Artykuły

W bagażniku polskości

"Popiełuszko" w reż. Pawła Łysaka w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Magdalena Szpecht w Tygodniku Powszechnym.

Wizja spotkania księdza Jerzego z prymasem Glempem jest najmocniejszym i zarazem najbardziej kontrowersyjnym momentem bydgoskiego spektaklu...

"Popiełuszko" na deskach Teatru Polskiego w Bydgoszczy jest częścią cyklu "Oburzeni", badającego problemy i przemiany społeczne wywołane kryzysem. Tym razem jednak źródłem oburzenia nieoczekiwanie stał się sam spektakl. Wbrew intencjom Pawła Łysaka, dyrektora teatru i reżysera "Popiełuszki", lokalne ugrupowania prawicowe (m.in. Terenowe Biuro Radia Maryja, ONR, Solidarni 2010) dopatrzyły się w nim bluźnierstwa czy prowokacji, twierdząc, że sztuka ta "wypacza pamięć" i "insynuuje komunistyczne kłamstwa", zaś "na mówienie o Popiełuszce jeszcze za wcześnie".

Nawołują do dymisji szefa bydgoskiej sceny i twórcy jej ogólnopolskiego sukcesu oraz domagają się zdjęcia sztuki z afisza, mimo że jej nie widzieli. "Nie chciałbym kupować biletu na dzieło, które w moim odczuciu jest złe" - twierdzi przewodniczący bydgoskiego Klubu "Gazety Polskiej". Również inicjator apelu, radny PiS Stefan Pastuszewski, przyznaje, że nie widział przedstawienia i "zna je z relacji innych". Protestujących nie przekonał nawet ksiądz Adam Boniecki, podkreślający w popremierowej dyskusji, że sztuka nie jest obrazoburcza...

CZARNA BANDA

Kiedy Małgorzata Sikorska-Miszczuk pisała "Popiełuszkę" na zamówienie teatru, z pewnością miała świadomość, że postać kapłana Solidarności jest związana z Bydgoszczą. Właśnie tam 19 października 1984 r. odprawił on swoje ostatnie nabożeństwo. Kontrowersje mają więc źródło we wciąż żywej pamięci zbrodni i martyrologicznej otoczce, która się wokół niej wytworzyła, zwieńczona beatyfikacją księdza w 2010 r.

Tymczasem twórcy spektaklu wprowadzają jego postać w świecką dyskusję na temat wolności i wspólnoty. Splatają męczeńską śmierć kapłana z koszmarem sennym współczesnego bohatera, nazwanego Antypolakiem - agnostyka, ateisty lub "wierzącego-niepraktykującego", który swoją tożsamość buduje na dystansie wobec religii i tradycji. Jego odmienność zarysowuje się już w pierwszej scenie: wylękniony mężczyzna kuli się pod ścianą, podczas gdy grupa aktorów w sportowych strojach rozpoczyna wspólną gimnastykę, przeradzającą się w żywiołowy taniec do pieśni "Chwalcie łąki umajone". Nastrój zostaje zburzony wyznaniem Antypolaka, że nie potrzebuje Kościoła, aby wierzyć. Wyobraża sobie Kościół, który odbiera mu wszystko, co mogłoby świadczyć o patriotyzmie: flagę i godło, pamiątki rodzinne, ulotki ze stanu wojennego, bo przecież "rozklejali je tylko katolicy". "Czarna Banda" zabrania mu kibicować drużynie narodowej, być dumnym z noblistów, krytykować premiera i Radio Maryja. Absurdalność tej sekwencji wyraża przekonanie, że żaden naród jako całość nie może rościć sobie prawa do miana "katolickiego", że religia i wartości, które ona niesie, nie są własnością państwa. Jej unarodowienie i upolitycznienie jest niedopuszczalne.

Antypolak zostaje zamknięty w bagażniku ze szlachetnym księdzem i musi przyjrzeć się ostatnim miesiącom życia Popiełuszki, skonfrontować własną obojętność z niezłomnym zaangażowaniem kapłana i sytuacją zagrożenia, w której obaj się znaleźli. "Popiełuszko" zbudowany jest na kontraście. Prawda, Dobro i niezłomność księdza toczą odwieczną walkę ze Złem, uosobionym przez Morderców, z których ust padają mefistofeliczne tezy o nieposłuszeństwie, o dawnym i obecnym zniewoleniu. Ale żarliwość Popiełuszki zderza się także z dystansem Antypolaka oraz histerycznym konsumpcjonizmem jego żony, dla której jedyną tragedią jest awaria ekspresu do kawy.

KSIĄDZ KONTRA PRYMAS

Jednym z koszmarów Antypolaka są odwiedziny niedołężnego Prymasa. Ociężały mężczyzna w lunatycznym zwidzie roznosi obrazki "rozmodlonego" Popiełuszki, by na siłę zastąpić nimi fotografie zamordowanego kapłana. Zarzut zawłaszczenia przez Kościół wizerunku i przesłania zbuntowanego księdza wybrzmiewa szczególnie mocno w kontekście późniejszej rozmowy z Prymasem. Dyscyplinujący ton zwierzchnika pachnie ojcowskim pasem, podobnie jak jego pretensje o brak pokory, nieposłuszeństwo, tworzenie własnej hagiografii.

Wizja spotkania Popiełuszki z Glempem jest najmocniejszym i zarazem najbardziej kontrowersyjnym momentem spektaklu. Kładzie cień na wizerunku Kościoła jako instytucji antysystemowej; jednocześnie poraża zimnem i autentycznością. Została zainspirowana "Zapiskami" męczennika, opublikowanymi niedługo po brutalnym morderstwie. "Zarzuty mi postawione zwaliły mnie z nóg. SB na przesłuchaniu szanowało mnie bardziej" - wspomina bohater we wpisie datowanym na dzień spotkania z przełożonym. Sikorska-Miszczuk przytacza również spowity zasłoną milczenia fakt, że arcybiskup Dąbrowski, sekretarz episkopatu, zgodził się przyjąć i przekazać księdzu wezwanie na pierwsze przesłuchanie. Dopóki kapłan nie odebrał go osobiście, pozostawał bezpieczny. Hutnicy i robotnicy nie dopuszczali do niego listonosza, tę rolę przyjął natomiast przedstawiciel hierarchii kościelnej. Popiełuszko skomentował to w pamiętniku: "Arcybiskup zapomniał, że paktować z diabłem nie wolno".

Chociaż oskarżenia wobec ludzi Kościoła wynikają z przytoczonych faktów historycznych albo wspomnień samego księdza, środowisko konserwatywne nie dostrzega w przedstawieniu niczego ponad agresywny antyklerykalizm reżysera i dramatopisarki. Tymczasem niezłomność bohatera nie zostaje zakwestionowana ani przez moment. Sztuka przenosi natomiast jego postać z przestrzeni martyrologii do systemu wartości uniwersalnych, podejmuje próbę przywrócenia symbolom wolności ich pierwotnego znaczenia, zawłaszczonego przez dyskurs polityczno-historyczny.

***

"Popiełuszko" próbuje rozkodować doświadczenie narodu, nakreślić jego współczesne uwikłania, jego najważniejszą zaletą jest ironia i deziluzja. A przecież - jako młody widz, i młoda cząstka społeczeństwa - nie mogę pozbyć się nieufności wobec teatru odwołującego się do wspólnoty narodowej.

Nie mogę pamiętać siły emocjonalnej "karnawału Solidarności", nastroju wspólnoty i jedności Polaków sprzed transformacji ustrojowej, nie doświadczyłam grozy stanu wojennego. Szlachetne aspiracje moralne społeczeństwa znam z kart podręcznika. Nie utożsamiam się z Antypolakiem, ale solidarność jest dla mnie ważna tylko wtedy, gdy zapisuje się ją małą literą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji