Artykuły

Pieniądze rządzą światem

[Gabriela Kurpiel, lat 17, LO nr 1 w Wadowicach; fragmenty jednej z prac nagrodzonych w konkursie Teatru im J. Słowackiego.]

Pieniądze, zielone, forsa, szmal - określeń mamy wiele. Każde pokolenie wrzuca kolejne do ogromnego worka rzeczowników. Nieważne jednak, jak będziemy TO nazywać. Money, money, money - wyznacza życia rytm, wyznacza życia rytm... I to nie jest bynajmniej "Kabaret", ale najprawdziwsze życie.

W spektaklu, który usiłowałam obejrzeć z ostatniego rzędu rozległej widowni, pokazane były głównie dwie puenty, uporczywie i ekspresyjnie wbijane widzowi do głowy, a w szczególności do uszu. Pierwsza puenta wirowała, jak bąk puszczony przez pięcioletnie dziecko, wokoło pieniędzy. Wzbogacimy się! Potrzebujemy więcej pieniędzy! Chcemy podwyżki! Okrzyki, prośby, nadzieje. Wszystkie związane z forsą. Wszystkie kierowane uporczywie, i wciąż, i wciąż od nowa - do widza. Gdy patrzyło się na choreografię, której autorami byli Beata Owczarek oraz Janusz Skubaczkowski, miało się wrażenie, że niemal każdy ruch tancerzy jest ruchem marionetek bezwzględnie dyktowanym przez siłę wyższą.

Fachowo zsynchronizowane ruchy oraz ich dynamika i stopień "składania się" części ciała niczym na marionetkowych zawiasach pozwolił stworzyć iluzję, że na scenie tak naprawdę nie ma ludzi. Imaginacja była możliwa przede wszystkim dzięki dźwiękom muzyki, które fantastycznie wygrywane przez orkiestrę pod przewodnictwem Piotra Dziubka, były wstanie naprowadzać serca widzów na coraz to nowe ścieżki emocji, pożądania i ciekawości chwili, która dopiero miała nastąpić.

U wszystkich były nieomal widoczne trybiki mózgu, które działały na zasadzie dzisiejszych teleturniejów. Im szybciej, im więcej - tym lepiej. Według mnie Karol Borowiecki (Rafał Szumera) dążył jedynie do osiągnięcia tak zwanych progów gwarantowanych. Fabryka - wykonane. Maszyny - wykonane. Anka (Karolina Kazoń) - wykonane. Lucy Zucker - wykonane. Poczułam się zszokowana, gdy dotarło do mnie, że większość ludzi w życiu tak właśnie postępuje (...)

Ambitny spektakl ma do spełnienia niełatwe zadanie: zaimponować swoim wykonaniem i nakłonić widza do refleksji. Czy na mojej twarzy było widoczne zafascynowanie? Tak. Czy nakłoniło mnie do refleksji? Początkowo nie, bo nad czym tu się zastanawiać, skoro motto spektaklu przewijało się przez usta aktorów niemal ciągle i wciąż.

Zaczęłam się więc zastanawiać, co było celem reżysera Wojciecha Kościelniaka? Wkładanie widzom do głowy, że tak samo jak kiedyś w mieście-potworze dzieje się wdzisiejszym świecie? Być może, bo przecież historia się powtarza, może nie w tak dosłowny sposób, ale te mechanizmy, ci dorobkiewicze, te celebrytko-Grycanki... Znacie to skądś? No to wybierzcie się na spektakl, żeby przekonać się, że wszystko już było, może tylko w innych dekoracjach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji