Artykuły

Dramat proroka

"BOG JEST MOIM SĘDZIĄ" - taki głęboki sens zawiera w so­bie hebrajskie imię Daniel, imię, które nosił, żyjący na przeło­mie VII i VI wieku p.n.e., pro­rok izraelski piastujący wysokie stanowiska w państwie babiloń­skim, a potem perskim, doradca królów i ich oskarżyciel, zawsze występujący w obronie ludu. Prorok ten, będący symbo­lem wiary, całkowitego oddania siebie i swego losu Najwyższe­mu Stwórcy, to centralna postać dramatu liturgicznego, opartego na oryginalnym XIII-wiecznym rękopisie z Beauvais, dramatu, którego polska prapremiera od­była się niedawno w warszaw­skim Teatrze Wielkim. Inscenizacji i reżyserii tego spektaklu podjęła się Hanna Chojnacka, scenografię przygotował Marian Kołodziej, zaś kierownictwo mu­zyczne sprawował Marcin Szczyciński - założyciel i kierownik męskiego zespołu wokalnego "Bornus Consort", którego człon­kowie stanowili trzon wyko­nawczy przedstawienia.

"Ludus Danielis" jest pierw­szym w dość krótkiej historii zespołu (istnieje od roku 1981) dokonaniem teatralnym. Dotych­czasowy jego repertuar obejmo­wał muzykę niesceniczną (wyją­tek stanowiło koncertowe wyko­nanie kilku fragmentów drama­tycznych utworów Claudia Monteverdiego - 2.I.1984) średnio­wiecza i renesansu, ze zwróce­niem szczególnej uwagi na utwory śpiewane przez "Rorantystów" - królewską kapelę, za­łożoną w 1540 roku przez Zyg­munta Starego. Podstawowym założeniem "Bornusa" jest od­twarzanie muzyki minionych epok w sposób co najmniej nie kłócący się, bowiem o całkowitą zgodność jest tu bardzo trudno, z ich estetyką i praktyką wy­konawczą.

Te intencje przyświecały takie inscenizacji dramatu o Danielu. Nigdy rzecz jasna nie możemy być pewni do końca wierności dzisiejszych adaptacji odległym o wiele wieków "prototypom", lecz dostępna wiedza historyczno-teoretyczna o tamtych czasach pozwala, tak się nam współczesnym może tylko wyda­je, coraz to przybliżać się do "ideału". "Danielis" to kolejny krok na tej drodze, krok w do­tąd mało zgłębione czeluście sztuki średniowiecznej, spotkanie z rzadko, przynajmniej w Pol­sce, prezentowanym dramatem liturgicznym.

Forma ta zrodziła się w wie­ku X, będąc w swej embrional­nej postaci krótkim dialogiem wplatanym do mszy wielkanoc­nej. Stanowiąc część składową normalnej liturgii, zawsze zacho­wywała hieratyczny charakter. Teksty czerpano z Biblii, a wy­głaszali je sami duchowni. Stop­niowo dialogi stawały się coraz dłuższe, do akcji wciągano stale większą liczbę postaci, urozmai­cając ją różnorodnymi akceso­riami, strojami oraz odpowied­nim przestrzennym jej rozplanowaniem.

Duchowni aktorzy zobowiązani byli do przestrzegania reżyser­skich wskazówek, które już od X wieku dokładnie kodyfikowa­ły ich sposób zachowania się, stąd interpretacja wszystkich ról nosiła wyraźne znamiona stylizacji.

"Ludus Danielis" także nawią­zuje do tego wielkiego chrześci­jańskiego święta. W końcowej scenie spektaklu anioł oznajmia: Natus est Christus. Nie przypad­kiem bohaterem dramatu jest prorok Daniel, gdyż on właśnie przepowiedział był przyjście na świat Chrystusa. Inne czołowe postaci widowiska to trzej kró­lowie starożytnego świata: Nabuchodonozor - potężny władca Babilonu, który po licznych zwy­cięskich bojach otoczył swe pań­stwo potrójnym murem, po czym, czując się już bezpiecznie, roz­budował je, doprowadzając do niebywałego rozkwitu; używał życia i pozwalał na to innym; swej żonie (księżniczce medyń­skiej) ofiarował "wiszące ogro­dy", uważane przez Greków za jeden z cudów świata.

Baltazar, syn ostatniego króla Nabomida. szczególnie upodobał sobie wystawny tryb życia; jed­na ze swych licznych uczt, wy­dał np. dla 1000 urzędników; w przeciwieństwie do Nabuchodonozora był władcą nieudolnym, kiepskim strategiem i słabym organizatorem; związana jest z nim sławna scena: "Mane, Tekel, Fares".

Pochodzący z bocznej gałęzi rodu Achemenidów - Dariusz, upamiętnił się natomiast jako władca znakomity; przywrócił spokój w państwie i zapewnił blisko 200-letnie panowanie Per­sów na całym Wschodzie; doko­nał wyczynu niezwykłego, uni­fikując ogromny 40-milionowy organizm, tworząc w nim sieć centralnych urzędów, zapewnia­jąc przy tym humanitarne trak­towanie całej ludności, stosując praktykę tolerancji w stosunku de podbitych ludów. "Ludus Danielis" jest to więc dramat o władzy, opisujący jej chwile glorii i upadków, ujaw­niający niektóre mechanizmy nią kierujące, ośmieszający ludzi ją sprawujących, ale równie często ludziom tym szczerze współczujący. Przede wszystkim jednak co typowe dla wszelkich przeja­wów średniowiecznej sztuki, jest to rzecz o Tym, który rządzi wszystkimi władcami świata, który steruje wszystkim, co ży­je i co umarło, sprawuje pieczę nad wszelkimi procesami w Nie­bie i na Ziemi. Jest to więc tak­że dramat o zdeterminowanej "odgórnie", jakże więc nędznej i kruchej, egzystencji człowieka, ale także o różnych możliwoś­ciach korzystania przezeń z marginesu "swobody", który pozos­tawiony został przez Stwórcę dla wielkiej próby. Co nieco od nas samych także więc zależy...

Jako że "Ludus Danielis" za­wiera jedynie 45 minut muzyki, a cały spektakl trwa około 2 go­dzin, warstwa muzyczna pełni w nim rolę służebną w stosunku do tekstu, co przecież nie umniejsza w niczym jej rangi. Tworzy ona odpowiedni wiekom średnim klimat, uwypukla szcze­gólnie istotne elementy akcji - czasami je zapowiadając, innym znów razem komentując "post factum" - w pewnym także stopniu służy ujawnianiu cha­rakterów poszczególnych postaci. To ostatnie zadanie najpełniej odnosi się do tytułowego boha­tera, którego partie odznaczają się niezwykle płynną, spokojną, czarowną linią melodyczną, noszącą na sobie znamiona uducho­wionej doskonałości. Wszystkie te przymioty uwypukla w spo­sób chyba maksymalny Krzysztof Szmyt, odtwarzający w war­szawskim Teatrze Wielkim pro­roka Daniela. Jego niezwykle szlachetny, aksamitny głos wspa­niale i jakby od niechcenia po­konujący wszelkie trudności te­chniczne, a przy tym perfekcyj­ni wydobywany przez artystę świadomie, z niezwykłą subtel­nością i kulturą interpretującego tekst, jawi się jako "zjawisko" zdające się niekiedy ocierać, co z treścią zgodne, o ponadrealne sfery.

Fragmenty wokalno-instru­mentalne, dominujące w muzycz­nej tkance, o sylabicznym cha­rakterze, skonstruowane według akcentów, łacińskiego tekstu, są­siadują z nielicznymi ustępami czysto instrumentalnymi. Środki wykonawcze tych ostatnich by­wają sprecyzowane w samym tekście sztuki. Tak na przykład zapowiadane jest nadejście króla Dariusza: "Zaraz pojawi się król Dariusz, a cytarzysta z królową postępować będą za nim, śpie­wając te słowa..."

Niezwykle istotnym walorem warszawskiego przedstawienia jest zespół instrumentalny, zło­żony muzyków nie tylko o du­żych umiejętnościach technicz­nych, ale znających podstawy teoretyczne praktyki wykonaw­czej dawnych epok, a ponadto

grających na kopiach średniowiecznych instrumentów. Może­my mieć przeto nadzieję, że brzmienie tej muzyki maksy­malnie jest zbliżone do intencji, które przyświecały jej niegdy­siejszym autorom.

Szczególnie trudnym zada­niem dla współczesnych twórców pragnących zmierzyć się z dra­matem liturgicznym jest zacho­wanie jednolitości całego spek­taklu, w którym wszystkie ele­menty winny się uzupełniać wzajemnie, gdy błędne potrak­towanie najdrobniejszego z nich odbija się ujemnie na całości. Realizatorom i wykonawcom opisywanego tu widowiska uda­ło się to w pełni. Poczynając od przywitania publiczności cicho sączącym się spoza dekoracji chorałem gregoriańskim, usytuo­wania wszystkich biorących w przedstawieniu udział (tak wykonawców, jak i widzów) na wspólnej płaszczyźnie-scenie, odpowiedniego zagospodarowa­nia przestrzeni przeznaczonej do gry podwyższeniami i stylowy­mi dekoracjami, przez powiąza­nie śpiewu z "marionetkową", jak przystało na teatr symboli, grą aktorską i nadanie właści­wej rangi gestowi, aż po całoś­ciową koncepcję inscenizacyjną - w której średniowieczne kon­wencje naturalnie niejako znaj­dują swą kontynuację w XX-wiecznych realiach - nad każ­dym z tych komponentów unosi się przede wszystkim, co nie mo­że ujść uwagi widza, zafascyno­wanie realizatorów epoką, w której się zagłębili. To wydaje się być głównym źródłem suk­cesu ich, na pewno niełatwego, przedsięwzięcia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji