Artykuły

Pytania o granice bezkarności, czyli Don Juan w Teatrze Studio

Niedoskonałość świata prowokuje do buntu. Gorzej, gdy bunt prowadzi do zatracenia. Piekło byłoby pełne buntowników, gdyby Pan nie zesłał im Anioła Przebudzenia. Ksiądz Piotr ratuje przed bluźnierstwem Konrada z III części "Dziadów", miłość Soni odkupi grzech Raskolnikowa ze "Zbrodni i kary", Posąg Komandora wymierzy sprawiedliwość najpyszniejszemu z pysznych, bohaterowi Molierowskiego dramatu "Don Juan".

Kolejną inscenizację tej właśnie sztuki przygotował Teatr Studio w znakomitej reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego. W roli głównej wystąpił gościnnie wybitny aktor krakowskiego Teatru Starego Jerzy Radziwiłowicz.

Don Juan w interpretacji Radziwiłowicza nie ma nic wspólnego z legendarnym uwodzicielem, aż dziw, że ten zimny, wyrachowany szlachcic zdobywa bez trudu tyle serc niewieścich. Don Juan Radziwiłowicza to prowokujący z matematyczną dokładnością obrazoburca, odrażający eksperymentator, dla którego nie ma tabu ni świętości - a może to zrozpaczony biernością swoich ofiar i nierychliwością Boga desperat?

Tak czy inaczej, przedstawienie Grzegorzewskiego mimo fajerwerków inscenizacyjnych wymaga od widza sporego wysiłku intelektualnego, by rozpoznać "kto jest kto". Innymi słowy, jaki diabeł siedzi w tym gładko uczesanym Don Juanie.

Ostateczna refleksja to przeświadczenie, że w odwiecznej walce dobra ze złem, dla pewności lepiej znaleźć się po stronie dobra.

Gdy kusiciel przyjmuje postać tak odpychającą, jaką stworzył z aktorskim rozmysłem Jerzy Radziwiłowicz (znany z tak głęboko ludzkich kreacji, jak niedawno przypomniany filmowy Birkut w "Człowieku z marmuru", czy Maciek Tomczyk w "Człowieku z żelaza"), to oprzeć mu się łatwiej; gorzej, gdy grzech mami tysiącem barw. Taką właśnie uwodzicielską siłą emanował w kreacji Don Juana Andrzej Seweryn, w niedawno pokazanej telewizyjnej inscenizacji młodego reżysera Leszka Wosiewicza. Wytrawnym teatromanom, i nie tylko im, porównania ekranowych i scenicznych rozwiązań dostarczają ogromnej frajdy. Ileż bowiem emocji może wzbudzić dyskusja, czy Grażyna Szapołowska w telewizyjnej roli Elwiry nie jest bardziej prowokatorką niż ofiarą, który z dwóch Scanarelów, telewizyjny Zamachowski czy teatralny Peszek, jest przywiązany do swego pana bardziej szczerze? Który boleje nad jego duchowym upadkiem naprawdę, a który tylko udaje? Telewizja coraz częściej stwarza nam okazję do takich twórczych porównań, mierząc się z teatralnymi sztukami z nie gorszym skutkiem niż renomowane sceny. Domowe "teatralne warsztaty" stanowić mogą niezłą rodzinną rozrywkę, którą jako zapalona teatromanka ogromnie polecam. A mówiąc już bardziej serio: te dwie inscenizacje Molierowskiego tekstu uświadamiają nam, że "Don Juan" to wielki dramat filozoficzny zarówno w płaszczyźnie egzystencjalnej, jak i religijnej. Bo jakkolwiek brzmi to nieco górnolotnie, utwór ten pokazuje przecież problemy, wobec których często stajemy bezradni. Pytania o granice moralności, o granice grzechu i bezkarności są pytaniami nas wszystkich. Zwłaszcza dzisiaj.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji