Artykuły

Morderca w monologu o miłości, czyli jak nie wrócić za kraty

Z tym, że teatr może rzeczywiście wpływać na skazanych zgadza się prof. Konopczyński. - Mam doświadczenia kontaktu z osobami, które nie podejmując wcześniej żadnej pozytywnej aktywności życiowej, w trakcie prób znajdowały w sobie motywację, by nauczyć się 20 stron tekstu na pamięć. To wydaje się niewyobrażalne, ale nawet zatwardziali przestępcy uczyli się monologów o miłości czy przyjaźni. I robili to z własnej woli - opowiada.

Więzień zrezygnował z przedterminowego zwolnienia, aby nie przerwać szkolenia psa, inni uczą się na pamięć długich tekstów, by wystąpić w przedstawieniu. Polskie więzienia i areszty mają dla nich coraz więcej nietypowych zajęć. Ale czy to działa?

- Po standardowej, a więc opartej na przymusie, resocjalizacji, doprowadzaniu do zmiany zachowania za pomocą systemu kar i nagród mamy ogromną recydywę. By zmienić swoje zachowanie, trzeba zmienić swoje wnętrze. A tego nie robi się, stosując przymus - przekonuje prof. Marek Konopczyński, autor książki "Metody twórczej resocjalizacji". Jak więc współcześnie najlepiej i najskuteczniej pracować z więźniami?

Wchodzimy do aresztu śledczego przy ul. Rakowieckiej na warszawskim Mokotowie. 951 tymczasowo aresztowanych mężczyzn (tylu może przebywać ich tu maksymalnie), w tym 49 recydywistów uzależnionych od alkoholu i 45 więźniów szczególnie niebezpiecznych. Nadzór nad nimi sprawuje 404 funkcjonariuszy. Podobnych aresztów jest w Polsce 69. Oprócz nich - 85 zakładów karnych. Obecnie przebywa w nich 84005 osób. Większość z nich ma nadzieję na opuszczenie więziennych murów. Wszyscy potrzebują resocjalizacji. Jak uczą się powrotu do rzeczywistości?

Na scenie zobaczyć siebie

W wielu więzieniach czy aresztach poza klasycznymi stosowane są również niestandardowe metody resocjalizacji. Jest dogoterapia, istnieją więzienne kluby literackie i dyskusyjne kluby filmowe. W niektórych placówkach skazani mogą uczestniczyć w zajęciach malarskich, rzeźbiarskich, muzycznych. W zakładzie karnym w Wierzchowie odbywają się medytacje, a w Rawiczu organizowane są półmaratony. - To fantastyczna forma resocjalizacji, bo bieg to nie tylko wysiłek fizyczny, ale też wysiłek intelektualny i emocjonalny. A każda forma aktywności, która pozwoli skazanemu nauczyć się siebie, spojrzeć na swoje postępowanie i życie nieco z boku, nabyć mechanizm kontroli swojego życia z punktu widzenia resocjalizacji jest bezcenny - przekonuje ppłk Luiza Sałapa, dyrektor biura penitencjarnego Centralnego Zarządu Służby Więziennej.

Dlatego zwraca uwagę na działające w więzieniach koła teatralne. Takie istnieje np. w areszcie dla kobiet na warszawskim Grochowie.

Z punktu widzenia resocjalizacji szczególnie ważne jest jednak to funkcjonujące w zakładzie karnym w Lublińcu. To teatr stworzony przez kobiety odbywające wyroki za zabójstwo mężów lub konkubentów. Wcześniej były przez wiele lat ofiarami przemocy. Teraz nie tylko występują, ale współtworzą scenariusze wystawianych spektakli, z których wszystkie mają odniesienie do ich traumatycznych przeżyć. Dzięki teatrowi mają możliwość spojrzenia na swoje negatywne emocje "z boku".

Z tym, że teatr może rzeczywiście wpływać na skazanych zgadza się prof. Konopczyński. - Mam doświadczenia kontaktu z osobami, które nie podejmując wcześniej żadnej pozytywnej aktywności życiowej, w trakcie prób znajdowały w sobie motywację, by nauczyć się 20 stron tekstu na pamięć. To wydaje się niewyobrażalne, ale nawet zatwardziali przestępcy uczyli się monologów o miłości czy przyjaźni. I robili to z własnej woli - opowiada. - Resocjalizacja nie polega na tym, żeby kogoś przymuszać do zmiany za pomocą metody kar i nagród, ale żeby go do niej sprowokować. A taka zmiana może nastąpić wówczas, gdy więzień odkryje w sobie motywację do innego postrzegania świata. Jeśli ma w sobie niskie pokłady emocji pozytywnych, to musi je wykreować. A w tym może pomóc np. teatr. Sztuka potrafi wydobyć z człowieka nawet to, co w nim jeszcze nieuświadomione.

Najlepsze filmy w więziennej świetlicy

W zakładzie karnym w Opolu Lubelskim od trzech lat działa Dyskusyjny Klub Filmowy, oparty na klasycznym modelu: prelekcja, projekcja filmu i dyskusja. - Nie ukrywam, że najważniejszym elementem jest dla nas ta faza końcowa. Nie chodzi przecież o to, żeby zająć komuś 1,5 godziny czy zapewnić mu po prostu rozrywkę, ale pokazać jakiś obraz, który skłoni do refleksji i będzie zaczynem poważnej rozmowy - opowiada Łukasz Pruchniak, wychowawca ds. kulturalno-oświatowych, wcześniej nauczyciel.

W takich spotkaniach jednorazowo dobrowolnie uczestniczy ok. 15 skazanych. Co mogą obejrzeć? Od filmów niezależnych przez komedie po klasykę. Mogą też zgłaszać własne propozycje.

- Nie twierdzę, że każdy, kto wziął udział w tym programie, stał się od razu innym człowiekiem, bo to bardziej złożona kwestia. Myślę jednak, że idea jest słuszna - mówi Pruchniak. Tym bardziej że zdarzają się więźniowie, którzy rzeczywiście zaczynają funkcjonować w nieco inny sposób - inaczej zagospodarowują swój czas, przestają łamać przepisy. - Uważam, że te nasze spotkania prowokują do refleksji. Skazany korzysta z komfortu oglądania cudzego problemu z pozycji widza. Czasami taki dystans daje bardzo dużo. To takie wejście do sumienia człowieka tylnymi drzwiami - przekonuje pomysłodawca więziennych DKF-ów.

W więzieniu odbywa się specjalna edycja festiwalu Filmoffo. Jego organizatorzy udostępnili najciekawsze ich zdaniem pozycje z poprzednich lat. Więźniowie mogą np. napisać recenzję.

To nie pierwsza taka aktywność na terenie zakładu w Opolu Lubelskim. Był już m.in. konkurs na rzeźbę przedstawiająca więzienną rzeczywistość. Jeden ze skazanych zaproponował, żeby wyglądała tak: Temida oddziela skazańca od ciężarnej żony i syna. - Rzeźba jest przede wszystkim wyrazem mojego cierpienia wynikającego z faktu rozłąki z rodziną, ale wierzę w to, że ukończony projekt umieszczony w widocznym dla innych osadzonych punkcie jednostki będzie przez długie lata i innych skłaniał do głębokiej refleksji nad konsekwencją własnych czynów - mówił po ukończeniu pracy autor.

W Opolu Lubelskim są też zajęcia muzyczne, osadzeni grają na gitarze, perkusji, keybordzie. Przez kilka lat zebrało się już kilka grup, które często zmieniały skład lub zupełnie się rozpadały, bo ich członkowie wychodzili na wolność. W jednej sali spotykają się często fani disco polo i heavy metalu, amatorzy i osoby z muzycznym wykształceniem. - To zetknięcie zupełnie różnych światów, bo spotykają się ludzie nie tylko z różnymi wyrokami, ale i o różnych upodobaniach. Sens tego programu polega właśnie na tym, żeby te osoby zaczęły się ze sobą komunikować. To nie ma być sposób na nudę, ale nauka słuchania drugiego człowieka. Bez tego niczego przecież nie zagrają - opowiada Pruchniak. - Chodzi o to, żeby przez muzykę tłumić agresywne zapędy.

Dlatego w zajęciach uczestniczą często ci, którzy sprawiają w zakładzie największe problemy.

Dla więźniów z całego kraju przeznaczony jest z kolei organizowany przez tę jednostkę I Ogólnopolski Konkurs na Komiks "Walhalla 2012". Chętni mogą nadsyłać prace do końca września.

Mój przyjaciel pies

W niektórych więzieniach sprawdza się dogoterapia. W Wojkowicach ze zwierzętami pracują osoby skazane za złamanie ustawy o ich ochronie.

W Hajnówce trwa druga edycja programu "Przyjaciele, czyli pies w celi". Skazani za używanie przemocy pracują tam z psami przywożonymi ze schroniska. Po przygotowaniu tresują je, by oduczyć agresji i przyzwyczaić do wykonywania komend. Potem psy trafiają do adopcji. Wcześniej jednak skazani uczą nowych właścicieli, jak obchodzić się ze zwierzęciem.

Roman Paszko, dyrektor aresztu śledczego w Hajnówce, jest pod wrażeniem zaangażowania, z jakim skazani biorą udział w programie, i relacji jakie wytwarzają się pomiędzy więźniami a ich podopiecznymi. - Wcześniej uważali, że wszystko im się od życia się należy. Teraz w trakcie takiej pracy z psem, zaczynają dawać coś od siebie, ale robią to bezinteresownie. Jedyną korzyścią, jaka z tego programu mają, jest kontakt z tym psem.

Czy taka terapia naprawdę działa? Czy przestępcy odsiadujący często najwyższe wyroki rzeczywiście mogą się zmienić na skutek pracy ze zwierzętami? Paszko wspomina więźnia, który zrezygnował z warunkowego przedterminowego zwolnienia, aby móc dalej szkolić psa. Inny, który spędził w zakładzie 11 lat, teraz uczy się, by zostać zoopsychologiem i treserem psów.

Jest jeszcze inny argument, który przekonuje dyrektora aresztu, że warto taki program kontynuować. - W chwili adopcji, gdy przychodzi pożegnać się z psem, u dorosłego mężczyzny raptem pojawiają się łzy w oczach. Człowiek przez całe życie zgrywający twardziela zaczyna okazywać komuś uczucia. Oni sami mówią: po raz pierwszy ktoś mnie pokochał, po raz pierwszy nikt mnie nie wytyka palcami, po raz pierwszy ktoś chciał ze mną być - opowiada.

Kontakt ze zwierzęciem i możliwość szkolenia go ma pokazać więźniom, że wiele można zrobić, nie stosując agresji. - Oni dostrzegają, że da się psa wiele nauczyć, nie szarpiąc go, nie krzycząc na niego, ani nie wymierzając kar cielesnych. Pokazujemy więźniom, że nawet z konfliktowej sytuacji da się wyjść beż użycia przemocy, poprzez rozmowę. - To fantastyczna forma resocjalizacji, ponieważ korzyść z tego czerpią zarówno psy, jak i skazani. To jest praca z własną agresją, z własnymi emocjami, to nauka empatii i bycia w grupie. A także bycia potrzebnym - przekonuje Luiza Sałapa.

Czy rzeczywiście warto rozwijać nowatorskie metody resocjalizacji?- Ze wszelkich badań wynika, że osób wchodzących na drogę przestępczą przeważają negatywne emocje. A one działają destruktywnie i powodują z jednej strony bunt, z drugiej - chęć odwetu. Sztuka czy sport wyzwalają pozytywne emocje i uczucia: przyjaźń, radość, zainteresowanie, chęć przebywania w grupie, ale takiej, która jest w stanie coś razem tworzyć. W wyniku tego przestępca może zacząć sobie uświadamiać, że również pozytywne emocje mogą mieć dla niego znaczenie, że radość jest emocją, której nie należy się wstydzić - uważa prof. Konopczyński.

- Nam nie o to chodzi, żeby skazany zapomniał, że jest w więzieniu, ale żeby nauczyć go takiego odbierania sztuki i w ogóle świata, by to kiedyś zaowocowało po drugiej stronie muru - przekonuje ppłk Sałapa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji