Gdański Makbet
Dokonaniom naszych teatrów operowych spoza stolicy, Łodzi i Poznania towarzyszy na ogół niewielki rozgłos. A przecież sceny operowe Gdańska, Bytomia, Krakowa, Wrocławia, działające w znacznie trudniejszych warunkach, czynią wiele dla upowszechniania tej sztuki i nierzadko dostarczają publiczności głębokich przeżyć. Tym bardziej cieszy każda ich udana premiera. Taką jest inscenizacja "Makbeta" Verdiego w Operze Bałtyckiej. Nie posiadając sceny obrotowej, podjęto się tu zadania niemal karkołomnego - jak np. płynnie przenosić akcję dzieła rozgrywającą się na wielu planach. Libretto tej młodzieńczej opery Verdiego ma sporo mankamentów, dlatego dawniej rzadko była wystawiana. Przeżywa jednak "Makbet" renesans od czasu inscenizacji Viscontiego w Metropolitan Opera przed kilkunastu laty. W ubiegłym sezonie był także na afiszu teatrów operowych Paryża, Monachium i Teatru Wielkiego w Warszawie, gdzie jest nadal grany.
Inwencja i talent scenografa Mariana Kołodzieja przezwyciężyły w Gdańsku trudności, powstała scenografia fascynująca malarsko, świetnie wykorzystująca stałe elementy (olbrzymie makiety rycerzy średniowiecznych, tarcze, zbroje, miecze itp.). Nie tylko jednak scenografia, choć najłatwiej dostrzegalna, jest istotną wartością gdańskiego spektaklu. O powodzeniu zadecydowała także strona muzyczna (dyr. Janusz Przybylski), na ogół sprawna reżyseria (Fin Kari Vilenius) oraz wokalne walory wykonawcy partii tytułowej, Floriana Skulskiego. Ten wybitny baryton daje popis mistrzowskiego śpiewu, nieskazitelnej dykcji, ekspresji, cyzeluje każdy dźwięk. Również Barbara Sanejko (Lady Makbet), nabierająca ze sceny na scenę większej swobody, a także Kazimierz Sergiel jako Banco to wokalne filary przedstawienia.