Artykuły

Wielką miłość z faszyzmem w tle obejrzymy w Teatrze Telewizii

Nie każdy film i spektakl jest dla aktora wielkim wyzwaniem. Ale czasem praca pozwala spełniać marzenia. Agnieszka Grochowska i Piotr Adamczyk spotkali się na planie Teatru Telewizji, by zagrać w sztuce Savyon Liebrecht. Na planie "Rzeczy o banalności miłości" w reżyserii Feliksa Falka oglądaliśmy, jak pracuje im się w towarzystwie m.in. Andrzeja Grabowskiego - pisze Łukasz Kaczyński w Polsce Dzienniku Łódzkim.

Oboje grali w ważnych i obsypanych nagrodami filmach, do których zdjęcia powstały w Łodzi. Ona pod okiem Agnieszki Holland w nominowanym do Oscara filmie "W ciemności", on w niskobudżetowym, ale wygrywającym festiwale obrazie Pawła Wendorffa "Nie ten człowiek". Agnieszka Grochowska i Piotr Adamczyk - ona w wielkim stylu powraca do polskiego teatru i filmu, on udowodnił, że choć kojarzony głównie z rolami lekkoduchów, jest jednak aktorem wszechstronnym.

Niedawno oboje spotkali się na planie Teatru Telewizji, by zagrać w sztuce Savyon Liebrecht. Na planie "Rzeczy o banalności miłości" w reżyserii Feliksa Falka oglądaliśmy, jak pracuje im się w towarzystwie m.in. Andrzeja Grabowskiego.

Drobne manipulacje i kontrowersje

- Życie filozofa może wydawać się ciężkim tematem - mówi Piotr Adamczyk, który wciela się w postać młodego Martina Heideggera. -Ale spektakl ten opowiada bardziej o miłosnej relacji między filozofem a jego żydowską studentką Hannah Arendt niż o zagadnieniach filozofii. To namiętny romans z historią i filozofią tylko w tle.

- Gram osiemnastoletnią, dwudziestoparoletnią, a potem dojrzałą Hannah Arendt. Każda scena to kolejny etap jej życia, dorastania. Poznajemy ją jako studentkę Heideggera, już wówczas uznanego myśliciela-opowiada Agnieszka Grochowska.

Sztuka wydała się aktorce niezwykle interesująca już po pierwszym czytaniu.

- To świetny, choć dość trudny materiał. Wymagał ode mnie aktorskiego przejścia od młodej dziewczyny do dojrzalej, czterdziestoletniej, ukształtowanej kobiety.

Hannah Arendt zafascynowana była przede wszystkim intelektem Heideggera, jego geniuszem, ale uległa również wielkiej namiętności. Historia tej miłości jest tak interesująca, bo Arendt, z pochodzenia Żydówka, to jedna z najważniejszych i najbardziej wpływowych myślicielek XX wieku. W swych książkach prowadziła rozważania m.in. o rozumieniu zła. Tytuł sztuki Savyon Liebrecht nawiązuje do książki Arendt "Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła". Mimo to oskarżano Arendt o "uniewinnianie" zbrodni hitlerowskich.

-To bardzo skomplikowana i niejednoznaczna relacja, bardzo trudna do racjonalnego wytłumaczenia. Jest rok 1925, ona ma lat osiemnaście, on trzydzieści pięć. Wówczas już taka różnica wieku rodziła kontrowersje - tłumaczy Grochowska. - Z jego strony to był pewien rodzaj manipulacji - dodaje Piotr Adamczyk.

- To duże wyzwanie, ale i wielka przyjemność. Wydaje mi się, że nasz spektakl będzie próbą opowiedzenia o tych ludziach, o ich wzajemnej fascynacji, o tajemnicy ich związku. To sztuka pełna emocji, które nie pozwolą odejśćodtelewizora-zapewnia Grochowska.

Podglądanie i przekazywanie pałeczki

Agnieszka Grochowska debiutowała w Teatrze TV dziesięć lat temu. Był to spektakl "Beatryks Cenci" w reż. JanaEnglerta. Później grała m.in. u Andrzeja Seweryna, współpracowała ze znakomitymi aktorami, jak choćby Ewa Wiśniewska, Janusz Gajos, Marek Kałużyński.

- Każde z tych spotkań było wyjątkowe ibardzo mnie wzbogaciło - przyznaje aktorka. -Mam wrażenie, że gdy gra się z bardzo dobrymi aktorami, to samemu gra się lepiej. Przez te dziesięć lat sporo nauczyłam się od osób, które spotkałam na swej drodze.

W nowej produkcji Teatru TV postać Hannah Arendt oglądamy wróżnychplanach czasowych, które wzajemnie przeplatają się. Tę bardziej doświadczoną Hannah gra Teresa Budzisz-Krzyżanowska. Agnieszka Grochowska byłakiedyś jedną z jej studentek. W dojrzałego Heideggera wciela się zaś... Andrzej Grabowski.

- Cieszę się, że gramy jedną rolę z Andrzejem Grabowskim. Można powiedzieć, że postać Heideggera przekazuję mu, jak pałeczkę w sztafecie - żartuje

Adamczyk. - Spotkanie z Feliksem Falkiem jest dla mnie swego rodzaju spełnieniem marzeń. To wyjątkowy reżyser. Daje aktorowi dużą swobodę interpretacji, jednocześnie konsekwentnie prowadząc go i dając mu kluczowe uwagi.

W czym leży wartość "Rzeczy..."?

- Dla aktora dużą przyjemnością jest zetknięcie się z dobrze napisanymi dialogami. Mam nadzieję, że Teatr TV będzie się rozwijał właśnie dzięki takim tekstom, jak "Rzecz o banalności miłości" - podkreśla Adamczyk. -Ciekawe jest to, że gramy bardzo długie ujęcia. Sceny mają po sześć, czasem nawet dwanaście stron tekstu. Zdarza się, że dubel trwa kilkanaście minut. To jest trochę jak prawdziwy teatr. Naprawdę mamy możliwość wpływania na emocjonalny wyraz każdej ze scen.

Już nie tylko w kanałach rzeki Łódki

Poprzednim spektaklem Teatru TV, w którym zagrała Agnieszka Grochowska, był "Boulevard Voltaire", napisany i wyreżyserowany przez związanego z Łodzią Andrzeja Barta. Za rolę Pauliny w tym spektaklu Grochowska otrzymała wyróżnienie aktorskie na Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Teatru TV "Dwa Teatry" w 2011 roku.

- Pracą z Andrzejem Bartem byłam zachwycona i zaszczycona. Wiele zależało od tekstu, apan Andrzej napisał bardzo dobrą sztukę. Ze scen, jakie w niej umieścił, płynie bardzo wiele, także to, jaka dana postać powinna być. Aby wiedzieć, w jakim kierunku się poruszać, wystarczyło bardzo uważnie wczytać się w tekst - wspomina aktorka.

W filmie "W ciemności" Grochowska zagrała Klarę Keller. Jak przebiegała praca na planie w kanałach rzeki Łódki?

- W prawdziwych łódzkich kanałach przelewowych szokiem dla wszystkich z ekipy było to, że nie dało się normalnie komunikować. Na dole mniej więcej trzy godziny trwało opanowanie sytuacji. Pogłos jest tam tak duży, że realizacja zdjęć wydawała się niemożliwa - opowiada Agnieszka Grochowska.

Krytycy zwracali uwagę na niepotrzebnie eksponowaną w filmie cielesność.

- Myślę, że pokazywanie cielesności w tej historii jest niesłychanie ważne. Jest walorem. Całą siłą tego filmu jest brak sentymentalizmu i odwaga, z jaką Agnieszka Holland pokazuje wszystkie aspekty życia-odpo-wiada Grochowska. -Agnieszka Holland jest reżyserem przede wszystkim wymagającym, który kocha swoich aktorów, ale dobrze wie, czego od nich oczekuje, i potrafi to wyegzekwować. Przychodziliśmy na plan gotowi, z jasno postawionymi celami i dawaliśmy z siebie to, co najlepsze.

Czy telewizyjny teatr to formuła, która może być dziś atrakcyjna dla widza?

- Myślę, że to formuła, która jest dziś bardzo potrzebna i która na pewno się nie wyczerpała -stwierdza Grochowska.-Teatr nadal jest potrzebny, może nawet coraz bardziej. Często nie może dotrzeć do wszystkich, a widownia Teatru Telewizji wynosi, z tego co się orientuję, ponad milion lub nawet dwa miliony widzów. To największy teatr w Polsce i oby tak było nadal.

Puentą tej wypowiedzi może być nagroda, którą Grochowska otrzymała w maju 2012 roku na Krajowym Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Teatru TV "Dwa Teatry", właśnie za rolę Hannah Arendt.

"Rzecz o banalności miłości" zobaczymy w Teatrze TV po wakacyjnej przerwie.

Sługus- jaktrzeba - przywalić też potrafi

W obsypanym nagrodami filmie łódzkiego reżysera Pawła Wendorffa "Nie ten człowiek" Piotr Adamczyk zagrał kamerdynera, który jest domorosłym filozofem. Barona zagrał Wojciech Pszoniak, wobsadziebyło wielu znakomitych aktorów: Jan Frycz, Krzysztof Globisz, Kinga Preis, Bartłomiej Topa oraz plejada łódzkich aktorów.

- To, co łączy pracę na planie naszego spektaklu i scenariusz Pawła Wendorffa, to właśnie wyjątkowy dialog - uważa Piotr Adamczyk.- Dzięki dialogom te postaci są bardzo oryginalne. W scenariuszu zachwyciła mnie właśnie jego teatralność. Każdą scenę graliśmy w jednym ujęciu. To chyba jedyny film z ostatnich lat, który składa się z kilkunastu zaledwie ujęć. Sceny musiały być perfekcyjnie przygotowane. I nie chodzi tylko o pamięciowe opanowanie tekstu, ale i trudność tego wszystkiego, co w filmie musi zadziałać podczas ujęcia. Praca całej ekipy przebiegała w wyjątkowym skupieniu. W przypadku mojej sceny udało się za... osiemnastym razem - wspomina aktor.

"Nie ten człowiek" to groteskowa historia trzydziestoletniego Kuby, który za namową rodziców podejmuje pierwszą w swym życiu pracę. Otrzymuje posadę dostawcy zakupów. Jednak kolizja, jakiej będzie świadkiem, rozpocznie ciąg nieprzewidzianych i pełnych absurdu zdarzeń...

- Mogłem razem z reżyserem nadać mojemu Sługusowi, bo tak się tę postać nazywa, charakter po części ochroniarza. Paweł Wendorff pozwolił mi na tego typu eksperyment, który w scenariusz nie był wpisany - podkreśla Adamczyk. - Kamerdyner nie tylko filozofuje, ale i przywalić potrafi, ma w sobie coś z chama. Tego typu postaci są dla aktora zawsze interesujące. Można zagrać jakąś postać "po literach", w sposób sztampowy, ale najciekawsze role to te nieprzewidywalne.

Niedawno Adamczyk zagrał samego Hermana Brunnera w filmie "Stawka większa niż śmierć" Patryka Vegi.

- To wysoko postawiona poprzeczka. W filmie spotykam się z Emilem Karewiczem, który z Brunnera uczynił postać legendarną. Zdaję sobie sprawę, że publiczność będzie mnie porównywać do Brunnera sprzed lat- podkreśla Adamczyk. - Byłem świadkiem scen z udziałem setek statystów! wielu wozów bojowych, których nie powstydziłby się Quentin Tarantino. Dzięki grupom rekonstrukcyjnym i my, aktorzy, cofnęliśmy się w czasie i mogliśmy pobawić się wwojnę. Tak,jak gdy jako chłopcy udawaliśmy Brunnera i Klossa na podwórkach. Teraz mieliśmy fajniejsze zabawki...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji