Artykuły

Blisko Bronowic

W piątek Jerzy Grzegorzewski pokazał "Sędziów" Wyspiańskiego. Na przyszły rok zapowiada "Wesele". To propozycja repertuarowa bardzo przemyślana - reżyser wielokrotnie podkreślał nierozerwalny związek obu utworów. I w "Sędziach" stara się to wykazać. Tragedia zawiera liczne aluzje i cytaty z "Wesela". Czy ten zabieg łączący ze sobą dwa dramaty jest uzasadniony? Na to pytanie trudno dziś odpowiedzieć.

Grzegorzewski na Scenie przy Wierzbowej buduje literackie uniwersum dramaturgii Wyspiańskiego.

Ponura historia z sądowej kroniki, będąca dla Wyspiańskiego inspiracją do stworzenia tragedii o antycznym wymiarze i biblijnym języku, mogła rozegrać się tuż obok bronowickiej chaty, w której rozbrzmiewał znany krakowiak "Albośmy to jacy-tacy". I rzeczywiście - przez przezroczyste ściany karczmy Samuela widzimy co pewien czas tańczących weselnych gości. Krakowiak, w bardzo interesującym opracowaniu muzycznym Stanisława Radwana, niepokoi dysonansami, wciąż uświadamiając, że gdzieś obok odbywa się bronowickie "Wesele". Scena wejścia księdza z wiatykiem dla konającej Jewdochy została spuentowana drobnym cytatem z "Wesela": "Ksiądz dobrodziej, bardzo miło...". Przez przedstawienie przewija się para Rachel-Poeta.

Dziś, gdy nie wiemy jeszcze, co twórca zaproponuje nam w "Weselu", można zauważyć, że ten zabieg można kontynuować w nieskończoność i do "Sędziów" wprowadzić na przykład Radczynię z "Wesela", która z kolei może okazać się panią Dulską z dramatu Zapolskiej. Wielu widzów pamięta zapewne słynną ekranizację "Sędziów", dokonaną ćwierć wieku temu przez Konrada Swinarskiego, jej niezwykłą emocjonalność na miarę antycznej tragedii. To przedstawienie zdaje się być jej przeciwieństwem - namiętności targające bohaterami obserwujemy z pewnego dystansu, Grzegorzewski daje nam ich znaki. Strach wzbudzany przez Samuela (Jerzy Trela) Krzysztof Globisz (Natan) sygnalizuje narastającym drżeniem ciała. Skomplikowane relacje pomiędzy postaciami zaznaczane są tu kreską niezwykle subtelną.

Inscenizator komentuje budowaną na scenie rzeczywistość. Widać to zwłaszcza w scenie wejścia Sędziów - czterech figur ubranych w ciężkie barokowe peruki. Ich bezduszność i karykaturalność podkreślają jeszcze kwestie śpiewane mechanicznie z towarzyszeniem smyczkowego kwartetu.

Myliłby się jednak ten, kto uważałby przedstawienie Grzegorzewskiego za dzieło wychłodzone. Jego tonacja zmienia się dzięki postaci Joasa - zagranej przez Dorotę Segdę. Jej interpretacja sprawia, że ponury świat Wyspiańskiego oglądamy oczami żydowskiego chłopca, mistyka i artysty. Segda po mistrzowsku zbudowała postać obdarzoną chorobliwą nadwrażliwością, przez cały czas pozostającą jakby w transie. Scena śmierci Joasa, stojącego z rozkrzyżowanymi rękami, podtrzymywanego przez Samuela, to najbardziej wstrząsający moment tego przedstawienia.

Samuel zagrany przez Jerzego Trelę ma ogromną wewnętrzną siłę i magnetyczny niemal wpływ na ludzi. Trela zaskakuje słynnym monologiem z finału sztuki. Ten skowyt człowieka, któremu zawalił się cały świat, w powściągliwej interpretacji Treli jest raczej uświadomieniem sobie całkowitej klęski i pokornym poddaniem się woli Boga.

Przyzwyczailiśmy się do kolejnych wybitnych ról Mariusza Benoit, który w tym przedstawieniu zagrał Dziada. Warto też zwrócić uwagę na świetną Jewdochę w wykonaniu młodej aktorki Ewy Konstancji Bułhak, którą wreszcie znalazła możliwość pokazania talentu w wielkim repertuarze.

"Sędziowie" Jerzego Grzegorzewskiego to przedstawienie tajemnicze, kryjące w sobie niejedną interpretacyjną zagadkę. Na ich rozwiązanie przyjdzie nam jeszcze poczekać - do premiery "Wesela".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji