Artykuły

Bronię "Macbetha"

Cztery dni przed premierą "Macbetha" Verdiego w Teatrze Wielkim w Warszawie oglądałem premierowe przedstawienie w renomowanej Operze Miejskiej w Kolonii. Było to nowe opracowanie muzyczne "Powrotu Ulissesa do ojczyzny" Monteverdiego. Smakując ten świetny spektakl z udziałem wybornej Gürzenich-Orchester pod batutą Steuarta Bedforda i z Claudio Nicolai'em w roli tytułowej, rozmyślałem, jakież to potem będzie moje spotkanie z naszą reprezentacyjną sceną operową. I tu od razu na wstępie przyznać muszę, że ogólnie rzecz biorąc, porównanie nie było dla nas niekorzystne. I tu i tam dzieła wystawione zostały we włoskiej wersji oryginalnej (a więc z nieuniknioną barierą językową nawet dla dość doświadczonego słuchacza), i tu i tam zadbano o nader staranne przygotowanie muzyczne, i tu i tam inscenizacje charakteryzowały się wielkim rozmachem przy zastosowaniu wymyślnych urządzeń technicznych, i tu i tam wreszcie - na ogół pięknie śpiewano. A więc byłem mile zaskoczony.

W nieco gorszej ode mnie sytuacji znalazł się red. Bogusław Kaczyński, który na kilka dni przed premierą "Macbetha" w Warszawie oglądał to samo dzieło w Wiedniu, w sławnej Staatsoper. Jak słyszę - porównanie sprawiło mu pewną przykrość. Nie poddałem się jednak tej sugestii, zresztą w Warszawie zetknąłem się z "Macbethem" Verdiego po raz pierwszy w życiu i w ocenie premiery nie byłem obciążony żadnymi zaszłościami. W sumie było to dla mnie przeżycie bardzo inspirujące i - jak sądzę - zyskaliśmy na scenie stołecznej nie ograną i wartościową pozycję repertuarową.

Za główny walor warszawskiego "Macbetha" uważam inscenizację i reżyserię. Marek Grzesiński, Wiesław Olko i Irena Biegańska stanęli tu na wysokości zadania, opracowując widowisko zwarte, logiczne, urodziwe, poprawnie prowadzące śpiewaków i sprawnie rozgrywające sceny zbiorowe. Zwróciło też moją uwagę bardzo nastrojowe, sugestywne oświetlenie.

Jeśli coś mnie w samym widowisku zastanowiło, to jedynie pewna skłonność do efektów. Zaskakujący był pomysł lądowania gromady wiedźm "z przestworzy" na scenę, sam w sobie uzasadniony, lecz i po trosze komiczny, kiedy czarownice musiały wyswobodzić się na oczach widzów z pasków spinających swoje siodełka. Ale w operze margines umowności jest przecie bardzo szeroki. Mniej logiczne, bo zgoła nieprawdopodobne były schody podnoszące się jak zwodzony most ku sypialni królewskiej (wszak tuż obok umieszczono zwykłe schody, po których swobodnie wchodzili dworzanie) Natomiast zrzucenie z owych "zwodzonych" schodów łoża z zamordowanym przez Macbetha monarchą, wydało mi się już tylko niewiarygodnym - właśnie - "efektem dla efektu".

I tyle wybrzydzań, które zresztą tracą na znaczeniu, gdy zestawi się je z pomysłami trafnymi i głęboko przemyślanymi, których jest wiele i które muszą budzić szacunek dla reżysera, by wymienić np. przejmującą sceną stracenia Banca i chwytające za serce dobijanie się jego ocalałego synka do bezlitośnie opuszczonej drewnianej kurtyny; czy też czarną personifikację złego "fatum", przemykającą się przez proscenium i czuwającą potem w głębi w każdym kolejnym akcie tragedii.

Pomijam tu wszystkie rafy nie do pokonania, które piętrzą się przed śmiałkiem, inscenizującym jakąkolwiek operę według szekspirowskiego arcydzieła. Napisał o tym w programie sam Marek Grzesiński - słusznie i skromnie. Jest to - oczywiście - "porywanie się na nieosiągalne" i tylko jako przejaw "marzycielstwa" można oceniać wszelkie próby uwiarygodnienia w operze intelektualnego bogactwa pierwowzoru literackiego. Notabene dodatkowym utrudnieniem dla odbiorcy był w omawianym przedstawieniu tekst włoski, którego zastosowanie pomagało tylko śpiewakom.

Andrzej Straszyński jako autor przygotowania muzycznego "Macbetha" zasłużył również na wyrazy uznania. Poza drobnymi usterkami w synchronizacji chóru i orkiestry z początkiem III aktu, przebieg muzyczny przedstawienia nie budził zastrzeżeń, proporcje brzmieniowe między sceną i kanałem orkiestrowym były dobrze wyważone, śpiew dochodził na widownię nie zakłócony akompaniamentem, a i z punktu widzenia kontrastów i dozowania emocji narracja muzyczna była dramatycznie przekonywająca.

Jedynym dyskusyjnym punktem, gorąco zresztą podkreślanym przez krytykę, było obsadzenie w partii Lady Macbeth znakomitej mezzosopranistki Krystyny Szostek-Radkowej. Jej wapaniały głos, urzekający barwą w całej skali, tylko w kilku miejscach niesłychanie trudnej partii wokalnej brzmiał nieco wymuszenie. Osobiście daleki byłbym od demonizowania tej sprawy, której - jak słyszę i czytam - przypisuje się jakieś fundamentalne znaczenie. Jest to wielka śpiewaczka i podejmując się wykonania roli, zdawała sobie z pewnością sprawę, co w Lady Macbeth leży w jej możliwościach, a co - minimalnie - te możliwości przekracza. Był to zatem z jej strony wybór świadomy i wypada raczej artystkę podziwiać, że zdecydowała się partię zrealizować. Stworzyła zresztą postać pełną wyrazu, konsekwentnie skomponowaną i - w sumie - fascynującą.

Znakomity był również Jerzy Artysz jako ślepe narzędzie zbrodniczych ambicji swej małżonki. Wielki, nieco charakterystyczny głos tego doświadczonego śpiewaka i aktora, szczególnie odpowiadał interpretowanej roli, wzbogacał ją o autentyzm i głębię wyrazu. Była to jeszcze jedna, po "Manekinach" Rudzińskiego, kreacja Artysza, którą na długo zachowam w pamięci.

Bardzo udatnie spisali się w swoich (mniejszych lecz odpowiedzialnych) rolach: Roman Węgrzyn (świetny Macduff), Czesław Gałka (szlachetny Banco) i Michał Skiepko (Malcolm). W epizodach wokalnych wystąpili: Mirosława Karpińska, Marek Dąbrowski i Zbigniew Nowicki. Dobrze sprawił się także chór, przygotowany przez Bogdana Golę.

Niestety nie zaproszono mnie na premierę drugiej obsady, w której - jak wieść niesie - objawiło się kilka zaskakująco pozytywnych niespodzianek, na czele z Ryszardą Racewicz w roli Lady Macbeth.

Ale, nawet tylko po zapoznaniu się z pierwszym przedstawieniem - bronię warszawskiego "Macbetha".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji