Artykuły

Tylko dla widzów dorosłych

Któż z nas nie zna Kubusia Puchatka i jego przyjaciół. Towarzyszą nam od dzieciństwa. Dla niektórych są ukochanymi postaciami literackimi, najwierniejszymi przyjaciółmi na całe życie. Są jak bohaterowie swojskiej mitologii, w prosty sposób tłumaczącej skomplikowane zagadki ludzkiego życia. Prostota a zarazem nośność przekazu "Kubusia Puchatka" oraz "Chatki Puchatka" Alana Alexandra Milne'a stała się dla Piotra Cieplaka tworzywem dla zrealizowania spektaklu opowiadającego "o rzeczach w życiu najważniejszych".

"Kubuś P." jest adresowany do widzów dorosłych (obecne na widowni dzieci są zawiedzione i zwykle szybko się nudzą). Nie jest to infantylno-lekturowa prezentacja popularnej książki dla dzieci. Reżyser dotyka bowiem we wrażliwy, zabawny sposób istoty spraw dla człowieka podstawowych, takich jak rodzina, wspólnota, przyjaźń, niechęć wobec obcych, poszukiwanie celu. Bohaterami spektaklu są ludzie i ludzkie problemy. Postaci są więc pozbawione zwierzęcych atrybutów - uszek, łapek czy ogonków. Jedynie ich charaktery oraz sceniczne emploi odpowiadają literackim pierwowzorom. Jednak mimo rezygnacji ze zwierzęcych kostiumów i puchatkowego sztafażu, można w "Kubusiu P." zauważyć wiele podobieństw oraz odwołań do zaproponowanej w książce wizji plastycznej, silnie zakorzenionej w świadomości czytelników (na przykład ogonek Kłapouchego).

Cieplak po mistrzowsku buduje relacje między postaciami. Dają się one interpretować na kilka sposobów. Erotyczno-perwersyjne, wysmakowane gierki między bohaterami, pokazane nieco wstydliwie, są fascynujące i śmieszne.

W "Kubusiu P." nie ma kurtyny. Od razu widzimy Stumilowy Las, którym jest pusta, czarna przestrzeń sceniczna, ożywiana i przeobrażana grą świateł. Ta kolorystyka tła pozostaje niezmieniona, aż do ostatniej sekwencji - poszukiwania bieguna. Jazgotliwe przebiegnięcie czeredy Krewnych i Znajomych Królika przez widownię sygnalizuje rozpoczęciu spektaklu. Zaraz potem pojawiają się Kubuś i Królik, w tle skaczą Kangurzyca z Maleństwem. Następnie wraz z rozwojem wypadków przybywają: Prosiaczek, Sowa Przemądrzała, Kłapouchy. Jako ostatni, z wielkim hukiem, przyfruwa Tygrysek. Krzysio pozostaje nieobecny... Dobrze wszystkim znane perypetie puchatkowej ferajny Cieplak pokazuje wartko i dynamicznie. Prawie cały czas się śmiejemy. Ledwo nadążamy za tym, co dzieje się na scenie. Akcja rozgrywa się bardzo szybko, zmiany zachodzą sprawnie, płynnie, prawie niezauważalnie. Mimo tego tempa jest czas na pauzę - wyciszenie, pomędrkowanie, wzruszenie.

Atutami "Kubusia P." są ruch sceniczny, "niekrępująca" oprawa plastyczna oraz muzyka. Każdy z bohaterów porusza się w sposób adekwatny do jego osobowości. Kubuś drobi niezgrabne kroczki, a przy tym kołysze się na boki. Przypomina mechaniczną zabawkę, poruszającą się jak skrzyżowanie niedźwiedzia z małpą. Stawiając małe kroki, jakby zostawia sobie dodatkowy czas na kolejne dociekliwe rozważania albo pytania. Królik kroczy posuwiście, z żołnierskim rozmachem, czym uwydatnia autorytarne zapędy. Wykonuje przy tym charakterystyczny gest zaplecionymi z tyłu rękoma - energicznie uderza spodem jednej dłoni o wierzch drugiej, co daje efekt tiku nerwowego. Kangurzycę z Maleństwem po raz pierwszy widzimy, gdy trzymając się za obie ręce, skaczą w de sceny. Podskakiwanie będzie determinowało ich sceniczne istnienie. Prosiaczek porusza się malutkimi kroczkami, podobnie jak Puchatek. Różni go jednak miękkość i delikatna płynność ruchów. W jego chodzie zauważalne jest także rozleniwienie, czasem o wyraźnie erotycznym zabarwieniu. Prosiaczek sprawia wrażenie kruchej istotki o ognistym temperamencie. Sowa Przemądrzała i Kłapouchy są parą staruszków. Pierwsza przemieszcza się z nobliwą elegancją matrony, przy tym sprawia wrażenie, jakby chciała pofrunąć. Kłapouchy natomiast jest bardzo figlarny w swojej niezgrabności. Jego marudzenie ściśle wiąże się z powolnością poczynań. Tygrysek jest zdecydowanie najbardziej rozbrykaną postacią spektaklu. Przemieszcza się po scenie z chuligańską nonszalancją, niezależnie od tego, czy chodzi po ziemi, czy dynda u sufitu. Jednocześnie akcentuje każdy konkretniejszy ruch stosownym rykiem.

Kiedy na scenie pojawia się kilka tak różnorodnie granych postaci robi się intrygująco. Każda ze scen zbiorowych jest dynamiczna, rozedrgana, skomponowana z dużym wyczuciem. Nie ma działań niepotrzebnych.

Na tle czarnej sceny doskonale eksponują się wielobarwne kostiumy bohaterów. Nadają one przedstawieniu pożądany ciepły koloryt. Dzięki dekoracji na kółkach zmiany scen mogą następować płynnie i niemal niezauważalnie. Dwa główne elementy dekoracji, czyli chatki: Puchatka i Prosiaczka, zostały tak skonstruowane, że aktorki zależnie od wymogów akcji mogą je albo wepchnąć na scenę, albo z niej usunąć. Konstrukcje te pełnią rozmaite funkcje. Nie tylko są miejscem schronienia, mogą być także pieńkiem, na którym siedząc rozmyśla się, albo wierzchołkiem drzewa. Każdy z domków został inaczej zaaranżowany. Norka Królika to klapa wiodąca w głąb kulis, umiejscowiona pod stołem z prawej strony sceny. Kłapouchy mieszka w zapadni. Od czasu do czasu wyjmuje ze swojego domku krzesło z zabawnie nie pasującą do pozostałych jedną z przednich nóg, na którym lubi sobie przysiąść. Sowa Przemądrzała mieszka na balkonie. Wyposażenie jej domu stanowi stylowa sofa. Zasłania go czarna kotara, którą Sowa podnosi jedynie w scenach z jej udziałem. Z jej domku wychodzą tajemnicze sznurki, które biegną nad sceną, służą do ożywionej korespondencji, jaką Sowa prowadzi ze sobą. Najbardziej okazałe są chatki Puchatka i Prosiaczka. Sprawiają, mimo umowności, wrażenie bardzo przytulnych. Puchatkowy dom to wysoki kredens, Prosiaczek zaś mieszka w wielkim czerwonym fotelu.

Muzyka Wojciecha Waglewskiego dopełnia akcję, często współgra na zasadzie komentarza z tym, co dzieje się na scenie. Poza tym podnosi temperaturę przedstawienia w miejscach obliczonych na wywołanie wrażenia, bądź odpowiednio chłodzi emocje, dbając by widz nie wpadł w zbyt egzaltowany nastrój. Słowem, czuwa nad tym, by spektakl nie uderzył w infantylne tony. Jest żywa i niespokojna.

Aktorzy zostali świetnie obsadzeni. Koncepcja każdej z postaci jest dopracowana w najdrobniejszym szczególe. Kubuś (Maria Peszek), w obszernych żółtych ogrodniczkach i czerwonych martensach, jest poczciwy i oddany przyjaciołom. Potrzebuje ich, bo sam nie może ogarnąć świata, który go otacza, a którego jest bardzo ciekawy. Balansuje pomiędzy dziecięcym zagubieniem a dorosłym zdeterminowaniem. Jest niewątpliwie motorem działań paczki (wtóruje mu Królik), nie wpływa jednak na jej przemianę.

Zabawny i figlarny Prosiaczek (Edyta Jungowska) jest tchórzliwą przylepą w różowym negliżu, który w miarę rozwoju akcji zapięty jest na coraz mniej guzików. Najchętniej spędza czas pakując się na kolana Królikowi albo gnieżdżąc się w klaustrofobicznych przestrzeniach kredensu z Kubusiem. Z każdego jego ruchu przebija nutka erotyzmu. Potrafi być jednak szczerze wzruszającym, wypatrującym wsparcia osamotnionym małym zwierzątkiem (monolog Prosiaczka "zewsząd otoczonego wodą" eksponujący jego fobie i lęki).

Królik (Andrzej Mastalerz), w szaroburym uniformie, to nerwowy intelektualista o dyktatorskich zapędach. Swymi tyradami po mistrzowsku wymusza na grupie określone działania i czyny ponad miarę. Zmusza na przykład Puchatka i Prosiaczka do uprowadzenia Maleństwa, nie życzy sobie bowiem obcych, czyli Kangurzycy z malcem, u siebie w lesie. Manipulacje posuwa tak daleko, że w rezultacie strachliwy Prosiaczek ma być kluczową postacią porwania.

Kangurzyca (Agata Piotrowska-Mastalerz), w czarnych trampkach i z wielką torbą, jest uosobieniem matki-kwoki. Nadopiekuńcza, wręcz nieobliczalna w macierzyńskim szale. Kiedy na arenie pojawia się zdziecinniały Tygrysek, jego również adoptuje.

Maleństwo (Jarosław Boberek) jest dużo za duże. Ledwo mieści się w spodenkach na szelkach. Zarazem rozpaczliwie próbuje się wyrwać spod maminej kurateli. Roznosi je energia i chęć zabawy, nic więc dziwnego, że szybko poddaje się urokowi Tygryska.

Tygrysek (Rafał Maćkowiak) to pełen czaru łobuz. Pojawia się w najbardziej ekscentryczny sposób, przylatuje z wielkim hukiem na linie. Jest interesującym dopełnieniem Maleństwa - wyglądającego trochę jak pionier bez krawata. Jego bikiniarskie ciuchy - przykrótki pomarańczowy golf, kowbojki, skórzana katana - kojarzą się z wilkiem z radzieckiej kreskówki. Ma dar sprowadzania na złą drogę: to przez jego wybryki Maleństwo zaczyna gustować w piwie, a Prosiaczek w ostentacyjnym popalaniu papierosów. Z czasem Tygrysek, wycieńczony hulaszczym życiem, grzecznie daje się usynowić Kangurzycy - zamienia się rolami z Maleństwem.

Na tle tak młodej grupy zarówno Sowa Przemądrzała, jak i Kłapouchy stanowią ciekawy kontrast. Sowa Przemądrzała (Irena Jun), paradująca w futrze, ubrana na cebulkę, to nobliwa matrona, która zjadła wszystkie rozumy. Gada bez przerwy jak nakręcona (z zaśpiewem, którego nie sposób zapomnieć), niezależnie czy ktoś jej słucha, czy nie. Mimo to zawsze znajduje czas by pomóc zatroskanym przyjaciołom. Kłapouchy (Stanisław Brudny) odzywa się dla odmiany stosunkowo niewiele. Ale, gdy już coś mówi, słucha się go ze szczególną uwagą. To marudzący pesymista w szlafroku, wiecznie szukający dziury w całym. Kiedy jednak na chwilę się rozpromienia, swym wzruszeniem zaraża całą widownię.

Na pochwałę zasługują również Krewni i Znajomi Królika, czyli studenci Akademii Teatralnej w Warszawie oraz wydziału aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi. Mimo że poruszają się grupą, ich działanie jest zindywidualizowane, podobnie jak rozmowy, które prowadzą.

Jeśli się jednak uważnie przyjrzeć, świat przedstawiony w "Kubusiu P.", choć pozornie beztroski, pełen jest życiowych dramatów. Cieplak portretuje mieszkańców Stumilowego Lasu jako istoty dalekie od doskonałości, przez to bardzo prawdziwe. Każdy z bohaterów ukrywa prawdziwe "ja" pod stworzoną na użytek innych maską. Widzimy karykaturalne, ułomne osobowości nieudolnie zmagające się ze swoimi kompleksami, wzruszające jednak i śmieszące żałosnością poczynań.

Namolnie klejący się do innych Prosiaczek, obsesyjnie dręczony fobią samotności, gotów jest na wszystko, by nie wypaść z grupy. Królik przybiera pozę despoty, nie chcąc być posądzonym o tchórzostwo. Infantylny, pozujący na rozrabiakę Tygrysek, chętnie odnajduję mamę w Kangurzycy. Grzeczne Maleństwo z pełną entuzjazmu gorliwością schodzi na złą drogę. Głupawa, niedouczona Sowa wchodzi w rolę intelektualnego guru. Zaś nihilistycznie nastawiony do życia Kłapołuchy tak naprawdę jest spragnionym ciepła "outsiderem mimo woli" żyjącym z dala od głównego nurtu wydarzeń. Niczego nie udają jedynie Puchatek i Kangurzyca. Pierwszy, dysponując "małym rozumkiem", nie potrafi obmyślić odpowiedniej dla siebie roli, nie odczuwa nawet takiej potrzeby. Kangurzyca zaś owładnięta jest manią macierzyńską, która przesłania jej świat.

Wieczne zadziwienie oraz filozofia życiowa Puchatka fascynuje wiele osób. Kubuś stał się jednym z czołowych mędrców naszych czasów. W księgarniach można znaleźć zarówno "Tao Kubusia Puchatka", jak i podręczniki uczące, jak kierować firmą według Puchatkowych mądrości. Tymczasem oglądając "Kubusia P." bardziej wierzy się pozostałym (bardziej skomplikowanym wewnętrznie) bohaterom niż Puchatkowi, to ich problemy bliższe są naszemu doświadczeniu.

W "Kubusiu P." nie zabrakło sceny wzruszającej - urodzin Kłapouchego. Cieplak postawił na prostotę wyrazu. Wręczenie Kłapouszkowi praktycznej baryłeczki (przez Puchatka) oraz pękniętego balonika (przez Prosiaczka) i szczęście jubilata, który niczym w radosnym transie wciąż wkłada i wyjmuje balonik z baryłeczki, na długo zapada w pamięć.

Przedstawienie kończy się poszukiwaniem bieguna. Czarna zasłona w głębi sceny rozchyla się i ukazuje się biel tła - upragniony biegun, a może zaginiona droga do domu. W tym kierunku podążają kolejno wszyscy bohaterowie, a za nimi ekipa Krewnych i Znajomych Królika. Na scenie pozostają Prosiaczek i Kubuś. Wtedy Prosiaczek pyta Puchatka zatroskanym głosem, czy go zawsze będzie pamiętał? Puchatek bierze go za rękę i tak jak na znanej ilustracji z książki, odchodzą. W tym momencie na białym tle rozbłyska w pomarańczach i czerwieniach zachodzące słońce - prawdziwie bajkowe zakończenie. W swej cukierkowości i przerysowaniu scena ta trąci świadomym kiczem, korespondującym z naiwną atmosferą książki. Jednocześnie jest żartobliwym komentarzem do lansowanej Puchatkowej disneyowszczyzny. Niby beztrosko patrzymy się na te cuda, a zarazem rozmyślamy o naszym własnym "biegunie"...

[brak daty]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji