym Sajgonie od 1969 roku był reżyserem i aktorem. W 1989 przyjechał do Polski na stypendium polskiego Ministerstwa Kultury. Po zakoń­czeniu nauki we wrocławskiej szkole teatralnej nie chciał wyjeżdżać.

Ze sceny do biznesu

- Reżyserowałem w Sajgonie filmy i spektakle teatralne - wspomina Thong Nguyen-Van. - Po przyjeździe do Polski przestałem się tym zajmować - dodaje.

Siedem lat temu założył we Wrocławiu firmę i pozostał w naszym mieście do dziś.

- To działalność hotelarsko-gastronomiczna. Jestem prezesem, więc nic nie robię - żartuje. Polscy znajomi zaczęli nazywać go Teodorem. Ożenił się z Polką - wrocławianką o imieniu Anita. Razem wychowują ośmiomiesięczną córeczkę Sandrę. W trakcie dwunastoletniej nieobecności na scenie zdarzyło się panu Teodorowi kilka teatralnych propozycji. - Były z Krakowa i Warszawy. Żadnej nie przyjąłem głównie z powodu odległości i braku cza­su - mówi.

Przypadkiem do "Przypadku"

Próby do "Przypadku Klary" w Teatrze Polskim rozpoczęły się jesienią, wraz z rozpoczęciem sezonu teatralnego. Wtedy też do pracy w spektaklu zaangażowano Thonga Nguyena-Vana. - Tekst mi się spodobał i wydał bardzo nowoczesny - mówi pan Teodor. Dostał rolę Chińczyka - ulicznego sprzedawcy tzw. smażenin, czyli ciepłych przekąsek. Jeździ po deskach sceny wózkorowerem i donośnie zachwala swoje specjały. Jest jednocześnie aniołem stróżem tytułowej bohaterki - Klary. W scenie na ulicy, gdzie trafiła jako prostytutka, recytuje jej wiersze o mi­łości. Spektakl miał premierę 30 listopa­da. Dla Pawła Miśkiewicza, dyrektora ar­tystycznego Teatru Polskiego, reżysera "Przypadku Klary", praca z obcokrajow­cem nie była nowym doświadczeniem.

- W "Śniadaniu u Tiffany'ego", moim pierwszym spektaklu, jaki robiłem w Kra­kowie, wystąpił Brazylijczyk - mówi dyrektor Miśkiewicz. - Z cudzoziemcami zawsze trzeba uważać najbardziej na to, żeby w ich mowie nie przestało być sły­chać, że nimi są - stwierdza. - Mocno zagrała odmienność kulturowa. Udało nam się nawet wykorzystać jego doświad­czenie operowego śpiewaka - mówi re­żyser.

Wspólnie z kolegą, który mieszka w Hollywood, Thong Nguyen-Van chce nakręcić film. - Zdjęcia do niego pow­stałyby w Polsce i Ameryce, ale reszta to na razie tajemnica - mówi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji