Artykuły

Kultura widmo?

Jeśli nie będzie odpowiedniej ilości premier i spektakli, to po co utrzymywać kosztowną instytucję-widmo? Może jest tych instytucji za dużo? Niejeden polityk się nad takim pytaniem zastanawia. Przecież są festiwale i zawsze można zaprosić jakiś zespół ze świata na gościnne występy. Biada tym politykom - pisze na swoim blogu Marek Weiss, dyrektor Opery Bałtyckiej w Gdańsku.

W moim sąsiedztwie na warszawskim Żoliborzu od lat stoi piękny, luksusowy biurowiec z wielkim banerem "Do wynajęcia". Dzień i noc pilnują go umundurowani ochroniarze, regularnie zjawiają się ekipy sprzątające. Każdej nocy obserwuję jak odbywa się tam obchód pomieszczeń z zapalaniem świateł, sprawdzaniem okien itp. Była to z pewnością poważna inwestycja, bo gmach jest perełką biurowej architektury i do dzisiaj utrzymuje się z jego obsługi spora liczba osób. Nie służy niczemu. Nie odbywają się tam szkolenia, nie ma urzędników, na parkingach wokół gmachu nie ma aut. Jest to typowe widmo budowlane, jak wiele innych na całym świecie. Nie warto by się nim zajmować, gdyby nie żal, że taki ładny i wiele firm ulokowałoby się w nim z radością, gdyby je było stać na anonsowane wynajęcie.

Nie zajmowałbym się nim, gdyby nie fakt, że takim widmem mogą się stać niebawem niektóre opery, teatry, czy filharmonie, jeśli ich budżety zostaną w związku z kryzysem obcięte o kolejne procenty. Opera Bałtycka ma pewien próg wydatków stałych, dzięki którym istnieje. To są etaty zespołów, utrzymanie gmachu, ubezpieczenia itp. Suma tych wydatków jest możliwa do redukcji już tylko po decyzji o grupowych zwolnieniach, które przecież też kosztują, a sensu nie mają, bo orkiestry nie da się zredukować do składu kameralnego, ponieważ przestanie być orkiestrą operową. To samo dotyczy chóru. Albo jest, albo go nie ma. Nie może istnieć o połowę mniejszy. Zespół tancerzy teoretycznie da się zredukować do kilku i grać spektakle jakie widuje się w teatrach offowych, tylko kto na nie będzie chodził? Heroiczna walka tych grup o przetrwanie prowadzona jest kosztem jakości i znaczenia wykraczającego poza grono zaprzyjaźnionych wielbicieli.

O takiej publiczności, jaką pozyskała Opera Bałtycka w ciągu ostatnich lat trzeba będzie zapomnieć. Ale powstaje pytanie, że jeśli nie będzie odpowiedniej ilości premier i spektakli, to po co utrzymywać kosztowną instytucję - widmo? Może jest tych instytucji za dużo? Niejeden polityk się nad takim pytaniem zastanawia. Przecież są festiwale i zawsze można zaprosić jakiś zespół ze świata na gościnne występy. Biada tym politykom. Nie zdają sobie sprawy, że gdzieś muszą być instytucje artystyczne, żeby gdzie indziej można było gościnnie wystąpić. "Ktoś musi nie spać, żeby spać mógł ktoś".

Jak się jednak z tym pogodzić, skoro to my staliśmy się "światem"? To Bałtycką zaliczono do czołówki europejskiej. To dla BTT napływają zaproszenia na gościnne występy. W takim razie, może niech gdzie indziej stoją instytucje widma, albo niech je próbują likwidować, a u nas nie obcinajmy budżetów, żeby nie trzeba było wylewać dziecka z kąpielą. Skoro dziecko już jest, może jednak postarajmy się, żeby i na kąpiel wystarczyło. Pieniądze na instytucje płyną z podatku CIT, który w kryzysie się kurczy, bo firmy plajtują, albo dzielą się na mniejsze, żeby tego podatku uniknąć. Ale dlaczego to musi być CIT? Dekalog nic o tym nie wspomina. Kultura jest naszym dobrem narodowym pod warunkiem, że jest żywa. Kultura widmo ładnie wygląda w statystykach, ale jej wartość jest żadna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji