Artykuły

Fascynująca pustka

"Dzień i noc, jak zmora, dusi myśl, że życie moje stracone bezpowrotnie" ponuro wyznaje Wojnicki "Przeszłości nie mam, roztrwoniłem ją po głupiemu na drobiazgi, a dzień dzisiejszy straszny w swym bezsensie". Zamachowski, gdy wypowiada te słowa, trzyma w ręku strzelbę. Głowę opiera o wylot laty. Przed chwilą zdjął but oraz skarpetkę, teraz bosą stopą próbuje sięgnąć cyngla. Co znaczy ta scena? Czy ma budzić wesołość groteskowym widokiem czy raczej lęk na myśl o bezsensie egzystencji?

Chyba i jedno, i drugie równocześnie, w tym niepokojąca wieloznaczność spektaklu. Ten czechowowski świat wypełniony jest pustką, która paraliżuje, obezwładnia. Postrzępione roz­mowy, zdania porzucone w poło­wie, jakby nie warto było ich kończyć, martwy bezruch, w którym co chwila zastygają bo­haterowie - tylko przelotnie, sztucznie ożywieni.

Bezcelowe, bezsensowne czynności podejmowane po to, by zabić czas: Astrow (Wojciech Malajkat) rozmawiając z Woj­nickim unosi koniec długiego stołu, samowar zsuwa się powo­li, stół wraca do pozycji pozio­mej, z kolei Wojnicki unosi dru­gi koniec, samowar sunie w przeciwną stronę - rosyjskie wa­hadło odmierzające czas utraco­ny, pozbawiony treści, smaku znaczenia.

Ogromna scena, powiększona kosztem miejsc dla publiczności, tonie w jednostajnym, rozproszo­nym świetle, które dociera aż na widownię, jakby chciało ją zagar­nąć, wciągnąć w ten świat abso­lutnej pustki, której nie da się ni­czym wypełnić.

Przerażający świat, a jednak raz po raz rozbrzmiewa śmiechem, skrzy się subtelnym humorem, którym Grzegorzewski ubarwia pra­wie każdą ze zgoła zdawałoby się, niewesołych sytuacji. Wesołość miesza się... nie, to nieprawda, nie miesza się, wesołość uzupełnia poczucie bezsensu, sąsiaduje z nim na równych prawach, te na pozór sprzeczne reakcje nie koli­dują ze sobą. Życie upływa na zda­rzeniach zabawnych, a jednak jest jałowe, męczące, nie do zniesie­nia, wciąż na nowo powracają w nim te same motywy, tak jak w przedstawieniu powracają te sa­me motywy muzyczne.

"Przeżyjemy długi, długi sze­reg dni, wlokących się wie­czorów - mówi Sonia do Wojnic­kiego - cierpliwie zniesiemy do­świadczenia, jakie nam los ze­śle; będziemy pracować dla in­nych i teraz, i na starość, nie za­znamy spokoju, a kiedy nade­jdzie nasza godzina umrzemy pokornie". Ta skupiona, surowa, wiecznie spięta dziewczyna (Aleksandra Justa) teraz wybu­cha pobudliwie, z nerwową de­speracją, "Nie zaznałeś w życiu radości, ale poczekaj, wujaszku, poczekaj... Odpoczniemy... Od­poczniemy!Odpoczniemy!" Sce­na zastyga jak stop-klatka i światło gaśnie. To już koniec.

Odpoczniemy? Czyżby?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji