Artykuły

"Niemcy" w Teatrze Polskim

W "Wojnie światów" Piotra Szulkina, do którego to filmu muzykę napisał Józef Skrzek, powtarzał się charakterystycz­ny, wybijany werblami marszowy motyw. Zapowiadał on najazd Marsjan na Ziemię. W nowej premierze Teatru Pol­skiego ten sam, odrobinę przetransponowany i wzboga­cony o elementy pieśni hitle­rowskich motyw, brzmi bar­dziej ekspresyjnie, zwłaszcza przy zamkniętej kurtynie, a ma stanowić groźny sygnał związany z hitlerowską agre­sją. Tak pomyślana "przebojowo-dyskotekowa" oprawa muzyczna właściwie od razu sugeruje do kogo adresowane jest przedstawienie. Zresztą już na premierze większą część sali wypełniała młodzież. Równocześnie cała tragedia wojenna przedstawiona na scenie została jakby odreal­niona i nabiera wręcz fikcyj­nego, komiksowego charakte­ru. W pierwszym akcie na dodatek inscenizatorzy wymy­ślili konstrukcję dekoracyjną, obracaną wokół własnej osi przez zespół techniczny w rytmie elektronicznej muzyki i przy rozbudowanych ilumi­nacjach świetlnych. (Czyżby ów ruch wirowy dekoracji miał być nową metodą insce­nizacyjną Teatru Polskiego na obecny sezon? "Kreci się" nie tylko w "Niemcach", lecz rów­nież w "Paradach" i w obu przedstawieniach jest to za­bieg wyłącznie formalny). Na szczęście "błędne koło", któremu poddali się aktorzy z całym inwentarzem umiejęt­ności (nawet Halina Skoczyńska w pierwszej części od­strasza manieryczną grą, po­ciętą pustymi i bezmyślnymi pauzami), a reżyser to jego ramach nie potrafi wymyślić nic ponad banalne rozwiąza­nia sytuacyjne ("szczytowe" osiągnięcie to scena między Willim a Mariką), zatrzymało się na etapie pierwszego ak­tu. W drugim natomiast nie­spodziewanie dekoracje, stano­wiące jednolitą bryłę, a usta­wione na podeście z kółkami, zostały rozdzielone na dwie statyczne części i okazało się, że są w stanie wytworzyć specyficzny klimat mieszkania profesora Sonnenbrucha. Aktorzy potrafią grać dobrze, tworzyć wielowymiarowe po­stacie. Reżyser zdolny jest na­tomiast do sensownego ich poprowadzenia, do sprawnego konstruowania scen z odpo­wiednio rozłożonym napię­ciem.

Dla cierpliwych, którzy nie wychodzą po pierwszym ak­cie, nagrodą jest możliwość zobaczenia błyskotliwej krea­cji Haliny Skoczyńskiej (Ruth), której udało się w drugim akcie zaprezentować duże umiejętności aktorskie. Przy­ćmiła ona nawet interesujące propozycje Igora Przegrodzkiego (Profesor Sonnenbruch), Ireny Remiszewskiej (Berta), czy też Ferdynanda Matysika (Hoppe), Jerzy Schejbal (Joa­chim Peters) gra dosyć po­prawnie, chociaż denerwują wymyślone, sztuczne metody interpretacyjne. Nie wytrzy­muje on również partnerstwa w rozmowach. Pozostałe po­stacie nie potrafiły ominąć skostniałego schematu. Naj­bardziej rażące pomyłki to jednowymiarowa Liesel - Ewy Kamas i niedojrzały aktorsko Igor Kujawski (Wil­li).

Spektakl poprowadzony zo­stał w sumie dosyć starannie. Niepotrzebne stały się zabie­gi inscenizatorów, aby wyjść ponad realizm sztuki Krucz­kowskiego, która to sprawdza się najlepiej, jak się okazuje, gdy do głosu dochodzi dobrze poprowadzony aktor. Czytelny i interesujący pomysł scenogra­fów na zbudowanie z tych sa­mych elementów dekoracyj­nych różnych przestrzeni, zdewaulowany został przez za­biegi inscenizacyjne pierwsze­go aktu. Udane kostiumy za­projektowała Zofia de Ines-Lewczuk. Nieźle na scenie wyglądają, tak trudne do po­kazania, niemieckie mundury, a panie zostały znowu rozpie­szczone zestawem pięknych, stylowych kreacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji