Artykuły

Rakkerzy i antagoni

"Time out" Antagon Theatre AKTion z Frankfurtu, "Szaleni policjanci" i "Ryksza" Teatru Dansk Rakkerpak na IX Festiwalu Feta w Gdańsku. Pisze Tadeusz Skutnik w Dzienniku Bałtyckim.

Poniedziałek, dzień trzeci IX Festiwalu Teatrów Plenerowych i Ulicznych wypełniło czekanie na wybuchowy Antagon Theatre AKTion z Frankfurtu i jego spektakl "Time out" ("Po godzinach"). Teatr przybył dzień wcześniej i rozpoczął instalowanie się. Trochę spektaklu można było łyknąć podczas popołudniowej próby, ale drobny łyk miał się nijak do pełnego haustu. Spektakl był rzeczywiście ognisty, bo ten żywioł teatr szczególnie sobie upodobał. Żywioł ognia. Czas oczekiwania skracał szalony ansambl Dansk Rakkerpak (tj. duńska, a nie gdańska kompania), pokazując "Szalonych policjantów" w okolicach najbardziej ludnych centrum Gdańska, przesadnie dbających o bezpieczeństwo przechodniów, zwłaszcza ich kieszeni. Widzieliśmy także "Rykszę" [na zdjęciu], wystawioną prawie pod oknami naszej redakcji, parodię kolonialnego stylu bycia i wyzysku człowieka przez człowieka (kolorowego przez białego). W żadnym jednak razie nie można duńskich "rakkerów" uznać za support niemieckich "antagonów".

Ci, co w niedzielę nie mogli obejrzeć obrzędowego "Hioba" lwowskiego teatru Voskresinnia, mogli w poniedziałek nasycać się jego śpiewnym, rytualnym, ciemnym, a symbolicznie rozjaśnionym na koniec pięknem.

* * *

Szczęście na kołach

Z twórcami teatru ulicznego Dansk Rakkerpak z Danii rozmawia Tadeusz Skutnik:

Co dokładnie znaczy nazwa waszego teatru?

- Rakkerpak to grupa, która skutkiem złego prowadzenia się, albo stylu życia nieakceptowanego przez porządnie ułożoną społeczność, została zepchnięta na margines. Właściwie sama się zepchnęła. Znalazła się na ulicy, uprawia włóczęgostwo.

Czy naprawdę czujecie się zmarginalizowani, czy to tylko puszczanie oka do widza?

- Jest w tym przekora, bo nie czujemy się wyklęci. Ale przez koczowniczy tryb życia, wymuszony przez sztukę, którą uprawiamy, jesteśmy poniekąd "paczką rakkerów".

To po co szukacie szczęścia na kołach? Nie możecie się jakoś ustatkować, ustabilizować?

- Jako artyści chcemy mieć kontakt z normalnymi, zwyczajnymi ludźmi, a tych znajdujemy na ulicy. Wszędzie. W Danii, Hiszpanii, Polsce... Dlatego wybraliśmy ten zawód.

Czyżby w Danii do stacjonarnych teatrów przychodzili tylko nienormalni widzowie?

- W Danii, jak wszędzie, bywalcy teatrów mieszają się z innymi odbiorcami na ulicy. Nie ma sztywnych podziałów na tych, co bywają i nie bywają. Ale właśnie na ulicy można spotkać różnych ludzi. I drugi powód: można z nimi wejść w kontakt, który zawsze tworzy nieoczekiwane sytuacje. Tworzymy teatr interaktywny.

U siebie tak, ale w innych krajach, nieznających języka duńskiego, interaktywność spada?

- Niekoniecznie. Nasz teatr opiera się na języku niewerbalnym, na mowie ciała. Np. w "Rikszy" pada parę słów, po angielsku, czyli w języku ogólnie zrozumiałym.

"Rykszę" gracie niemal pod naszymi oknami Będziemy mogli na was patrzeć z góry.

- Jak na "rakkerów"? Trudno. Przeżyjemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji