Kwartet ludzki
Dzisiaj na scenie Teatru im. J. Słowackiego odbędzie się premiera "Śnieżycy", dramatu wg libretta Agnieszki Osieckiej, opartego na motywach "Śniegu" Stanisława Przybyszewskiego, w reżyserii i z muzyką Zygmunta Koniecznego.
Swoimi uwagami na temat tej realizacji z Czytelnikami "GK" podzieliła się Agnreszka Osiecka.
AGNIESZKA OSIECKA: Sztuka Przybyszewskiego "Śnieg" to jest mój stary bzik. Dwiema drogami szliśmy do tego przedstawienia. Jeżeli chodzi o wątek krakowski, to ojcem chrzestnym pomysłu, żeby Zygmunt Konieczny coś reżyserował, był Jerzy Goliński. Widział Zygmunta w szkole teatralnej, kiedy prowadził zajęcia ze studentami, i tak się zachwycił, że podszedł do Koniecznego i powiedział: Zygmuncie, ty musisz u mnie w teatrze coś wyreżyserować. I dał mu carte blanche. Powiedział, że Zygmunt może coś sam napisać, sam skomponować i sam wyreżyserować. Ale Zygmunt nie chciał jednej cząstki z tych wszystkich pięknych zamówień wykonać, mianowicie nie chciał jednak pisać libretta. I zwrócił sią do mnie, dlatego, że jakiś czas pracujemy już razem. Pokazałam Zygmuntowi pewną próbkę mojego libretta, które nazywa się "Porwana przez wiatr". To się Zygmuntowi niezbyt podobało i wtedy rzuciłam pomysł przeróbki "Śniegu".
"Śnieg" mnie fascynuje od dwudziesu paru lat ze względu na kwartet Ludzki, jaki tam występuje. Tam jest Bronka, która kocha za mocno, Tadeusz - płochy, Ewa, która rozumie miłość jako kolejne podboje, i Kazimierz, u nas Stanisław - sceptyk. I jest jeszcze drugi śwćat, świat metafizyczny, tzw. zaświaty. Zawsze mi się wydawało, że ta czwórka ludzi jest mi niezwykle bliska, że prawie każdy z nas bywał po trosze, i płochym Tadeuszem, i podłą Ewą. i raz jedna natura, raz druga bierze w nas górę. To sa cztery kolory, jak w talii kart.
HANNA PASEK: Czy obydwoje Państwo jesteście zadowoleni z osiągnięcia swoich celów?
AO: Nie, na razie nie możemy tego powiedzieć. Kiedy wszystko stanęło na scenie, to wydaje się jeszcze w proszku.
HP: Mam nadzieję, że to kolejny etap normalnego procesu twórczego.
AO: Zobacaymy. Ja mam tysiące wątpliwości, kiedy rzecz jest na scenie. Mnie na przykład bardzo interesuje i pociąga bogata psychika każdej postaci. Bogata, rozbudowana.
Taka komplikacja psychologiczna w warunkach sceny operowej jest właściwie niemożliwa do przeprowadzenia. W każdym razie Zygmunt podaje te wszystkie moje teksty dosłownie w pigułce, postaci ledwo zaznaczają, kim są. I tego się trochę boję, że publiczność będzie ich postrzegała jako swoiste kukły, a ja bym chciała, żeby się tam przejawiało ich bogate wnętrze. Mam nadzieję, że pokazane w takim skrócie przekażą wszystko co jest do przekazania, w to wierzy Zygmunt, ale ja, ponieważ jestem gadułą, ponieważ zawsze szeroko opowiadam o człowieku, mam tysiące wątpliwości.