Artykuły

Dzieci Arbatu

"Dzieci Arbatu", ich światową prapremierę w Teatrze Polskim we Wrocławiu zapamięta się na pewno. Przynajmniej dlatego, że przedstawienie zaczęło się ze względu na trwający obok Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych o godzinie dziesiątej wieczór. A więc w Teatrze Współczesnym - "Życie wewnętrzne" Koterskiego przywiezione Warszawy, na scenie Kameralnej teatru Polskiego nie odbył się z powodu choroby aktorki "Kabaret Kici-Koci" z warszawskiego "Ateneum", a na ulicy Gabrieli Zapolskiej Anatolij Rybaków w reżyserii Jacka Bunscha. Pierwszy akt w adaptacji Siergieja Kokowkina skończył się dziesięć minut przed północą, a Igor Przegrodzki już rozcharakteryzowany wyszedł z całym zespołem przyjmować kwiaty po skończeniu przedstawienia za dwadzieścia druga. Wszystkim przypomniał się maraton Wajdy "Z biegiem lat, z biegiem dni", chociaż "Dzieci Arbatu" opowiadają przecież historię zawarta w ramach kilkunastu miesięcy początków lat trzydziestych.

Zainteresowanie teatralną wersją "Dzieci Arbatu" było spore także dlatego, ze słysząc ciągle o książce Rybakowa, nie mamy jej jeszcze w ręku. Tu i tam drukowane są fragmenty, a więc po raz pierwszy właśnie ze sceny teatralnej mamy możność poznania losów bohaterów tej głośnej powieści, jej klimatu i rozliczeń z przeszłością naszego sąsiada. Oczywiście, należy przypuszczać, że z ogromnej powieści Rybakowa adaptacja wyłowiła tylko wątki konieczne, aby story pokazana w teatrze była czytelna pod względem fabularnym i nie zagubiła tego, co autor "chciał powiedzieć". Nawet nie znając powieści można stwierdzić, że jest to adaptacja zręczna, logiczna i skonstruowana z wyczuciem scenicznym. Skupia się ona na historii 1 dramacie Saszy Pankratowa, na którego życiu ciąży cień przywódcy państwa, Stalina.

Przedstawienie rozpoczyna się przed podniesieniem kurtyny głośną, patetyczną muzyką. To uwertura przed rozpoczęciem opery. Dekoracje są także nieco operowe, tył sceny zajmują mury Kremla z wieżą i czerwoną gwiazdą. Po tych murach przechadza się Stalin (Igor Przegrodzki, dobrze ucharakteryzowany), któremu mała dziewczynka wręcza kwiaty. Sielankową tonację burzy prezentacja głównego czy drugiego bohatera tej opowieści, Saszy Pankratowa, którego poznajemy podczas śledztwa. Wraz z niewidocznym śledczym poznajemy dane osobowe Saszy, a także cechy, jego charakteru.

Dopiero potem historia cofa się i poprzez sceny i scenki z życia grupy przyjaciół, co to mieszkając w jednej kamienicy na Arbacie chodzili kiedyś razem do jednej szkoły, dowiadujemy się powoli, co doprowadziło Saszę do więzienia. Sasza Pankratow jest najlepszym, najszlachetniejszym, najbardziej ideowym człowiekiem tej grupy. Z prawości, idealizmu, chęci wcielania w życie zaszczytnych ideałów, wreszcie z poczucia humoru wchodzi w konflikt z organizacją komsomolską w swoim instytucie i za radą swojego wuja, dyrektora zakładu budownictwa gdzieś na wschodzie, wezwanego do Moskwy na rozmowę ze Stalinem, odwoła się do odpowiedniej komisji partyjnej. I chociaż inteligentny ideowy komunista z tej komisji każe przywrócić Saszę do pracy i w szeregi Komsomołu, machiny ucisku i niszczenia nie da się już zatrzymać.

Sasza przejdzie przez długotrwałe śledztwo na Łubiance, a potem dostanie wyrok: trzy lata zesłania, bo jest to komuś potrzebne, aby trzymać w szachu jego wuja i innego protektora, ojca jego koleżanki, dawnego przyjaciela Stalina z lat zesłania. Ich układy i powiązania znowu wiodą do rozgrywek prowadzonych na najwyższym szczeblu, a w ostateczności do zlikwidowania Kirowa. Fragmenty rozgrywek Stalina z Kirowem, który wówczas był u władzy w Leningradzie drukowała u nas zresztą "Literatura". Oba wątki, dramatu Saszy i postaci Stalina, w przedstawieniu ładnie się zazębiają. W końcu pierwszego aktu po szeregu obyczajowych scenek opowiadających o życiu i mentalności otoczenia Saszy, o pochodach pierwszomajowych, zebraniach komsomolskich i pierwszych aresztowaniach i zsyłkach, z murów Kremla na scenę schodzi Stalin. Od niego, pracującego przy biurku nad swoją ankietą personalną, zaczyna się akt drugi. Przedstawienie jest skonstruowane prawie jak historia kryminalna. Rozwiązanie zagadki aresztowania Saszy dostaniemy na końcu. Sasza jedzie z dworca na zsyłkę, z tego samego dworca odchodzi żałobny pociąg, którym Stalin jedzie do Leningradu na pogrzeb Kirowa. Po drodze mamy lęk, przerażenie i demoralizację, które zaczynają towarzyszyć przyjaciołom Saszy po jego aresztowaniu i w trakcie jego pobytu w więzieniu.

Jeden z jego kolegów zostaje wciągnięty do NKWD i to on otrzymuje zaszczytne przeniesienie do "ochrony" Kirowa przed jego zabójstwem. Jedna ze znajomych okazuje się być szpiclem. W koniecznych uproszczeniach adaptacji pewne schematy mogą się wydawać zbyt czarno-białe, pewne wątki odrobinę naiwne (historia Leny Budiaginy, córki człowieka wysoko postawionego, zachodzącej w ciążę z donoszącym na kolegów Jurą), ale w końcu w tej opowieści ważna jest nie tylko jednostkowa historia Saszy i jego przyjaciół opowiedziana przez Rybakowa, ale przede wszystkim czasy, ich nastrój, klimat, koloryt.

Dramat jednostki wplątanej w koło historii, gdyż "Dzieci Arbatu" między innymi można określić takim banałem, reżyser Jacek Bunsch przedstawił w sposób przejmujący, mieszając elementy obyczajowe z tzw. szerszym oddechem. Temu służy muzyka, funkcjonalna dekoracja, w której dwa wagony-poczekalnie służą kolejno za drzwi do gabinetów, mieszkań, fragmenty więzień itp. Poszczególne sceny przedzielone są Świetlną kurtyną, to ukłon w stronę tradycji radzieckich, tym razem teatralnych, tę kurtynę znamy z przedstawień Teatru na Tagance.

Prawie czterogodzinne przedstawienie ani przez chwilę nie nuży, ponieważ opowiada o dramatycznych losach, dramatycznych miejscach i dramatycznych czasach. Z aktorów należy przede wszystkim wymienić Igora Przegrodzkiego w roli Stalina, Ferdynanda Matysika jako śledczego Bieriezina i Miłogosta Reczka w roli Saszy Pankratowa. Obok nich wystąpił prawie cały zespół: Krzysztof Dracz (Jura Szarok), Ewa Skibińska (Lena Budiagina), Jan Blecki (Wadim Marasiewicz), Danuta Balicka (Matka) i inni. W ostatniej scenie na padający śnieg, w którego tumanie Sasza odjeżdża na zesłanie, na Kreml spada ogromny portret Stalina przypominając nam, że oglądaliśmy przedstawienie nie tyle o grupie przyjaciół z moskiewskiej szkoły, ale o wpływie na ich los pewnej postaci, historycznej i politycznej.

"Dzieci Arbatu" są przedstawieniem także o Stalinie, w znacznie większym stopniu niż nasz rodzimy mrożkowski "Portret", który także w dwóch wersjach, warszawskiej i krakowskiej, pokazany był na festiwalu we Wrocławiu. Umowność jednak tego wizerunku przypomina wyjście Igora Przegrodzkiego do braw już bez charakteryzacji, w cywilnym garniturze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji