Artykuły

Białystok. 25 tysięcy zł odszkodowania dla Nałęcz-Niesiołowskiego

Marcin Nałęcz-Niesiołowski wywalczył 25 410 zł od Opery i Filharmonii Podlaskiej. Bowiem sąd uznał, że tylko ta jednostka była jego pracodawcą, a nie zarząd województwa podlaskiego.

Pytał pan, czy jednym ruchem kciuka w górę czy w dół można zdecydować o losie powołanego dyrektora instytucji kultury. Tak, to tak działa - zwróciła się do Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego sędzia. Ale mimo to przyznała mu odszkodowanie za przedterminowe odwołanie go z funkcji szefa Opery i Filharmonii Podlaskiej.

Marcin Nałęcz-Niesiołowski wywalczył 25 410 zł od Opery i Filharmonii Podlaskiej. Bowiem sąd uznał, że tylko ta jednostka była jego pracodawcą, a nie zarząd województwa podlaskiego. Wyrok jest nieprawomocny, ale niezależnie od tego, czy będzie odwołanie, kwota 8 tys. zł ma rygor natychmiastowej wykonalności. Tym sposobem już kolejny sąd - sąd pracy, po sądzie administracyjnym - potwierdził racje dyrygenta.

Nie daje o sobie zapomnieć

Nałęcz-Niesiołowski szefował filharmonii przez kilkanaście lat, a rozstał się z nią na skutek narastającego konfliktu z prawie całą orkiestrą. Muzycy zarzucali dyrektorowi niewłaściwe traktowanie. Skarżyli się, że stale kwestionuje ich umiejętności, organizuje nieoczekiwane i nieuzasadnione egzaminy, źle traktuje osoby starsze, usuwa niepokorne. Mówili wręcz o mobbingu. Oliwy do ognia dolał fakt zatrudnienia na kontraktach, a następnie zwolnienia kilku muzyków. Przyczyniło się to do protestu pracowników filharmonii. W reakcji zmęczony konfliktem zarząd województwa (właściciel filharmonii) wszczął procedurę odwołania dyrektora. Wiosną 2011 roku zrezygnował z trwającej od 1997 roku współpracy. Decyzja została podjęta jednogłośnie, a marszałek województwa Jarosław Dworzański tłumaczył, że nie było na co czekać, trzeba było przywrócić normalne funkcjonowanie placówki.

Nałęcz-Niesiołowski nie pogodził się z decyzją i od półtora roku nie daje o sobie zapomnieć.

Zwrócił się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Białymstoku ze skargą na uchwałę zarządu. Uważał, że zarząd, jedynie głosując, a nie pytając o opinię stowarzyszenia melomanów, złamał prawo. Najpierw sąd odrzucił skargę. Jednak w kwietniu tego roku uznał, że decyzja o odwołaniu Nałęcz-Niesiołowskiego z funkcji dyrektora została wydana z naruszeniem prawa.

Przed sądem pracy z kolei rozpatrywane były inne sprawy - kontraktów, jakie Nałęcz-Niesiołowski zawierał z pracownikami, którzy wcześniej mieli umowy o pracę. Państwowa Inspekcja Pracy zawiadomiła sąd. Ten na początku skazał w trybie zaocznym byłego dyrektora na 3 tys. zł grzywny. W październiku 2011 roku, rozpatrując jego odwołanie, uniewinnił go od zarzutu zatrudniania czterech pracowników w sposób nieprawidłowy. Jako szef placówki miał prawo do zmiany umów, a pokrzywdzeni muzycy mieli świadomość tego, co podpisują.

Kciuk w dół - tak to działa

Tocząca się przed VI wydziałem pracy i ubezpieczeń społecznych Sądu Rejonowego w Białymstoku sprawa długo czekała na rozstrzygnięcie. Została bezterminowo zawieszona w oczekiwaniu na prawomocny wyrok sądu administracyjnego. Nałęcz-Niesiołowski pierwotnie domagał się przywrócenia do pracy, potem roszczenie zmodyfikował na przywrócenie do pracy i odszkodowanie, a w środę zrezygnował z powrotu do pracy. Obstawał już tylko przy odszkodowaniu w wysokości swoich trzymiesięcznych zarobków, gdy jeszcze szefował filharmonii. Od kogo? Pozwał zarówno zarząd województwa, jak i OiFP, niejako z ostrożności, bowiem wcale nie było oczywiste, kto był jego pracodawcą.

Nie kwestionował tego, że został zdymisjonowany, ale okoliczności temu towarzyszące: że decyzja została mu przekazana bez podania powodów i uzasadnienia i że nie zawierała wymaganych prawem opinii, w tym od ministra kultury.

Sąd oddalił powództwo w całości wobec zarządu województwa, bowiem ustalił, że nie zarząd, ale Opera i Filharmonia Podlaska - Europejskie Centrum Sztuki jest w tym przypadku formalnie pracodawcą.

W uzasadnieniu sędzia Marta Kiszowara zwróciła się do Nałęcz-Niesiołowskiego: - Pytał pan, czy jednym ruchem kciuka w górę czy w dół można zdecydować o losie powołanego dyrektora instytucji kultury. Tak, to tak działa. Jednym gestem organizator może odwołać lub powołać dyrektora. Nie było tu naruszenia prawa.

Jednak przyznała, że uchwała zarządu województwa została wydana z naruszeniem przepisów, a konkretnie art. 15 Ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej. Stwierdził to sąd administracyjny, a sąd pracy się na tym prawomocnym wyroku oparł. I od opery należy się odszkodowanie w wysokości, o jaką zabiegał Nałęcz-Niesiołowski.

Łyżka dziegciu w beczce miodu

Dyrygent nie triumfował po wyroku, wręcz można było odnieść wrażenie, że wyszedł z sali rozpraw z uczuciem niedosytu.

- Od początku miałem świadomość, że uchwała zarządu została podjęta z naruszeniem prawa. Ale sprawa jeszcze się nie kończy. Mam wrażenie, że będzie się dalej toczyła. Teoretycznie mogę wnieść o odszkodowanie do sądu cywilnego. Zarząd, podejmując uchwałę niezgodną z prawem, zasługuje na poniesienie konsekwencji - Marcin Nałęcz-Niesiołowski nie wyklucza pozwu cywilnego. Twierdzi, że do prokuratury urząd skierował około 15 zarzutów przeciwko niemu, ale wszystkie zostały odrzucone, żadne z postępowań nie zostało wszczęte. - To druga strona powinna nabrać dystansu i pamiętać o tym, ile szkody wyrządziła w tamtym czasie - dyrygent odbija piłeczkę w stronę podlaskich samorządowców. Twierdzi też, że do dziś nie otrzymał zaproszenia na uroczystość inauguracji nowego sezonu w nowym budynku OiFP.

Rzecznik marszałka województwa Jan Kwasowski stanowczo odpiera: - To niemożliwe!

I sugeruje dokładniejsze sprawdzenie skrzynki pocztowej, bowiem zaproszenie do Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego zostało wysłane w pierwszej kolejności. Na ten sam adres, na który dochodzi bez przeszkód korespondencja sądowa. Kwasowski nie ma wiele do dodania, poza tym, że formuła współpracy z byłym dyrektorem się wyczerpała, jest nowy dyrektor - Roberto Skolmowski - i mnóstwo ważnych wyzwań. Przyznaje, że wszyscy są już zmęczeni przepychankami z byłym dyrektorem: - To taka łyżka dziegciu na dnie beczki miodu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji