Artykuły

Lepki sen lipcowy

"Helium" Compagnie Mossoux-Bonte z Belgii na XV MFT Malta w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

"Aż się chce wyjść z kina" - ten cytat z "Rejsu" pasuje do spektaklu "Helium" jak ulał. Pokazano go bowiem w dawnym kinie Olimpia - dziś jest tam rewia Viva. Poza tym to nudne widowisko.

Gdy po "Helium" próbowałam pytać przypadkowych widzów, co sądzą o tym, co właśnie zobaczyli, plątali się w zeznaniach. Miałam wrażenie, że podobnie jak ja, wynieśli z teatru jedynie ciąg niepowiązanych ze sobą obrazów. Chwilami atrakcyjnych, ale wypranych z treści.

"Helium" oglądamy przez duże okna, w których kilkoro barwnie ucharakteryzowanych tancerzy odgrywa (tańczy?...) poszczególne scenki: a to kopulujące homo i heteroerotyczne pary, a to biskupa udzielającego ślubu, a to strip-tease w wykonaniu Arabki w czadorze. Całości dopełniają gagi rodem z operetki. W tym czasie kinowy projektor wyświetla nam nazwy poszczególnych części tryptyku: "Sex is good for you", "God is good for you" i "Fun is good for you". To jedyne słowa, które padają w spektaklu.

I co? I konsternacja. Lepki, psychodeliczny sen nocy lipcowej. Tańczący karzeł "Twin Peaks" Davida Lyncha to przy tym szczyt logiki i sensu. A i poczciwy "Reksio" przerasta "Helium" o głowę pod względem spójności opowiadanej historii.

Po spektaklu Belgów zapada w pamięć chyba jedynie złudzenie optyczne, którego ofiarą padamy, wpatrując się z uporem w sceniczne okna. Są jak kadry z niemego filmu. I to odkrycie cieszy przez pierwsze minuty spektaklu. Potem chciałoby się przejść do następnego obrazu - a nie można, bo to nie muzeum, gdzie zwiedzający dozuje sobie czas obcowania z dziełem. Jakie by nie było. Tu takiego wyboru nie ma.

* * *

Ewa Wycichowska o spektaklu "Helium":

"Helium" jest właściwie bliżej współczesnej pantomimy niż tańca, choć artyści znają dobrze różne inne techniki ruchu, co widać. Jest w tym spektaklu powtarzalność, będąca chyba znakiem czasu, silnie obecna w tym roku na Malcie dzięki muzyce Glassa. U Belgów odbieram ją jako trochę demodé. Warto było przyjść na "Helium", by zobaczyć jego ostatnie 15 minut. Reszta nie była, niestety, na tyle czytelna, by usnuć z tego metaforę. Czekałam też, aż spektakl rozwinie się przestarzennie. A tak się nie stało. Do końca było przewidywalnie, stereotypowo. Banalnie. Cieszę się jednak, że jest na Malcie scena tańca i że możemy na niej oglądać tak różne spektakle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji