Artykuły

W operach nie wszyscy umierają

Dominika Stec, autorka powieści obyczajowej Mężczyzna do towarzystwa, zapytuje w swym utworze: "Co to jest, że w operach wszyscy umierają? Epidemia. Przy finałowych aktach można się załamać. Nie pamiętam opery, w której ocalałby ktokolwiek poza reżyserem. Dlaczego dawni artyści osiągają nieśmiertelność za cenę życia niewinnych bohaterów?" Coś mnie tknęło, aby operową wiedzę pani Stec porównać do programu działania Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu - felieton Sławomira Pietrasa w Angorze.

Mimo że twórczość tej autorki nic mnie nie obchodzi, postanowiłem zatrzymać się nad powyższym cytatem. Pani Stec ma albo słabą pamięć, albo nikłą wiedzę, skoro nie pamięta, w której operze ktokolwiek by ocalał. Podaję z pamięci kilkanaście arcydzieł tego gatunku, w których wszyscy żyją i mają się dobrze: "Falstaff" (Verdi), "Cyrulik sewilski" (Rossini), "Straszny dwór" (Moniuszko), "Eugeniusz Oniegin" (Czajkowski), "Turandot", "Gianni Schicchi" (Puccini), "Wesele Figara", "Czarodziejski flet", "Uprowadzenie z seraju", "Cosi fan tutte" (Mozart), "Don Pasquale" (Donizetti), "Sprzedana narzeczona" (Smetana), "Śpiewacy norymberscy" (Wagner), "Godzina hiszpańska" (Ravel). Co innego z reżyserami. Oni często "ocalają się" dzięki przeróbkom wprowadzanym do materii dzieła. W ten sposób opery komiczne stają się tragicznymi, a tam, gdzie trup ściele się gęsto, można pękać ze śmiechu.

To, że w operach nie wszyscy umierają, już uzgodniliśmy. Aby powstrzymać groźbę epidemii niewiedzy w myśleniu o aktach finałowych, podaję kilka tylko przykładów tragicznych zakończeń arcydzieł operowych, o których trudno zapomnieć: "Traviata", "Aida", "Otello" (Verdi), "Cyganeria", "Madame Butterfly", "Tosca" (Puccini), "Carmen" (Bizet), "Halka" (Moniuszko), "Tristan i Izolda" (Wagner), "Manon" (Massenet).

Najmniej rozumiem pretensje o nieśmiertelność dawnych artystów za cenę życia niewinnych bohaterów. Weźmy za przykład samą Marię Callas. Przecież to jej kreacje unieśmiertelniły szereg postaci operowych, a nie odwrotnie. Czy gdyby nie Callas, słuchalibyśmy i oglądali "Normę", "Medeę", "Armidę", "Annę Bolenę"? Czy "Niewinni bohaterowie", których Callas ożywiła swym geniuszem, to "Gioconda", "Lady Makbet", "Tosca", "Turandot", "Łucja", "Santuzza", "Violetta" i wiele, wiele innych.

A swoją drogą ciekawe byłoby dociec, dlaczego Dominika Stec w swojej powieści obyczajowej "Mężczyzna do towarzystwa" zadaje takie pytania? Z tego, co o niej wiem, wynika, że urodziła się w Koninie, studia polonistyczne ukończyła na UAM w Poznaniu i zajmowała się bibliotekarstwem. Skoro jej to nie wystarczyło i rozpoczęła powieściopi-sarstwo, powinna czym prędzej się dowiedzieć, że w operach nie wszyscy umierają. Temu właśnie służą moje obecne wywody.

Coś mnie jednak tknęło, aby operową wiedzę pani Stec porównać do Programu działania Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu z uwzględnieniem warunków organizacyjno-finansowych instytucji w latach 2012 - 2015, na podstawie którego równie młoda Wielkopolanka wygrała konkurs na dyrektora Teatru Wielkiego.

Przedtem otrzymała rekomendację takich autorytetów operowych jak Andrzej Wituski (były prezydent Poznania), Mariusz Otto (chórmistrz operowy) i Elżbieta Penderecka (żona kompozytora). Po przeanalizowaniu obydwu tekstów - tego z powieści obyczajowej i tego z Programu - poziom wiedzy na temat sztuki operowej obu tych pań wydaje się porównywalny. Gdyby wiedziała o tym pani Stec, wzięłaby zapewne również udział w konkursie na dyrektora opery. Mogłaby nawet wygrać, bo jak czytamy na okładce jej książki, "... ma tylko dwadzieścia pięć lat, za sobą rozwód, przy sobie obojętnego sercu chłopaka, przed sobą przypadkowo napotkanego mężczyznę marzeń...". A więc młodość, życiowe doświadczenie i zasób wiedzy wystarczający, aby pożeglować na czele instytucji operowej o 100-letniej wspaniałej przeszłości.

Dedykując tytuł niniejszych wywodów decydentom, komisjom konkursowym, osobom rekomendującym i kandydatom na dyrektorów (bo przecież nie melomanom, którzy to wszystko dobrze wiedzą), z całą mocą podkreślam, że jak tak dalej pójdzie, to - wbrew brzmieniu tytułu - pora w operach umierać!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji