Artykuły

Wysoki poziom przedstawień

3. Międzynarodowy Festiwal Szkół Teatralnych w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Festiwal przeszedłby do historii jako kolejny bardzo udany, gdyby nie konflikt w gronie jury.

Wystąpiła zeń Dea Loher "rozczarowana intelektualnym poziomem dyskusji jury", jak napisała w votum separatum. Komisarz generalny festiwalu, rektor warszawskiej Akademii Teatralnej Lech Śliwonik poinformował z kolei, że odwołał Deę Loher z funkcji jurora, gdyż złamała umowę, oglądając przedstawienia grup z Finlandii i Petersburga jedynie w części.

Młodzi adepci aktorstwa potrafią opowiadać o świecie w sposób fascynujący. Szczególnie wtedy, gdy czują się dobrze zakorzenieni w rodzimej tradycji. Tak jak np. Japończycy z Kioto w spektaklu "Historię Komachi opowiada wiatr" Oty Shogo w reżyserii autora. Treść widowiska mogła z powodu bariery językowej tylko w części dotrzeć do publiczności, co nie przeszkadzało jej skupić się na obserwacji gestów i znaków plastycznych, świadczących o sile świadomie użytej formy.

To samo można odnieść do "Fałszywego męża" Flaminio Scali w reżyserii Ferruccia Marottiego z Rzymu. Żywiołowo odegranego i najgoręcej przyjętego przez publiczność przedstawienia, w którym włoscy aktorzy mieli okazję pokazać umiejętności warsztatowe w komedii dell'arte. Konwencję tę zapożyczyli też, po części, Chińczycy z Pekinu w "Komedii omyłek" Szekspira i Czesi z Pragi w "Kubusiu i jego panu" Kundery [na zdjęciu scena z przedstawienia].

Trafiła się też niecodzienna okazja zobaczenia "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego z Australii. Adaptacja reżysera Bogdana Kocy ograniczyła angielską wersję tekstu do głównych wątków, granych przez 11 aktorów. Postaci zostały skompilowane w jedną (np. Klimina i Gospodyni), wiele innych, jak Ksiądz czy Żyd, nie pojawia się w ogóle. Niektóre rozwiązania inscenizacyjne można uznać za ryzykowne (w zamian za złoty róg Wernyhora zabiera butlę wina) lub szokujące (spryskany krwią, półnagi, muskularny Czepiec, wbiega z nożem w dłoni). Poza tym nasz arcydramat wystawiony został "po bożemu", dając większe wyobrażenie o obyczaju mieszkańców jednej z niewielkich europejskich krain, niż o jej historyczno-politycznychuwikłaniach.

Mniej interesująco wypadła współczesność. Rosjanie z Petersburga przedstawili "Y" Olgi Muchina w reżyserii Galiny Byzgu o trzypokoleniowej moskiewskiej rodzinie prowadzącej "dom otwarty". Trójkąty miłosne, dyskusje intelektualne, z groźbą odprawienia na nienazwaną wojnę (Czeczenia?) w tle, rozmijały się niekiedy z dobrym smakiem.

Ogólnie poziom przedstawień był jednak wysoki. Szkoda, że nieporozumienia wśród jurorów położyły się cieniem na trzeciej edycji dobrego festiwalu.

Andrzej Seweryn: - Poziom intelektualny panów Nüganena, Ostaszewskiego i Zsámbekiego, że nie wspomnę o sobie, nie wydaje mi się aż tak niski, jak sugeruje pani Dea Loher. Każdy członek jury mógł co wieczór komentować obejrzane przedstawienia. Wstępnie, bo prawdziwa wymiana poglądów odbyła się wczoraj. Żałuję, że pani Loher nie wykorzystała tej okazji, by wyrazić własne zdanie.

--------------------------------------------------------------------------------

Czesi zwyciężyli

Jury w składzie: Andrzej Seweryn (Polska, Francja przewodniczący), Elmo Nüganen (Estonia), Jacek Ostaszewski (Polska) i Gábor Zsámbeki (Węgry), przyznało następujące nagrody:

Grand Prix Milan Kundera "Kubuś i jego pan", reż. Zdeněk Bartoš, Akademia Muzyczna i Dramatyczna w Pradze (Czechy).

Trzy równorzędne nagrody zespołowe otrzymali młodzi aktorzy z Moskwy, Petersburga i Rzymu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji