Artykuły

Po premierze u Kochanowskiego

Podczas ostatniej premiery tego sezonu w Teatrze im. Jana Kochanowskiego widownia na Dużej Scenie była wypełniona do ostatniego miejsca. Publiczność zobaczyła premierę "Dwunastu stacji". Szkoda, że kolejna ku temu okazja nadejdzie dopiero po wakacjach.

Spektakl oparty jest na epickim poemacie opolskiego poety Tomasza Różyckiego pod takim samym tytułem. Sztukę wyreżyserował doskonale znany w Polsce krakowianin Mikołaj Grabowski.

- Wyjątkowe. Ubawiłem się setnie, choć w gruncie rzeczy to nie komedia, ale rzecz o tym, że różne pokolenia raczej się nie dogadają. A gdy młodzi zrozumieją i docenią wartość tego, co robili dla nich ich dziadkowie, to zwykle jest za późno, by im podziękować i nacieszyć ich towarzystwem - komentował po premierze "Dwunastu stacji" Dariusz Worecki, jeden z widzów. - Niedawno czytałem oryginał, czyli epos Tomasza Różyckiego, i wywołał we mnie uczucie nostalgii. Byłem ciekawy, czy Mikołaj Grabowski, reżyser przedstawienia, skupi się na motywach humorystycznych, których nie brak w utworze, ale na szczęście nie poszedł on w banalną komedię i świetnie przeplatał momenty śmieszne poważnymi - dodawał pan Dariusz.

Podobnego zdania była Elżbieta Kampa, dyrektorka Miejskiej Biblioteki Publicznej w Opolu.- Proporcja humoru do powagi jest dobrana idealnie. Bardzo dobrze wypadło też połączenie działań aktorów z sekwencjami filmowymi, którymi przeplatane są poszczególne sceny i które stanowią pomost między nimi. Utwór Różyckiego czytałam już dawno, ale po tej premierze chętnie znów do niego zasiądę - przyznała.

Spektakl jest zabawny i mądry

To właśnie łączenie filmu z teatrem wzbudzało najwięcej obaw wśród widzów. Po premierze te obawy zostały rozwiane. - W "Iwonie, księżniczce Burgunda" w reżyserii Krzysztofa Garaczewskiego było tego zwyczajnie za dużo. Gdybym chciała oglądać film, a nie teatr, to poszłabym do kina. Tutaj jednak te sekwencje to tylko przerywniki, które bardzo dobrze okraszają to, co dzieje się na scenie - oceniała.

Na koniec artyści otrzymali od widowni kilkuminutową owację na stojąco - choć salwy braw zdarzały się także podczas trwania samego widowiska. Przykładem może być brawurowa scena podróży młodych bohaterów autobusem, przy której audytorium co rusz śmiało się do rozpuku, a na koniec tej sekwencji nie szczędziło aktorom braw.

"Dwanaście stacji" można było zobaczyć w piątek, sobotę i niedzielę. Na tym zakończył się sezon w teatrze dramatycznym. Kolejna okazja, by obejrzeć ten spektakl na deskach "Kochanowskiego", dopiero po wakacjach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji