Artykuły

Taniec jako dobro narodowe

Portal taniecpolska.pl jest wejściówką do świata tańca, przekazuje wszystkie niezbędne informacje, żeby się w nim sprawnie poruszać. To wielka baza danych osób związanych z tańcem - tancerzy, choreografów, krytyków, a do tego "giełda informacji" o tym, co dzieje się właśnie w tańcu.

W jesiennym numerze Więzi dyskutują: Katarzyna Gardzina-Kubata, Anna Królica i Joanna Szymajda oraz Katarzyna Jabłońska i Ewa Karabin. WIĘŹ: Czy taniec w naszym kraju jest traktowany jak dobro narodowe? Taki status ma niewątpliwie muzyka, literatura, teatr - to sfery sztuki, które się promuje, o które się dba. A taniec? Anna Królica: - Zależy, o jakim tańcu mówimy. Co do baletu i jego miejsca w kulturze nie ma żadnej dyskusji. Balet zaczął się kształtować w XVI wieku, tylko chwilę później niż teatr narodowy - rozumiany jako część kultury sarmackiej, a nie jako instytucja, która powstała dopiero w 1765 r. Nawiązuję tu do autorskiej koncepcji Dariusza Kosińskiego, przedstawionej w książce "Teatra Polskie", w której profesor znacząco poszerzył zakres mówienia o teatrze narodowym.

Balet powstał w obrębie kultury mieszczańskiej, która miała na celu spajanie wspólnotowości, tworzenie świadomości, budowanie tożsamości. Polski balet świetnie się wpisał w tę tradycję i w niej się kształtował przez kolejne stulecia. Bardziej problematyczne jest ujęcie tańca współczesnego, który pojawia się zdecydowanie później i jest związany z przemianami obyczajowymi na początku XX w., wprowadza innego rodzaju kostium, który nie od razu został przyjęty przez publiczność. Ten gatunek ciągle jeszcze jest słabo zadomowiony w świadomości społecznej i obecny w mediach. Utworzony w 2009 r. Instytut Muzyki i Tańca ma szansę upowszechniać i pokazywać taniec współczesny jako kolejną formę tańca - obok baletu - któremu należy się prestiż i uznanie tak samo jak innym sztukom.

Katarzyna Gardzina-Kubata: - Powstanie IMiT świadczy o tym, że nasze państwo zaczyna traktować taniec równorzędnie z innymi dziedzinami sztukami, a to znaczy, że stanowi on dobro narodowe.

Joanna Szymajda: - Warto tu również wspomnieć o drugiej stronie medalu w relacjach państwa i sztuki. Taniec bywa niekiedy upolityczniany i manipulowany przez władze. W okresie socrealizmu w Polsce i innych krajach realnego socjalizmu za dobro narodowe uznawano przede wszystkim taniec ludowy, związany z kulturą wiejską, a nie tak wysublimowaną sztukę jak balet. Wskutek takiej polityki państwowej w krajach socrealistycznych wykształcił się stylizowany folklor przystosowany do warunków scenicznych. W ten sposób taniec ludowy tracił swoje naturalne wartości, bo przede wszystkim musiał być wspaniałym widowiskiem, eksplozją witalności, a wiadomo, że tradycyjny taniec regionalny nie był aż tak spektakularny. Na scenie spontaniczność wykonania musiała ustąpić miejsca skomplikowanym choreografiom.

WIĘŹ: Protektorat państwa może oczywiście również szkodzić. Jak zmieniła się sytuacja po roku 1989, gdy sztuka mogła wreszcie wyzwolić się spod cenzury i manipulacji władzy?

Gardzina-Kubała: - Po upadku poprzedniego ustroju szeroko pojęty balet - prezentowany zazwyczaj na scenach operowych w naszym kraju - jeszcze bardziej stracił na znaczeniu. Przez prawie dwadzieścia lat po 1989 r. balet był "sztuką odsuniętą", z racji jego wcześniejszej przyjaźni z baletem radzieckim - skądinąd mającym bardzo wysoki poziom - który miał przemożny wpływ na naszą twórczość baletową. Z tego powodu nasz balet ulegał coraz większemu skostnieniu - nie dopuszczano nowinek baletowych z Zachodu, nie nadążaliśmy za rozwojem sceny światowej, więc publiczność, media i krytyka uznawały nasz balet za przestarzały, ciągle goniący światową czołówkę.

Z drugiej strony, niełatwa była też sytuacja tańca współczesnego, który nie był popierany przez oficjalne instytucje kultury i musiał rozwijać się poza nimi, w związku z czym miał dużo trudniejszy start. Taniec współczesny w polskim wydaniu przez długi czas - poza pojedynczymi zespołami w rodzaju Polskiego Teatru Tańca czy Śląskiego Teatru Tańca - oznaczał działania niszowe. Dobrze, że teraz został włączony w oficjalny nurt, bo zdecydowanie na to zasługuje. Przy skromnych środkach zdołał wypracować swój styl i śmiało można go zestawiać z innymi gatunkami tańca.

Szymajda: - Warto tutaj odnieść się do przykładu Francji, bo on doskonale pokazuje, że wola polityczna może z dobrym skutkiem wypromować pewne trendy w kulturze. W latach 70. i 80. XX wieku francuskie władze uznały, że taniec współczesny będzie produktem eksportowym Francji, zatem otrzymał oficjalne państwowe wsparcie, co dało mu niesamowitą promocję. Nazwiska najlepszych choreografów i tancerzy są tak samo znane jak nazwiska reżyserów filmowych i aktorów. Wzmacnia to także cały system edukacji tanecznej w szkołach. W Polsce, żeby choreograf stał się rozpoznawalny, naprawdę musi bardzo ciężko pracować, a i tak nigdy nie zdobędzie takiej popularności jak np. reżyser filmowy.

Wejściówka do świata tańca

WIĘŹ : W Polsce od lat funkcjonują Instytut Książki i Instytut Teatralny. Dlaczego tak długo trzeba było czekać na powstanie Instytutu Muzyki i Tańca?

Szymajda: - Zawsze - niestety i na szczęście - przy takich inicjatywach potrzebny jest pewien akt woli politycznej. Minister Zdrojewski zdecydował się na ten krok właśnie teraz, ale poprzedziły go kilkuletnie starania środowiska, które wcześniej założyło Otwarte Forum Środowisk Sztuki Tańca i w jego ramach dyskutowało o idei instytutu. I tak zapowiedziany na Kongresie Kultury w 2009 roku Instytut Tańca przekształcił się później w Instytut Muzyki i Tańca. Środowiska muzyczne poczuły się nieco dotknięte faktem, że nie powstał raport o muzyce na tenże Kongres oraz tym, że nie mają własnego instytutu i najprawdopodobniej ze względów finansowych powstał instytut zajmujący się nie tylko tańcem, ale też muzyką. Mamy nadzieję, że ostatecznie uda się wyodrębnić z niego dwa instytuty, bo muzyka i taniec to de facto dwie oddzielne polityki i finansowanie, inna infrastruktura itd.

Królica: - Uznanie autonomii tańca jest tu kluczowym problemem. Balet zawsze funkcjonował przy scenie operowej. Po wojnie sytuacja jeszcze się pogorszyła, ponieważ przestały funkcjonować niezależne trupy i zespoły baletowe, które odtąd musiały działać w obrębie teatrów, i to jeszcze w jednym departamencie z operą. Wtedy zaczął pojawiać się kłopot z postrzeganiem tańca baletowego jako gatunku niezależnego. Dodatkowo doskwierał nam brak kadry akademickiej zajmującej się tańcem. Nie ma nawet wspólnej, uznawanej przez środowisko definicji tańca ani bogatej literatury specjalistycznej w języku polskim. Badacze posługują się tymi definicjami, do których dotarli w tekstach obcojęzycznych, nie ma powszechnie dostępnych materiałów czy ustalonego kanonu, stanowiącego punkt wyjścia do szerszej debaty. Moim zdaniem, jednym z powodów, dla których Instytut powstał dopiero teraz, jest niewystarczająca liczba naukowców i stojących za nimi instytucji, które mogły lobbować za koniecznością powstania.

WIĘŹ: - Czy IMiT zamierza inicjować działania mające na celu ożywienie życia naukowego?

Szymajda: - Bezpośrednio nie, bo to nie leży w naszej gestii jako placówki nienaukowej, ale pośrednio oczywiście tak. W tej chwili skupiliśmy się na dwóch głównych projektach: "Scenie dla Tańca" i "Wspieraniu Aktywności Międzynarodowej". Oba są otwarte na artystów z całego kraju i cieszą się sporym powodzeniem.

"Scena dla Tańca" ma za zadanie umożliwienie prezentowania spektakli tanecznych między festiwalami, bo trzeba dodać, że z reguły oglądać je można wyłącznie w ramach festiwali. Początkowo był to projekt skierowany głównie do teatrów dramatycznych, które dysponują wolną sceną, żeby publiczność teatralna mogła przychodzić także na pokazy taneczne. Okazało się jednak, że współpraca z teatrami była dla zespołów bardzo trudna - nie były traktowane partnersko. Od tego roku zaczęliśmy w większym stopniu wspierać tournee regionalne, czyli występy w mniejszych ośrodkach, niekoniecznie w teatrach dramatycznych. Pomysł się sprawdził, sale w małych miastach są zazwyczaj pełne, bo publiczność jest ciekawa niespotykanej na co dzień formy sztuki.

Drugi program adresowany jest do osób, które chciałyby podnieść swoje kwalifikacje przez pobyt i naukę za granicą. W tym roku z naszego wsparcia korzysta dwanaście osób wyłonionych w ramach konkursu.

Zimą 2012 r. po raz pierwszy uruchomiliśmy projekt "Agon. Program zamówień kompozytorsko-choreograficznych", w którym kompozytor i choreograf wspólnie przygotowują nowy utwór muzyczny z choreografią, a następnie prezentują go na jakimś krajowym festiwalu. Chcemy w ten sposób wspierać współpracę między środowiskiem tanecznym i muzycznym.

Ponadto mamy cały szereg działań edukacyjnych, np. zajęcia dla dzieci ze szkół i ośrodków wychowawczych - "Myśl w ruchu". W ich ramach dzieci uczestniczą w warsztatach tanecznych, chodzą na spektakle i poznają historię tańca. Zajęcia te potwierdzają, jak duże możliwości wychowawcze ma taniec. Organizujemy również warsztaty taneczne dla seniorów. Uczestnicy tych spotkań wykazują wielkie zaangażowane - słuchają wykładów, chodzą na spektakle, dyskutują o nich.

Królica: - Trzeba tu koniecznie wspomnieć jeszcze jedną bardzo ważną inicjatywę instytutową - prowadzenie portalu taniecpolska.pl. To wielka baza danych osób związanych z tańcem - tancerzy, choreografów, krytyków, a do tego "giełda informacji" o tym, co dzieje się właśnie w tańcu.

Szymajda: - To strona ważna dla samego środowiska, gwarantująca systematyczne przekazywanie wiedzy o naszych artystach i wydarzeniach. Publikujemy teksty, które ożywiają wiedzę o historii tańca, prezentujemy materiały, które naprawdę trudno znaleźć. A wkrótce uruchamiamy anglojęzyczną wersję tej strony, żeby wielbiciele tańca z zagranicy mogli się czegoś o nas dowiedzieć.

Królica: - Jeśli ktoś chciałby spontanicznie włączyć się w oglądanie tańca, to wystarczy wstukać sobie ten adres i od razu wiadomo, gdzie można aktualnie obejrzeć dany spektakl. To ważne, ponieważ taniec wędruje, mamy bardzo mało teatrów, które zajmują się tylko i wyłącznie pokazywaniem tańca. Portal taniecpolska.pl jest wejściówką do świata tańca, przekazuje wszystkie niezbędne informacje, żeby się w nim sprawnie poruszać.

Gorset klasyczny i słowiańska dusza

WIĘŹ: Dlaczego dopiero w 2009 r. zdecydowano o powołaniu Polskiego Baletu Narodowego?

Gardzina-Kubała: - W krajach, które były - tak jak my - pod wpływem radzieckim, działały balety narodowe, zresztą to widać nawet w nazewnictwie, często występuje tam np. Teatr Narodowy Opery i Baletu. U nas długo był Teatr Wielki - pozostałość jeszcze po czasach carskich -a w tym teatrze opera i na samym końcu balet. W czasach zaborów balet narodowy miał odzwierciedlać naszą kulturę i tożsamość, ale na to nie pozwolili zaborcy i spektakle o tematyce narodowej zamienili na spektakle obce. Operę spotkało to samo, ale jednak jej moc oddziaływania była większa, bo muzykę Moniuszki można było sobie nucić i grać w salonach, a balet pozbawiony możliwości prezentowania swoich spektakli niemal przestawał istnieć w świadomości społecznej. Balet inspirowany polską kulturą nie miał okazji się rozwinąć - najpierw przeszkodziły zabory, a potem komunizm.

WIĘŹ: A czy dziś Polski Balet Narodowy, kierowany przez cenionego w świecie choreografa Krzysztofa Pastora, ma jakąś specyficznie polską jakość? Czy w ogóle można wyróżnić taką kategorię?

Królica: - Coś jest na rzeczy, dostrzegam próby budowania wspólnotowości i kierowania uwagi na tradycję narodową. Pierwszy balet, który Krzysztof Pastor wystawił w swojej własnej choreografii, "I przejdą deszcze", to ewidentnie nawiązanie do Baczyńskiego, do powstania warszawskiego, do okresu wojny. W tym balecie nie ma dosłowności, ale jest próba przepracowania polskości - to już bardziej nowoczesne myślenie o narodowości. Pomysł na inscenizację "Święta Wiosny" przez pokazanie trzech różnych wariantów interpretacyjnych, począwszy od prapremierowej rekonstrukcji, to ukłon w stronę wspólnotowości europejskiej. Te wielkie spektakle baletowe, które możemy zaliczyć do europejskiego kanonu, w każdym kraju zostają niejako wchłonięte jako własne. Choć trochę brakowało tu polskiej wersji "Święta..."

Polskich interpretacji "Święta Wiosny" było już na warszawskiej scenie kilka, i to całkiem niedawno, a tych kultowych choreografii nie mieliśmy dotąd okazji oglądać. To było zderzenie naszej tradycji z tym, co Zachód już dawno na ten temat powiedział, pokazanie tego, co dobre w konkretnym wykonaniu, albo tego, co na żywo nie było do tej pory do obejrzenia w Polsce. To otwarcie kolejnych mikrokosmosów, nowe światy dla baletu, który ciągle w Polsce jest postrzegany jako konserwatywny i skostniały. Nasz rozwijający się zespół świetnie sobie daje radę w kolejnych technikach, to jest naprawdę fascynujące.

A wracając do zagadnienia polskości, wydaje mi się, że naszą specyfikę da się wyodrębnić raczej w treści spektakli niż w formie czy języku. Bardzo często nasi choreografowie sięgali do polskiej literatury, to stanowiło o naszej odrębności. Z drugiej strony, w balecie mówi się o specyficznym polskim psychofizycznym typie tancerza. Nie jest on taki jak superwykształcony klasyczny tancerz rosyjski ani tak wielozadaniowy i wszechstronny jak tancerz zachodni. Polski tancerz to połączenie duszy słowiańskiej z bardzo rozbudowanym aktorstwem, które ujawnia się uwolnione z gorsetu klasycznej formy baletu. Wielu zachodnich choreografów, którzy tu przyjeżdżali, podkreślało, że polscy tancerze nie są tylko odtwórcami, że nawet w tym gorsecie klasycznym jest w ich tańcu prawdziwe przeżycie i dobre aktorstwo.

WIĘŹ Jak Panie oceniają trzy lata działania Polskiego Baletu Narodowego?

Gardzina-Kubała: - Zmianę jakościową i różnorodność repertuaru na warszawskiej scenie baletowej mogą zauważyć nawet widzowie przygodni. Nie można dostać biletów na spektakle Polskiego Baletu Narodowego i już samo to świadczy, że zespół zyskał rozgłos i jego prace podobają się publiczności. Bo cóż z tego, że w wąskim gronie chwalimy jakiś spektakl, skoro widownia świeci pustkami? Pamiętam, że kilka lat temu był fantastyczny wieczór baletów Jiriego Kyliana, ale zabrakło wsparcia dyrekcji i niemal bez echa zszedł z afisza. Dziś śmiało mogę polecić każdą premierę PBN. Różnorodny repertuar, nadrabianie "kanonicznych" zaległości z przeszłości, jak choreografie Balanchine'a, Bejarta i innych gigantów XX-wiecznego baletu, pobudzenie polskiej twórczości choreograficznej, młody, dynamiczny zespół -plusy PBN można wymieniać długo.

WIĘŹ Mamy szansę podbić świat naszym tańcem?

Królica: - Niestety, jesteśmy chyba wciąż zbyt mało widzialni na międzynarodowej scenie, ale na pociechę mamy Polskie Platformy Tańca -przegląd osiągnięć polskiego tańca współczesnego przy udziale zaproszonych zagranicznych kuratorów, dziennikarzy, dyrektorów festiwali. To przede wszystkim ułatwia pracę specjalistom, którzy nie są w stanie we wszystkich krajach oglądać wszystkich premier równocześnie. Dlatego grupa ekspertów z danego kraju wybiera spektakle z ostatnich dwóch lat wedle kryteriów przyjętych w danej edycji. Pierwsza Platforma odbyła się w Warszawie w roku 2003 przy okazji festiwalu Ciało/Umysł i organizatorzy chcieli pokazać przede wszystkim tancerzy niezależnych. Później doszli do wniosku, że takie zespoły jak Śląski Teatr Tańca czy Polski Teatr Tańca mimo statusu instytucji także potrzebują promocji, bo sytuują się jednak blisko formacji niezależnych. Dlatego przy następnych edycjach założenia Platformy nie były tak restrykcyjne. Niestety, po pierwszej Platformie idea na jakiś czas zamarła, zapewne ze względów finansowych, i drugą edycję przeglądu zorganizowano dopiero w 2008 r., tym razem w Poznaniu. W grudniu 2012 r. spotkamy się już po raz czwarty. Zagraniczni fachowcy chcą do nas przyjeżdżać, wydaje się więc, że mamy do zaoferowania coś, co dla publiczności z innych krajów może być ciekawe.

WIĘŹ Czy za tym idą konkretne zaproszenia, propozycje współpracy?

Szymajda: - Nasi młodzi artyści są coraz częściej zapraszani za granicę. Ważne jest też to, że goście przeglądu mogą przekonać się, jak różnorodny jest polski taniec współczesny, jakie daje możliwości, zyskać świadomość istnienia tylu świetnych tancerzy.

Królica: - Dodałabym jeszcze, że jest to dobra okazja do spotkania polskiego środowiska, a takich okazji nie jest wiele. Platforma otwiera pole do dyskusji, a nasze doświadczenie pokazuje, że zawsze są one szalenie emocjonalne. Ludzie chcą rozmawiać i brakuje im takiej możliwości.

0 tańcu nie tylko na lodzie

WIĘŹ: Od kilku lat obserwujemy w telewizji wysyp różnych programów tanecznych. Wydawałoby się, że bezpośrednim skutkiem tego zjawiska powinien być wzrost zainteresowania sztuką tańca, więcej transmisji spektakli i wyższa frekwencja w teatrach. Czy tak się dzieje?

Gardzina-Kubała: - Nie, bo media, nawet publiczne, nie promują artystów w tej dziedzinie. Coraz rzadziej można obejrzeć transmisje spektakli baletowych czy przedstawień tańca współczesnego, w nielicznych programach poświęconych kulturze rzadko mówi się o tańcu.

Szymajda: - Raz jeszcze wrócę do przykładu Francji, bo tam wielcy artyści z dziedziny tańca są traktowani jak dobro narodowe. Nazwisko pierwszej solistki opery pojawia się regularnie w prasie. Widzowie na spektaklach obserwują i komentują każdy skok, znają nazwiska połowy zespołu - to jest element życia towarzyskiego. U nas nawet widzowi obeznanemu z baletem trudno wymienić więcej niż dwa-trzy nazwiska. Brakuje nam obecności tańca w mediach, nawet w tym lżejszym dyskursie.

Królica: - Dziwi zwłaszcza brak tańca teatralnego w telewizji, bo wydawałoby się, że jest to idealne medium dla sztuki, która posługuje się ciałem i obrazem. Taniec na ekranie to dobre połączenie, z drugiej strony intensywniejsza obecność tańca w prasie zaowocowałaby wypracowaniem nowego języka do mówienia o tańcu. Środowisko taneczne potrzebuje krytyków i recenzentów, którzy postarają się oddać atmosferę danego spektaklu i specyfikę ruchu. Publiczność woli czytać o idei spektaklu.

Publiczność nie zawsze jest w stanie właściwie odebrać spektakl z tańcem w roli głównej, bo często w ogóle nie jest przygotowana do rozumienia języka, którym operuje taniec.

Gardzina-Kubata

Królica: - Taniec posługuje się pewnego rodzaju metaforą, jest niedosłowny, aby go zrozumieć, trzeba wrzucać go w różne siatki skojarzeń i pojęć. Tego można się nauczyć, ale trzeba mieć minimum wiedzy i możliwość wymiany wrażeń z innymi widzami. Jak to zrobić, gdy w prasie, radiu, telewizji jest tak mało tańca?

W rozmowach o tańcu używamy pewnych specyficznych terminów, które po przeczytaniu trzech czy czterech recenzji już są dla widza oczywiste. Niestety, przeciętny czytelnik prasy zbyt rzadko może na nie trafić, zatem ciągle musimy powtarzać te same rzeczy od samego początku. To bardzo utrudnia przekaz. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś każdą wypowiedź o książkach rozpoczyna od tłumaczenia, czym jest beletrystyka! Nawet dziennikarze, którzy przeprowadzają ze mną rozmowy o wydarzeniach tanecznych, zawsze zaczynają od pytania: "Czym jest teatr tańca?", a przecież tłumaczono to już dziesiątki razy, od tego zaczynam niemal każdy swój artykuł.

Gardzina-Kubała: - To efekt całkowitego braku edukacji tanecznej. Na żadnym poziomie nauki nie jest przekazywana wiedza o tańcu. Już nie mówię o oddzielnym przedmiocie (nie przesadzajmy, chociaż pomarzyć miło), ale czemu nie włączać jej elementów w lekcje muzyki, historii czy języka polskiego? W szkole dziecko dowie się, czym jest klucz wiolinowy, co jest przecież dość specjalistyczną wiedzą z zakresu muzyki, ale nie ma szans na informację, co to jest teatr tańca, con-tact-improvisation czy pas de deux.

Królica: - Również dotarcie do literatury o tańcu wymaga znacznie więcej energii niż do materiałów z każdej innej dziedziny. Tych książek po prostu nie ma, nie są tłumaczone, nie pojawiają się w księgarniach. Nie ma szans, by przypadkiem zauważyć w księgarni pięć książek na temat tańca, ich po prostu nie ma na półkach.

Gardzina-Kubała: - Ostatnio zastanawiałam się nad tym, czy warto uczyć kolejne pokolenie młodych ludzi krytyki tańca, skoro i tak nie będą mieli gdzie później się realizować? Osoby chcące pisać o tańcu, o konkretnym wydarzeniu - zarówno bardziej teoretycznie, naukowo, jak i praktycznie - napotykają ścianę. Teksty o teatrze? Proszę bardzo - recenzja z otwarcia galerii, z wystawy malarstwa, rzeźby, z premiery kinowej - czemu nie. Ale jeżeli ktoś przychodzi z tematem tańca, to prawie zawsze spotka się z odmową. Od redaktora działu kultury pewnej opiniotwórczej gazety usłyszałam: "Przecież to nikogo nie interesuje" - tu koło się zamyka.

Sztuka do odkrycia

WIĘŹ: Czy spotkanie z tańcem można zacząć w każdym momencie?

Królica: - Kiedyś miałam gościnnie zajęcia z wiedzy o tańcu ze studentami Uniwersytetu Trzeciego Wieku, którzy opowiadali mi, że po tych wykładach mieli uczucie, jakby ktoś przed nimi odsłonił zupełnie nowy świat. Całe swoje dotychczasowe życie spędzili, nie wiedząc, że jest tak duży obszar przeżyć do odkrycia. Ich przykład pokazuje, że nigdy nie jest za późno na spotkanie z tańcem.

Na niektórych uniwersytetach funkcjonują zajęcia o tańcu, sama prowadzę takie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Tam podaję konkretną literaturę, oglądamy spektakle, rozmawiamy o nich. Ścieżka akademicka to duża szansa na popularyzację tańca w Polsce. Dla tych, którzy już skończyli studia, proponuję warsztaty działające przy festiwalach tańca. Takie warsztaty uczą jak pisać o tańcu, oferują zajęcia z analizy spektaklu tanecznego, podstawowy kurs pedagogiki tańca, pokazujący jak patrzeć, żeby zrozumieć taniec i mieć z tego przyjemność. Ruszył też projekt Mobilnej Akademii Krytyki Tańca Jadwigi Majewskiej, który przyjął formę "latającego uniwersytetu" -zajęć odbywających się przy okazji festiwali, gdzie uczy się uczestników, jak pisać i rozmawiać o tańcu. A tych, którzy szukają literatury z zakresu tańca, zachęcam do zaglądania na wspominany już przez nas portal taniecpolska.pl, który może być w tym szalenie pomocny.

WIĘŹ Tyle w teorii, a w praktyce?

Królica: - Zdecydowanie polecam zajęcia na różnego rodzaju warsztatach tanecznych, które nie tylko pomogą lepiej rozumieć taniec sceniczny, ale również samego siebie.

WIĘŹ: Takich warsztatów jest coraz więcej i cieszą się ogromną popularnością. Wcale nie jest łatwo się na nie dostać.

Królica: - Popyt rodzi podaż. To w końcu wymusi, że prasa codzienna oraz inne media bardziej zainteresują się tańcem, przestanie być wpychany w getto tylko dla szczególnie wytrwałych i zakochanych.

WIĘŹ: Skoro o zakochaniu mowa, proszę powiedzieć, jaki spektakl ostatnio Panie zachwycił?

Szymajda: - Mój typ to "Sześć skrzydeł aniołów" Jacka Przybyłowicza - ostatnia część w tryptyku "Opowieści biblijne" w Teatrze Wielkim. Polecam też w najbliższym czasie wrześniowy Międzynarodowy Festiwal Tańca Współczesnego Ciało/Umysł oraz przegląd "IV Dni Sztuki Tańca" w warszawskim Teatrze Wielkim.

Gardzina-Kubała: - Obok wszystkich spektakli Polskiego Baletu Narodowego, tym, którzy lubią klasykę, polecam Jezioro łabędzie Teatru Wielkiego w Poznaniu z choreografią duńskiego tancerza, choreografa i dyrektora Fińskiego Baletu Narodowego Kennetha Greve'a. Jeszcze kilka lat temu powiedziałabym, że skrócenie tego baletu do dwóch godzin to herezja. Tymczasem spektakl poznański nic nie traci, jest piękny, ciekawy, wciągający. To idealne dla widza, który być może nie chce śledzić każdego pas, ale chce obejrzeć pięknie opowiedzianą historię.

Królica: - Wydarzeniem, którego na pewno nie można przeoczyć, jest Międzynarodowe Spotkanie Teatrów Tańca w Lublinie. Warto tam być, bo taniec to ciągle sztuka warta poznawania.

Rozmawiały Katarzyna Jabłońska i Ewa Karabin

***

Katarzyna Gardzina-Kubała - dziennikarka, krytyk muzyczny i baletowy. Przez wiele lat związana z "Życiem Warszawy". Współpracowała z większością fachowych polskich czasopism muzycznych, tj. "Ruch muzyczny", "Muzyka21", "Twoja Muza", "Playbill - Scena Polska". W latach 2008-2010 pracowała na stanowisku sekretarza literackiego Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie.

Anna Królica - krytyk, historyk i teoretyk tańca. W Katedrze Dramatu UJ przygotowuje doktorat na temat pamięci i ciała w Teatrze Śmierci Tadeusza Kantora i Tanztheater Wup-pertal Piny Bausch. Prezes Fundacji PERFORMA. Publikuje w "Teatrze", "Didaskaliach", "Kontekstach". Autorka pierwszej książki o najnowszej historii tańca współczesnego w Polsce - Sztuka do odkrycia. Szkice o polskim tańcu (Tarnów 2011).

Joanna Szymajda - wicedyrektor Instytutu Muzyki i Tańca. Doktor nauk humanistycznych, pracę doktorską Estetyka współczesnego tańca europejskiego po ! 990 obroniła na Universite Paris III Sorbonne Nouvelle i Uniwersytecie Łódzkim. Kuratorka projektów tanecznych. Autorka tekstów naukowych i krytycznych o tańcu współczesnym, publikowanych na lamach m.in. "Dialogu", "Teatru" i "Didaskaliów" oraz "Opcji".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji