Artykuły

Refleksje po setce

Niedawne, setne już przedstawienie "Szewców" Witkacego stało się dla mnie okazją do przypomnienia sobie tego spektaklu. Myślę, że dobrze się stało, iż został on wznowiony na deskach Teatru Polskiego, ponoć na "życzenie publiczności", ale mnie się wydaje, że wrocławscy widzowie więcej mają tu do zawdzięczenia Francuzom. Tym niemniej odkurzona premiera okazała się lepsza od najświeższych. Jak zwykle przy takich okazjach (nieczęsto się zdarza, aby przedstawienie dożywało tak sędziwego wieku) było trochę szumu i pompy. Słusznie, bowiem spektakl nie stracił nic ze swych walorów. Myśl Witkacego, interpretacja Bunscha oraz otaczająca nas rzeczywistość sprawiają, że ta synteza dziejów lub paszkwil na rewolucję jest wciąż aktualna. Dobra reżyseria, a nade wszystko świeżość gry aktorów, zwłaszcza trójki tytułowej (Lesień, Matysik, Melski) "książęco zbereźnej" Danuty Balickiej i dawno nie oglądanego Erwina Nowiaszaka sprawiły, że nową inscenizację "Szewców" oglądałem usatysfakcjonowany, pomimo zmian (choćby zakończenie II aktu). Tym co przeszkadzało mi nieco w odbiorze i pełnym zadowoleniu był nadmiar, wywołujących zawsze poklask publiczności tanich chwytów. Być może jestem pruderyjny, ale raziło mnie owo nasycenie trywialnym erotyzmem. Aktorów zawodziło miejscami poczucie umiaru. Spektakl przeraził mnie jednak z innego względu. Uzmysłowiłem sobie bowiem dzięki niemu jaki jest poziom dzisiejszej publiczności, zwłaszcza młodej. Tacy właśnie ludzie przeważali na widowni, licealiści wspaniale reagujący, głównie na barokowe przekleństwa Witkacego i tylko na to. To nowe pokolenie, po raz pierwszy oglądające "Szewców" doskonale się na tej sztuce bawiło. Podsłuchałem kilka rozmów w czasie przerw, sam porozmawiałem z kilkoma osobami po spektaklu i stwierdzam na tej podstawie, iż ze znajomością Witkacego (to raz) i poziomem wiedzy teatralnej (to dwa), że nie wspomnę o wymaganiach intelektualnych jest nie najlepiej. Niedługo będzie można zamknąć teatry, o ile nie przerzucą się na farsę i burleskę, wystarczą wieloodcinkowe seriale.

Widoczny jest snobistyczny nawyk bywania w teatrze (wszystko jedno na czym byle się pokazać) tylko że za tym nie stoją głębsze potrzeby, nic z tego nie wynika. Ładne, dobrze ubrane dziewczęta, znające aktorów, reżyserów i ostatnie ploteczki nie mają poza tym żadnych wymagań, żadnych oczekiwań zaś wiedza teatralna zbliża się do poziomu zerowego. Ze starszą publicznością nie jest lepiej, tę jednak spisałem już na straty, a o młodszą warto jeszcze powalczyć. Jeśli szkoła się tym nie zajmuje (bo nie zajmuje), jeśli teatr nic może się tym zająć (bo nie może) to niech przynajmniej sceny i twórcy stawiają widzowi wysoką poprzeczkę nie tylko warsztatową, ale i formalną, i ideową. Nade wszystko zaś wystrzegać się winni taniego poklasku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji