Artykuły

Pierwsza dama łódzkiej operetki

Żegnamy legendarną gwiazdę Teatru Muzycznego w Łodzi - KRYSTYNĘ NYC-WRONKO. Pogrzeb zmarłej przed kilku dniami artystki odbędzie się dziś o godz. 11.30 na cmentarzu przy ulicy Ogrodowej. Krystyna Nyc-Wronko zaliczana jest do grona najznakomitszych postaci polskiego teatru muzycznego drugiej połowy XX wieku.

Przez wiele lat współpracowała z łódzkim Teatrem Muzycznym.

To właśnie tutaj stawiała swoje pierwsze kroki na scenie, śpiewała swoje pierwsze arie, wcielała się w tragiczne, komiczne, ale prawie zawsze główne role w operetkowych przedstawieniach. Zagrała blisko pięćdziesiąt pierwszoplanowych ról. Była artystką uwielbianą przez publiczność, ale także przez swoich kolegów i koleżanki.

Droga do sławy

Jeszcze jako uczennica występowała w szkolnym chórze, ale marzenia o śpiewaniu przerwał wybuch wojny. Szesnastoletnia wówczas Krystyna została łączniczką batalionu AK "Miotła". Śpiewała na konspiracyjnych koncertach i w kościelnym chórze. Po wojnie kontynuowała naukę śpiewu. Krystyna Nyc-Wronko ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w Łodzi. Praktycznie od razu, bo w roku 1954, trafiła do Teatru Muzycznego w Łodzi. Był to czas, w którym łódzka operetka przeżywała swój największy rozkwit. Jej dyrektorem był wówczas Antoni Bachliński.

Oficjalnym debiutem artystki była niewielka rola hrabianki Madeleine w operetce Leo Falla pt. "Madame Pompadour", ale już wtedy i publiczność i krytyka były zachwycone jej głosem i warunkami scenicznymi.

Pierwszy sezon artystyczny przyniósł jej role Walentyny w "Wesołej wdówce" Lehara, Adeli i Rozalindy w "Zemście nietoperza" Straussa i Ariadny w "Tajemnicy Dedala" Aniołkiewicza. Kolejne lata zapewniły kolejne niezapomniane role Krystyny Nyc-Wronko, jak podwójna rola w komedii muzycznej "Kiss me Kate" Portera. Powoli stawała się primadonną Teatru Muzycznego.

Piękna Helena i Hrabina Marica

Poza wyjątkowym sopranem, jakim była obdarzona, artystka wyróżniała się także osobistym wdziękiem i zdolnościami aktorskimi, którymi wspomagała się kreując swoje role. W roku 1965 zagrała jedną z najbardziej zapamiętanych i wymagających ról w swojej karierze, rolę Heleny w operetce Offenbacha. Jak wspomina inna łódzka śpiewaczka, Danuta Łopatówna, która pracowała przez wiele lat z Krystyną Nyc-Wronko.

- Na scenie była perfekcyjna, zawsze przygotowana znakomicie. Była primadonną. Nie stawiała bariery między kolegami. Od Krysi doznałam ogromnej życzliwości. Przez wiele lat, kiedy razem grałyśmy, pierwszy raz właśnie "piękną Helenę", nie miałyśmy złych momentów. Była moją koleżanką, przyjaciółką. Teatr bardzo nas zbliżył. Mam dla niej wielkie uznanie za to, że nikogo nie wyróżniała, nie faworyzowała, nigdy nie mówiła nic złego o ludziach. Krysia była wielką gwiazdą, była znakomita, była dla nas wzorcem pracy, znakomitego śpiewu i prawdziwego grania. To się rzadko zdarza, by nie odczuwać rywalizacji, bo zdarzało nam się grać te same role - wspomina Danuta Łopatówna.

Artystki pierwszy raz spotkały się w 1965 roku. Danuta Łopatówna wspomina także rolę Krystyny Nyc-Wronko w przedstawieniu "Hrabina Marica" Kalmana, która zajmuje wysokie miejsce w czołówce najwspanialszych ról w dorobku niezapomnianej artystki. Ta rola wymagała od niej wielkiego zaangażowania, bowiem teatr nie mógł zatrudnić dublerki. Artystka śpiewała swoją partię w każdej z odsłon spektaklu.

- Krysia zagrała wiele ról. Były to między innymi farsy, komedie muzyczne, w których trzeba było wykazać się także od strony aktorskiej. W operetce klasycznej była niekwestionowaną królową. Była zawsze przygotowana i punktualna. Miała przecież dzieci, prowadziła dom i potrafiła to wszystko jakoś pogodzić. - mówi Danuta Łopatówna.

Pełna temperamentu sopranistka zbierała każdego roku pochlebne recenzje nie tylko kry-

tyków, ale także publiczności. Był to czas, kiedy na operetkowe spektakle chodziło się, by usłyszeć wielkie nazwiska, które przyćmiewały tytuły spektakli. Tak właśnie było w przypadku Krystyny Nyc-Wronko. Publiczność chciała uczestniczyć w przedstawieniach "Krainy uśmiechu", czy "Wesołej wdówki", by zobaczyć i usłyszeć właśnie Krystynę Nyc-Wronko. Jednakże artystka zaskoczyła wszystkich i w roku 1975 postanowiła zrezygnować z dalszej kariery.

W tym samym roku odbył się uroczysty benefis sopranistki.

Publiczność przychodziła na spektakle, by ją usłyszeć i zobaczyć

Obecna dyrektor Teatru Muzycznego w Łodzi, Grażyna Posmykiewicz, jako dziecko przychodziła do teatru z rodzicami i przyznaje, że zapamiętała Krystynę Nyc-Wronko.

- Była wtedy niekwestionowaną gwiazdą; w czasie, kiedy pracowała Teatrze Muzycznym, była tu przede wszystkim ona. Bardzo wiele osób przyjeżdżało na spektakle z jej udziałem spoza Łodzi. Miała duże grono wielbicieli. Dzisiaj nasi artyści nie są

tak dobrze znani imiennie, wtedy było inaczej. Wtedy mówiło się o pani Kędzi, o pani Nyc-Wronko, o panu Duńskim, o pani Łopatównie - wylicza Grażyna Posmykiewicz, zżąłem przyznając, że Krystyna Nyc-Wronko po zakończeniu scenicznej kariery nie współpracowała z teatrem, pozostawiając sobie uczestniczenie w życiu historycznym teatru, w rozmaitych jubileuszach, uroczystych premierach.

Wspomnienie Divy

Ostatni kontakt w łódzką publicznością artystka miała w ubiegłym roku, podczas organizowanych w teatrze warsztatów.

- Zapamiętałam ją jako piękną kobietę, wspaniałą artystkę o pięknym głosie. Natomiast jak ją poznałam osobiście, kiedy zaczęłam pracę w teatrze, kiedy była to już starsza pani, to emanowało z niej ciepło. Była bardzo życzliwa dla ludzi, niezwykle pogodna. Wiem, że była chora, ale znosiła to bardzo dzielnie i widać było, że kocha ludzi, kocha teatr. Miałam wrażenie, że czuła się spełniona - zapewnia Grażyna Posmykiewicz i dodaje, że ma ogromny sentyment do artystów, których pamięta z czasów młodości, którzy są legendami teatru.

- Miała bardzo dużo wdzięku scenicznego, tryskała energią. Role, które kreowała, były zawsze nadzwyczaj prawdziwe. Nie stawała na scenie śpiewając arie, często tańczyła, śmiała się. Pamiętam ją właśnie uśmiechnięta i myślę, że za to publiczność ją uwielbiała - dodaje Grażyna Posmykiewicz.

Mariola Cypel od wielu lat związana z łódzkim Teatrem Muzycznym, wspomina czasy, kiedy przychodziła tu jako dziecko. Jej matka śpiewała wtedy w chórze.

- Obserwowałam, podziwiałam panią Krystynę zza kulis, w tych jej największych rolach. Dla małej dziewczynki było to wielkie, niezapomniane przeżycie. Nie raz zdarzało mi się płakać za sceną ze wzruszenia. Od swojej mamy wiedziałam, że pani Krystyna jest wspaniałą śpiewaczką, to się potwierdzało w późniejszych latach, w wielu publikacjach, które czytałam. Miała przepiękny głos - przypomina Mariola Cypel.

Jak napisała Elżbieta Krawiec w książce "Operetka i Teatr Muzyczny w Łodzi": - Ta wybitna, ceniona i lubiana artystka z niebanalną biografią, legendarna już primadonną łódzkiej sceny operetkowej, to prawdziwa mistrzyni gatunku, o niezawodnym wyczuciu charakteru i niuansów jednej z najbardziej wymagających konwencji teatralnych. Jej znakami firmowymi stały się maestria wokalna, wszechstronność i profesjonalizm. W historii łódzkiej sceny stanowi niedościgniony wzór wyjątkowo fortunnego połączenia najlepszych tradycji wykonawczych operetki klasycznej ze standardami współczesnego teatru muzycznego.

Operetkowy skarb

Ta wszechstronna i doceniana artystka, była i jest skarbem łódzkiej sceny operetkowej. Otrzymała wiele wyróżnień i nagród, w tym Odznakę Zasłużony w Kulturze Polskiej W 2005 roku oraz dwa lata później przyznaną przez Związek Artystów Scen Polskich statuetkę Ariona za całokształt dorobku artystycznego. Współpracowała z łódzką Rozgłośnią Polskiego Radia, dając koncerty na żywo, które do dziś stanowią o wielkim głosie i nieprzeciętnym talencie artystki.

Przy wejściu do teatru od ulicy Północnej widzów wita portret Stanisławy Piaseckiej, operetkowej divy, która przyjechała do Łodzi w roku 1945 wraz z całym zespołem Teatru Muzycznego "Lutnia" z Wilna i była jego główną gwiazdą. Dziś jest dobrym duchem łódzkiego Teatru Muzycznego. Obok tego portretu w najbliższym czasie pojawi się zdjęcie Krystyny Nyc-Wronko. Legendy łódzkiego teatru...

- To gwiazda, o której nigdy nie zapomnimy - dodaje Grażyna Posmykiewicz. Nie zapomną o niej również mieszkańcy Łodzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji