Artykuły

Jak wspaniale jest żyć!

- Po sopockich "Happy days" zagrałam u Magdy Łazarkiewicz w "Szklanej menażerii", następnie wróciłam do Paryża, gdzie gram główną rolę w sztuce Petera Turiniego - opowiada BOGUSŁAWA SCHUBERT, aktorka warszawsko-paryska.

Rozmowa z Bogusławą Schubert [na zdjęciu], odtwórczynią głównej roli w spektaklu "Happy Days" w Teatrze Atelier w Sopocie.

Winnie, którą pani gra, pogrąża się w górze piachu. Umiera. Sztuka nosi tytuł "Szczęśliwe dni". Czy to nie drwina, ironia, szyderstwo z życia?

- Otóż nie. To nie jest chyba napisane, a na pewno nie jest przeze mnie odgrywane z ironią, z przymrużeniem oka. Jest niezaprzeczalny fakt. Góra piachu. Życie. A nie to, co czeka nas po życiu. Żyjąc umieramy. Winnie wie o tym, jest tego świadoma. Dlatego chce, żeby dzień trwał, każdego coś nowego się zdarzało. To starożytna dewiza "carpe diem": używaj dnia. Jej szczera prawda. I ja jej wierzę.

Pani, osoba z natury obdarzona pogodnym widzeniem życia, nie czuje się pani źle w gorsecie Samuela Becketta, skrajnego pesymisty?

- Odpowiem tak: mam za sobą szczęśliwy rok. Po sopockich "Happy days" zagrałam u Magdy Łazarkiewicz w "Szklanej menażerii", następnie wróciłam do Paryża, gdzie gram główną rolę w sztuce austriackiego dramaturga Petera Turini, jakby dla mnie napisaną. Sztuka nazywa się "Kocham ten kraj". Wróciłam po roku do sopockich "Happy days". Mam wrażenie, że cały ten rok znajduje się razem ze mną na scenie.

Uszczęśliwia pani sobą sztukę?

- Powiedzmy: rozjaśniam. Zdecydowanie rozjaśniam w porównaniu z tym, jak grałam przed rokiem. Nie ma szczeliny pomiędzy mną i Winnie. Nie gram jej z dystansem. Między nami nie ma rozbieżności.

Przychodzi mi na myśl jedno takie miejsce, podobne temu na scenie: hospicjum. Tam też nie ma miejsca na ironię. I tam też jest życie.

- Dobre porównanie. Są tam bardzo różni pacjenci. Załamani, ale też i pogodzeni. Pytanie: co to znaczy pogodzić się ze śmiercią? Wszyscy jesteśmy w tej kupie piachu, ale na co dzień do nas to nie dociera. Mamy tu i teraz i chcemy, żeby to trwało jak najdłużej. Jednak skończy się. Owszem, religia taka czy inna mówi o życiu po życiu. Religia religią, ale życie mamy tylko jedno. Tutaj. I zgadzam się z Winnie, że trzeba je przeżywać. Starać się w tym co jest, znaleźć radość i szczęście, a nie na odwrót: wiecznie narzekać.

Tym, którzy nie są w terminalnej sytuacji, jak pacjenci hospicjum czy nasza Winnie, ich przesłanie powinno być budujące.

- Owszem, ci, którzy mają się cokolwiek lepiej, powinni odczytywać je właśnie tak: jak wspaniale jest żyć!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji