Artykuły

Balet "Harnasie", czyli magia pod Tatrami

Drzemiący w kompozycji Szymanowskiego ogrom emocji Kołodziejczyk pokazuje więc bez patosu i przerysowania. Wie, że największą siłą jest tu sama muzyka i czysty taniec - o balecie "Harnasie" wystawionym po Wielką Krokwią pisze Tomasz Handzlik w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Inspirowany podaniami o tatrzańskich zbójnikach i podhalańską tradycją balet "Harnasie" Karola Szymanowskiego zabrzmiał pod Wielką Krokwią w Zakopanem

Polskiej premiery swego baletu-pantomimy kompozytor nie doczekał (ukończony w 1931 roku utwór wystawiono za jego życia tylko w Pradze i Paryżu).

Szymanowski nie zobaczył też nigdy "Harnasiów" pod swymi ukochanymi Tatrami, gdzie zresztą zrodził się pomysł napisania dzieła. Trudno więc wyrokować, czy spodobałaby mu się współczesna interpretacja. Dla mnie i dla wielu gości tego wieczoru było to jednak wydarzenie niezwykłe. Nie dość bowiem, że "Harnasie" rzadko dziś wystawia się w formie baletu, to jeszcze ta niecodzienna sceneria u podnóża tatrzańskich szczytów, piękna gra świateł, znakomite wykonanie muzyczne (nagranie Orkiestry i Chóru Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Kazimierza Korda z 1994 r.) i - przede wszystkim - wspaniały zespół baletowy (tancerze Polskiego Teatru Tańca, Baletu Poznańskiego, Śląskiego Teatru Tańca i Bałtyckiego Teatru Tańca) sprawiły, że mogliśmy uczestniczyć w prawdziwym święcie muzycznym.

Młoda choreografka Kaya Kołodziejczyk skupiła się na najważniejszych elementach dzieła. Na rozstawionej tuż pod Wielką Krokwią scenie widzimy przygotowania do ślubu niezbyt szczęśliwej góralskiej dziewczyny, która zakochana jest nie w panu młodym, ale w zbójniku - harnasiu (z wzajemnością). Weselna uroczystość przerwana zostaje przez nagłe wtargnięcie zbójców, porywających pannę młodą.

Jedynym elementem scenografii jest sterta desek, które odgrywają bądź to huśtawkę, bądź stół weselny, na którym tańczą (i walczą) górale i harnasie. Jest też welon panny młodej (długa płachta folii), który ciągnięty daleko spoza sceny, tworzy później trudny do przebycia górski potok.

Drzemiący w kompozycji Szymanowskiego ogrom emocji Kołodziejczyk pokazuje więc bez patosu i przerysowania. Wie, że największą siłą jest tu sama muzyka i czysty taniec. Jakby znała słowa Szymanowskiego, który pisał, że "gdy się pojmie prawdziwą góralska pasję do nadawania plastycznych kształtów wszystkiemu, co Górala w życiu otacza, gdy się przeniknie te chropawe, kanciaste, jakby w opornym głazie kute formy, ukazuje się w tej muzyce prawdziwe oblicze nieugiętego, twardego, specyficznie góralskiego liryzmu, przedziwna epickość spokojnie falującej powierzchni i głęboko na dnie ukryta, teatralna niemal dramatyczność treści, znajdująca swój wyraz w tańcu".

Artystce udała się jeszcze jedna rzecz. Tradycyjne tańce (i stroje) góralskie kapitalnie połączyła z tańcem nowoczesnym (tańczący breakdance i atakujący w stylu wschodnich sztuk walki zbójcy), dodając nie tylko barwny sceniczny element, ale też odrobinę więcej ognia i energii.

Pomiędzy odtwarzaną z nagrania muzykę wpleciono również występującą na żywo kapelę Trebunie-Tutki i śpiewaków. I to był strzał w dziesiątkę. Nie ma bowiem nic bardziej prawdziwego od grających "góralskie nuty" muzyków lokalnych, o czym sami przekonali się bardzo szybko, zbierając od publiczności gorące brawa.

"Harnasie" poprzedzała etiuda baletowa stworzona do "Krzesanego" Wojciecha Kilara. Zgrabna i delikatna, ale chyba niepotrzebna. Bo choć obu kompozytorów łączy wielka fascynacja tatrzańskim folklorem, powstał między tymi baletowymi opracowaniami spory rozdźwięk. Poza tym to "Harnasie" były gwiazdą tej nocy. Najjaśniejszą i w zupełności wystarczającą.

Taneczno-muzyczne widowisko zaprezentowane zostało w 135. rocznicę urodzin i 75. rocznicę śmierci Szymanowskiego. Zapowiadało też rozpoczynający się za kilka tygodni Międzynarodowy Festiwal Muzyki Kameralnej "Muzyka na Szczytach" (15-22 września), którego ideą jest przywrócenie stolicy polskich Tatr znaczącej pozycji na kulturalnej mapie Polski. Założenia te po części już udało się zrealizować. Trzy pierwsze edycje festiwalu potwierdziły jego wysoką klasę i spotkały się z dużym zainteresowaniem melomanów. Komplet publiczności przyciągnął również sobotni spektakl. Okazuje się więc, że w Zakopanem, które postrzegane jest głównie jako sportowo-turystyczna metropolia z wszechobecną tandetą, jest również wielka potrzeba obcowania z kulturą wysoką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji