Artykuły

Poznań. Były aktor Ósemek wytoczył kolegom proces

Roman Radomski, były aktor Teatru Ósmego Dnia, wytoczył kolegom sprzed lat proces o naruszenie praw autorskich. Chodzi o spektakl "Piołun" z 1985 r. - Te roszczenia nie mają żadnych podstaw - mówi Ewa Wójciak, szefowa Ósemek.

"Piołun" [na zdjęciu] to spektakl-legenda. Jego pierwszy publiczny pokaz odbył się 27 lat temu w Poznaniu. - Przyszli widzowie, ale była milicyjna obstawa i nie zagraliśmy. Dyskretnie umówiliśmy się z ludźmi, że zagramy następnego dnia w południe, i zagraliśmy. A wieczorem znowu była milicja. - tak wspominał na łamach "Gazety" historię "Piołunu" aktor Ósemek Tadeusz Janiszewski.

Teraz spektakl wraca w zupełnie innym kontekście. Jak napisał "Głos Wielkopolski" były aktor Teatru Roman Radomski wystąpił przeciw Ósemkom z pozwem o naruszenie praw autorskich. Domaga się przeprosin i odszkodowania. Rzecz dotyczy kilkukrotnych wystawień "Piołunu" przez Ósemki w latach 2008-2010 bez zgody Radomskiego. - Nie chodzi mi o pieniądze. Nie mogłem przymykać oczu na dalsze lekceważenie praw członków zespołu - wyjaśnia swoje motywy na łamach "Głosu". "Gazecie" nie udało się z nim skontaktować.

Czy roszczenia są zasadne? Według Lecha Raczaka, reżysera spektaklu i wieloletniego szefa Ósemek (odszedł z teatru w połowie lat 90.), Roman Radomski napisał jeden z monologów do przedstawienia i brał udział w niektórych próbach. Sam reżyser również ma do Teatru pretensje dotyczące "Piołunu", ale na drogę sądową występować nie zamierza. Będzie za to świadkiem na procesie wytoczonym przez Radomskiego.

- Ta sprawa ma wieloletnią historię. Kiedy odchodziłem z Ósemek, "Piołun" został zdjęty z afisza głównie ze względu na konflikt z kompozytorem Lechem Jankowskim. Ze zdziwieniem kilkanaście lat później dowiedziałem się, że Teatr zagrał to przedstawienie w Lublinie. Jako reżyser i autor części tekstów mocno się zdenerwowałem, że nie skonsultowano ze mną tego posunięcia - mówi "Gazecie" Raczak. - Po pierwsze z artystycznego punktu widzenia musiałbym zobaczyć, czy to przedstawienie w swym pierwotnym kształcie ma po latach sens. Skontaktowałem się wówczas z Teatrem i poprosiłem o wyjaśnienia, dlaczego grają "Piołun" bez mojej wiedzy. Zapewniono mnie, że to była zupełnie jednorazowa okazja. Przyjąłem to do wiadomości. Ale dwa lata później Ósemki znów wystawiły "Piołun", tym razem w USA. Ponownie figurowałem w programie jako reżyser.

Raczak do sądu nie poszedł: - Ja jestem bardzo przywiązany do legendy Ósemek, mojego w niej udziału, więc ostatecznie machnąłem na to ręką. Osobiście odradzałem też - pośrednio, bo nie utrzymujemy kontaktów od wielu lat - Romanowi Radomskiemu ten proces. Ale skoro zostałem wezwany na świadka, to pójdę i powiem, co wiem.

- To wszystko jest bardzo smutne - mówi "Gazecie" Ewa Wójciak, szefowa Ósemek. - Metoda pracy teatralnej polegała wówczas na wspólnym tworzeniu, przenikaniu się inspiracji. Roman Radomski nie brał udziału w próbach "Piołunu", bywał tylko na nich i to sporadycznie. Ponadto sam przyznał, że nigdy nie widział spektaklu. Wydaje mi się, że w ogóle nie wie, o co mu chodzi, a jego atak wynika ze skrajnych wobec nas pozycji ideologicznych. Według prawników, z którymi się konsultowaliśmy, jego roszczenia nie mają żadnych podstaw. Co do zarzutów Lecha Raczaka - dostaliśmy od niego kiedyś ustną zgodę na granie spektaklu. Do tego robimy to bardzo rzadko, bo jest wyczerpujący fizycznie. Jeśli po spektaklu w USA dostaliśmy w "New York Times" świetną recenzję, to według mnie dla Raczaka powinien być to powód do dumy, a nie do motywowanych resentymentami ataków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji