Artykuły

Nowości z Wrocławia

W teatrach wrocławskich odbyła się już inauguracja nowego sezonu - i to w sposób niebanalny. Teatr Polski wystawił zupełną dla nas nowość "Wózek gliniany", arcydzieło literatury indyjskiej z IV wieku, przypisywane autorstwu króla Sudraki, pod zmienionym tytułem "Wasantasena" od imienia bohaterki, kurtyzany z profesji (gra ją pięknie Anna Lutosławska). Utwór, przełożony na język polski z oryginału starohinduskiego przez Tadeusza Pobożniaka, zrobił karierą literacką i teatralną w Europie dopiero w XIX wieku, grano go wtedy też w Warszawie, ale bez powodzenia. Jest to więc na naszym gruncie pewnego rodzaju znalezisko. Wrocławski Teatr Polski ma pod tym względem szczęśliwą rękę. Przypomnijmy choćby, dużo ważniejsze zresztą od tej indyjskiej pamiątki, przywrócenie naszym scenom przez Jerzego Krasowskiego dorobku dramatycznego Stanisławy Przybyszewskiej.

"Wasantasena" to egzotyczna dla nas bajka o odwiecznych motywach miłości, sprawiedliwości, władzy. Mimo w zasadzie odmiennej konwencji teatralnej odnajdujemy tu wiele elementów formalnych i treściowych znanych też z tradycji europejskiej. Tak jest przynajmniej w przedstawieniu wrocławskim, które reżyserowała (odpowiednio opracowując tekst) Krystyna Skuszanka. Ładne przedstawienie, czysto skomponowane, z delikatnym nalotem poetyckim, wyraźnym podkreśleniem sztuczności teatru w teatrze i zręcznym zespoleniem czynników farsowych z dramatycznymi. W sumie nie rewelacja teatralna, ale przyjemny, kulturalny wieczór, zaaranżowany ze smakiem. A dla amatorów okazja do zetknięcia się bodaj z nie znaną u nas literaturą indyjską.

Na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego: "Pogrzeb po polsku" Tadeusza Różewicza w reżyserii Jerzego Krasowskiego. Rzecz napisana przed kilkoma laty, teraz dopiero wystawioną po raz pierwszy. Utwór marginesowy w twórczości Różewicza, błahy i wątły. Raczej polityczno-surrealistyczny skecz kabaretowy niż komedia. A jednak wart wystawienia, chociażby ze względu na autora i walory jego pióra, które i tej błahostce nadały piętno poetyckie, nie mówiąc już o ostrości dowcipu. Publiczność przez godzinę - bo tyle trwa przedstawienie - bawi się doskonale i raz po raz wybucha śmiech. Może to i wystarczy. Jak na kabaret na pewno. Skecz jest bardzo dobrze zagrany. Podobał mi się zwłaszcza Artur Młodnicki jako Ojciec Kapucyn z zakonu jezuitów, a także Witold Pyrkosz jako dyrektor fabryki Kowalski, autor genialnego pomysłu racjonalizatorskiego, wprowadzającego oszczędnościową produkcję drutu kolczastego [bez] kolców.

Po tej inauguracji wrocławski Teatr Polski zapowiada w planach tego sezonu: "Wieczór trzech króli" Szekspira w reżyserii Skuszanki, "Wyzwolenie" w reżyserii J. Galińskiego, "Śluby panieńskie", "Czarownice z Salem" Millera, "Nagiego króla" Szwarca. A na Scenie Kameralnej: polska prapremiera "Światowca Momola" Goldoniego, "Kot w butach" Tiecka, "Końcówka" Becketta, dwie nie ustalone jeszcze sztuki polskie.

Również drugi teatr dramatyczny Wrocławia: Teatr Współczesny im. E. Wiercińskiego pod dyrekcją Andrzeja Witkowskiego w ciągu swej pięcioletniej (pod tą dyrekcją) działalności wielokrotnie dawał znać o sobie przedstawieniami o rozgłosie ogólnopolskim. Dość powiedzieć, że Teatr ten przez cztery lata z rzędu zapraszany był na Warszawskie Spotkania Teatralne. Jak słychać, po raz piąty zjawi się w Warszawie w tym roku ze sztuką "Paternoster" Kajzara w reżyserii J. Jarockiego. Jest to swoisty rekord, świadczy sam za siebie. Podobno teatr ten ma też przyjechać do stolicy na wiosnę przyszłego roku z przeglądem swego repertuaru (cztery przedstawienia). Organizuje się to w ramach rozszerzonej akcji występów gościnnych teatrów terenowych w Warszawie. Akcji, która przez warszawiaków z pewnością przyjęta będzie z aplauzem.

Obecny sezon Teatr Współczesny zainaugurował "Mniszkami" Maneta i sztuką Büchnera "Leonce i Lena" w reżyserii Henryka Tomaszewskiego. Nie widziałem tych przedstawień i nie mogę nic o nich powiedzieć. Mogę natomiast uznać za bardzo interesujące ambitne plany repertuarowe na najbliższą przyszłość: "Kniaź Patiomkin" Micińskiego, "Balkon" Geneta, "Zbrodnia i kara" Dostojewskiego, "Hedda Gabler" Ibsena, "Damy i huzary" Fredry i dla młodzieżowej widowni "Wyspa skarbów" Gubariewa.

Tyle nowinek z Wrocławia. Pamiętamy że w mieście tym działa także Pantomima Henryka Tomaszewskiego. No i Grotowski, który przez rok nie będzie wyjeżdżał za granicę, coś przygotowuje, jeszcze nie wiadomo co. Wszystko zaś razem świadczy, że Wrocław w dalszym ciągu stara się bronić swej pozycji jednego z czołowych ośrodków teatralnych w kraju.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji