Artykuły

Dokonałem dobrego wyboru

- Aktor jest jak Stańczyk: raz rozśmiesza króla, czyli publiczność czy widza, raz go uspakaja, ale bywa też wzruszający i poważny, jeśli wymaga tego sytuacja - mówi warszawski aktor, TOMASZ STOCKINGER.

Czy pozwolisz, że na początek naszego spotkania wrócimy do przeszłości, a dokładnie porozmawiamy o Twoim rodzinnym domu i tacie aktorze?

- Moje dzieciństwo było udane, bo spokojne i bezpieczne. Kiedy wspominam tamte lata z dzisiejszej perspektywy, to uważam, że było tak po prostu lepiej żyć, bo ludzie byli bliżej ludzi. Będąc młodym człowiekiem, spotykałem się z rówieśnikami z różnych środowisk i nie był wtedy najważniejszy status społeczny i materialny, tylko zwyczajnie byliśmy kumplami, bo dobrze nam było razem spędzać czas. Pytasz o mojego ojca, był dobrym aktorem i piosenkarzem. Grał w najlepszych teatrach warszawskich: Komedia, Syrena, Buffo, Współczesny i Rozmaitości. Należał do popularnego kabaretu Jerzego Dobrowolskiego "Owca". Miał charakterystyczny niski głos i często śpiewał podczas występów. Grał też w produkcjach filmowych znanych reżyserów. Skłamałbym jednak, gdybym powiedział, że zapatrzyłem się na mojego ojca i dlatego jestem aktorem.

Zawód aktor - odpowiedzialny i często bardzo trudny z wielu powodów - wymaga też stałego kształcenia i samokształcenia. Czy w Twoim przypadku wybór takiego właśnie zawodu był świadomy?

- Mogę powiedzieć, że wszedłem w ten zawód nieświadomie, ale - może to mistycznie zabrzmi - wiem, że było mi to pisane i jestem bardzo wdzięczny losowi, że tak się stało. Aktorstwo to zawód, który ma wiele cieni i mankamentów oraz utrudnień, ale jest wspaniały, bo pozwala na doskonalenie siebie i swojego warsztatu oraz mobilizuje do nauki, której efekty odbiera publiczność. Im dłużej jestem w tym zawodzie, tym bardziej zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności i tego, jak wszechstronny wymiar można nadać tej pracy. Jest to też taki rodzaj przewodnictwa, ale zakamuflowany przez zmieniające się role. Można by rzec, że aktor jest jak Stańczyk: raz rozśmiesza króla, czyli publiczność, raz go uspakaja, ale bywa też wzruszający i poważny, jeśli wymaga tego sytuacja.

Polityka towarzyszy nam dziś dosłownie na każdym kroku, było jej kiedyś mniej, bo był tylko jeden wróg. Proszę Cię o kilka zdań w tym temacie.

- Mocno przeżywaliśmy sytuacje kraju i reagowaliśmy na wroga - sam też brałem udział w bojkocie. Wróg był jeden i Solidarność była jedna, i w naszym zawodzie, choć oczywiście nie wszyscy koledzy brali w niej udział. Właśnie w tym czasie każda rola aktora była szczególna, bo szczególny był odbiór publiczności - to, co zakazane, miało niepowtarzalny wymiar.

Powoli wracamy do teraźniejszości, a dokładnie do serialu "Klan" i Twojej roli dr. Pawła Lubicza.

- Za chwilę będziemy obchodzić 15-lecie tej produkcji i można powiedzieć, że to właśnie "Klan" rozpoczął w Polsce wielka erę seriali, wcześniej tak popularny był tylko "Labirynt". Muszę jednak przypomnieć, że w tym samym czasie zagrałem kilka innych ról oraz dużo występowałem na scenie, nie tylko w roli gospodarza różnych zacnych przedsięwzięć, lecz także w roli piosenkarza. Wydałem też płytę z piosenkami ponadczasowymi, z takimi autorami jak Wojciech Młynarski czy Włodzimierz Nahorny. Przyznaję, że odszedłem od ról w teatrze, w którym wcześniej często grałem, podobnie jak w teatrze telewizji. Popularność, jaką dał mi "Kłan", pozwoliła mi poznać wielu ludzi z rożnych środowisk i dzięki temu m.in. zacząłem grać w tenisa.

Pływasz, jeździsz dobrze na nartach, dość trafnie strzelasz, na jednych zawodach pobiłeś nawet profesjonalistów, jednym słowem jesteś sprawny fizycznie.

- Jeszcze przed maturą grałem w koszykówkę w Polonii, więc takie sportowe podejście do życia towarzyszyło mi już od młodych lat i szczęśliwie nadal towarzyszy. Staram się dbać o kondycję fizyczną, która jest dla mnie ważna choćby ze względów zdrowotnych. Rozsądnie się odżywiam, jem dużo warzyw, choć chętnie też wbijam zęby w soczysty stek.

Masz sympatycznego, przystojnego syna, którego mięliśmy okazję oglądać na szklanym ekranie. Wiem, że nie wybrał drogi kariery aktorskiej i jest to jego decyzja. Jakie są Wasze relacje i jak postrzegasz dziś młodych ludzi?

- Może odpowiem na początek na drugą część pytania. Ze zgrozą słucham i sam też obserwuję młodych, którzy nie radzą sobie z dzisiejszą rzeczywistością, i serdecznie współczuję im oraz ich bliskim. To jakaś nieustająca gonitwa i życie w takim stresie, że prowadzi nawet do choroby. I druga obserwacja - to brutalizacja życia, wyścig po sukces, zazdrość o sukcesy innych i świat, w którym pieniądz staje się celem, a nie środkiem. Nie jest też tajemnicą, że wielu młodych ludzi wspomaga się środkami zmieniającymi rzeczywistość. Jestem bardzo zadowolony, że mój syn Robert jest rozsądnym człowiekiem i konsekwentnie wyznacza sobie cele, realizując je bez większych napięć. Przyznaję, że dopadło go takie obciążenie dziecka znanego aktora. Prasa kolorowa interesowała się nawet intensywnie jego życiem prywatnym, ale to już za nim, bo wybrał sobie własną drogę, zresztą dziennikarską, i pracuje w zespole TVN 24 w nowej TTY Muszę przyznać, że bardzo ucieszyła mnie jego decyzja, że nie zostanie aktorem.

Jak to jest z prawdziwą miłością?

- To jest pytanie! Przecież każda miłość jest pierwsza, ale

ta dojrzała pozwala też sobie na określenie mądrzejsza, bo bogatsza w doświadczenia - te dobre i złe. Od kilku lat jestem w szczęśliwym związku z moją partnerką życiową Ewą i obydwoje zdajemy sobie sprawę z tego, że miłość należy wypracowywać i pielęgnować. Ważne jest też, żeby się szanować, lubić i mieć np. wspólne pasje. Powiem tak - miłość jest jak hipoteza, którą trzeba codziennie udowadniać przez czyny, gesty i słowa. Mądra miłość nie boi się codzienności, i nam się taka zdarzyła. Mamy dla siebie dużo tolerancji, potrafimy sobie wybaczać i nie walczymy ze sobą, nawet jak jedno z nas postawi na swoim.

Tomku, coraz częściej myślisz o...

- Oj, myślę np. trochę o upływającym czasie i o tym, żeby nie nastąpił koniec linii Stockingerów, i o tym, czy i kiedy wnuk usiądzie mi na kolanach, jestem dojrzałym mężczyzną, a mentalnie czuję się młodzieńcem. Jestem pogodnym człowiekiem i mogę powiedzieć, że moje dotychczasowe życie, mimo kilku zakrętów, jest udane. Ważne jest, że ja nie muszę się ścigać i na siłę czegoś udowadniać. Taki stan daje komfort psychiczny.

A marzysz o...

- Marzę o powrocie do takiego zgranego zespołu teatralnego w teatrze z dobrym repertuarem.

Twoje motto życiowe na dziś?

- Dojrzałość ma tę pozytywną cechę, że pozwala na wszystko patrzeć z perspektywy. Życie - jak wiadomo - przynosi nam dobre i złe doświadczenia, ale najważniejsze, żeby - mimo popełnionych błędów - móc spokojnie spojrzeć na siebie w lustrze. Staram się nie oceniać innych i być tolerancyjnym, i wyrozumiałym facetem. Choć życie przynosi różne podpowiedzi i rozwiązania, a te nie zawsze są idealne, trzymam się słów piosenki bardzo mądrego autora Wojciecha Młynarskiego: "Róbmy swoje", czego i Państwu życzę.

TOMASZ STOCK1NGER

Polski aktor, ur. 23 lutego 1955 r. w Warszawie. Absolwent stołeanej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Jego debiut teatralny przypada na rok 1978. Można powiedzieć, że miał szaęscie, bo na deskach teatralnych pojawił się w tym samym roku, w którym skończył studia. Zagrał m.in. w sztukach "Randka z diabłem", "Kolacyjka", "Popołudnie na plaży", "Dwie głowy ptaka", "Dziady a. III" i "Kordian". Na swoim koncie ma również wiele ról filmowych. Podziwialiśmy go chociażby w: "Szwadronie", "Latach dwudziestych, latach trzydziestych", "Znachorze", "Karierze Nikodema Dyzmy". W polskich domach gości od kilkunastu lat jako Paweł Lubicz, doktor z serialu "Klan". Telewidzowie docenili jego aktorski talent, obdarowując go w 2000 r. Telekamera. Odcisk dłoni aktora można oglądać na Promenadzie Gwiazd w Międzyzdrojach. Tomasz Stockinger, poza talentem aktorskim, przejawia także talent muzyczny i taneczny: brał udział w "Tańcu z gwiazdami" i polsatowskim programie "Jak oni śpiewają?".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji