Artykuły

Wypatrywanie Boga w martwym wszechświecie

To spektakl piękny i intrygujący przede wszystkim ze względu na nowatorskie odczytanie tekstu Moliera i nieoczekiwany wymiar, jaki zyskuje w inscenizacji Grzegórzeckiego. Jego Don Juan, także dzięki świetnemu, szalenie teatralnemu przekładowi Jerzego Radziwiłowicza, przybiera ton poważny. Stanowi krytykę kultury z wszechobecną hipokryzją i obłudą, ale również krytykę religii. Takie rozłożenie akcentów niesie konsekwencje dla całości materii przedstawienia.

Don Juan, kolejna wielka kreacja Jerzego Radziwiłowicza, to człowiek naznaczony śmiercią, wyobcowany, zepchnięty w siebie, nieszczęśliwy. Od samego początku spektaklu, kiedy długo przechadza się po scenie milczący i posępny, jawi się jako ktoś pozostający "obok". Rozgląda się i słucha jakby znalazł się w nowej, nieznanej przestrzeni. Ten świat nie jest jego światem, ten Bóg nie jest jego Bogiem. Niczym Upiór z "Dziadów" powraca, aby odegrać kolejną (najważniejszą) rolę w Theatrum Mundi i dokończyć swe człowiecze sprawy. Radziwiłowicz gra w sposób skupiony, wyrachowany, antyemocjonalny. Jest majestatyczny, wyniosły, ironiczny, swoją grę poddaje powolnemu, grobowemu rytmowi gestu, mimiki i głosu, którego intonacja i barwa każe zawołać za Sganarelem: "Na rany Chrystusa, ale pan gada!". Bowiem cała tragedia rozgrywa się we wnętrzu tego bluźnierczego lubieżnika. Taka introwertyczna koncepcja roli jest szalenie trudna aktorsko, ale Radziwiłowicz (co udowodnił choćby statyczną Wielką Improwizacją w krakowskich "Dziadach - dwunastu improwizacjach") wydaje się być mistrzem w tej materii.

Taki Don Juan zyskuje godnego Sganarela - Jan Peszek w roli sługi doskonale wygrywa tragizm i smutny, gorzki humor tej groteskowej postaci. Jest błaznem obciążonym świadomością zbliżającej się katastrofy, nie jest mędrkiem, ale niemal mędrcem, który wie znacznie więcej niż mówi. Uwięziony w roli giermka, pozbawiony wpływu na wydarzenia przywodzi na myśl portret Stańczyka autorstwa Jana Matejki. To wspaniała rola, doskonale wyzyskująca tragikomiczne predyspozycje aktora.

Ale warszawski "Don Juan" to nie tylko duodram - świetne kreacje stworzyli także: Anna Majcher, Wojciech Malajkat i Zbigniew Zamachowski (dublura), Józef Duriasz, Włodzimierz Press.

Całości dopełniła muzyka Stanisława Radwana oraz piękne (choć nie do końca czytelne) geometryczno-pałacowe dekoracje i kostiumy (rodem z filmów Petera Greenawaya) Barbary Hanickiej. W przeciwieństwie do Sganarela, gdańska publiczność otrzymała swoją zapłatę z nawiązką, a owacja na stojąco była tego najwyższym wyrazem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji