Artykuły

Okrucieństwo

Historia opowiedziana w "Nie­pokojach wychowanka Torlessa" Roberta Musila (1880-1942, pi­sarz austriacki, jeden z najwięk­szych prozaików XX wieku jest na pozór jedną z "tragedii dziecię­cych" tak często będących two­rzywem literackim początków stu­lecia. Bezduszni wychowawcy, nieludzki dryl "zakładów nauko­wych", tłumiących każdą śmielszą myśl, każdy bunt, każde pytanie - owocujący okrucieństwem - wszystko to już było. Ale Musil do­dał do tej opowieści o sadyzmie, strachu i poniżeniu, rzecz najważ­niejszą - pytanie o przyczynę, o pobudki ludzkich reakcji, o ukry­te w nas pozaracjonalne "drugie dno", które w pewnych sytuacjach każe się nam zachowywać w sposób... nieludzki.

Spektakl w teatrze toruńskim (adaptacja, reżyseria i opracowanie muzyczne Krystyny Meissner, scenografia Aleksandry Semenowicz) próbuje tę dwoistość natury ludzkiej pokazać obrazem. Środkami teatru, które - znów tylko z pozoru - są bezbarwne. Bezbarwne dosłownie - świat szkoły z internatem dla chłopców z dobrych rodzin jest jak więzienia w złym śnie - szaro-granatowo-czarny, zamknięty w ciasnych ramach (tak operuje się w przedstawieniu światłem), które - jak to we snach bywa - nagle przestają istnieć. Przestrzeń jest więc raz ma­ła, raz wielka, bezkształtna, pełna cieni i niepokoju. Poetyka ko­szmaru, w którym wszystko może się zdarzyć, obrazy przypominają­ce płótna ekspresjonistów, są­siadują na równych prawach z nagimi postaciami kobiet - jak­by ożywionymi rzeźbami Rodina. Basini na kolejny seans tortur tak­że przychodzi nagi - i jest to naj­bardziej porażająca scena upo­dlenia, jaką widziałam w teatrze.

Sceniczna wizja Semenowicz i Meissner szokuje, budzi lęk, mnoży pytania - niesamowite, okrutne. Nadaje spektaklowi tak ważny dla Musila rys metafizyczny - poprzez ascezę przestrzeni, re­dukcję środków zewnętrznych i teatralnych (operowanie świat­łem jest w "Niepokojach wychowanka Torlessa" prawie beckettowskie) - i kipiący pod nimi nurt zdarzeń. Starannie skomponowa­ne, utrzymane w dręczącym, po­wolnym rytmie, męczące, trudne, zmuszające do współmyślenia, do zadawania pytań, na które nie chcemy nawet sobie udzielać od­powiedzi - sukcesem frekwencyjnym nie będzie. To odwaga zrobić taki teatr dzisiaj, gdy przytłaczają­ca codzienność każe twórcom współzawodniczyć z kinem akcji, robić farsy najśmieszniejsze z możliwych, skandalizować, re­klamować sztukę jak proszek do prania. A tu - programowe odrzu­cenie wszelkiej kokieterii, ekspo­nowanie ciężaru egzystencji, świadoma izolacja od przyzie­mnej, trywialnej rzeczywistości.

Kafka, Broch i Musil nie mieli bio­grafii. Żyli i pisali - tylko, i aż tyle. To jest w toruńskim spektaklu także. Mówi on o życiu, o człowieku, który posiada czasem "o jeden zmysł więcej niż inni". Tak jak Torless, któ­rym jest (bo trudno powiedzieć, że aktor tę rolę gra) bardzo młody Sławomir Maciejewski. A obok niego są na scenie - wstrząsają­cy Paweł Tchórzelski (Basini), Wi­told Szulc, Michał Marek Ubysz, Roman Gramziński, Wojciech Szostak, Ryszard Balcerek.

Gdyby ów spektakl zdobył jed­nak widownię - tak, jak mają ją przedstawienia arcytrudne -"Kalkwerk" w Krakowie, "Biesy" w Gdańsku, "Pułapka" we Wrocła­wiu - byłby to, być może, dowód, że teatr zaczął się bronić inaczej niż dotąd. I płaci za to wysoką ce­nę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji