Artykuły

Wyjście z polskiego piekła

1.

"Róża" jest najokrutniejszym z dramatów Żeromskiego; to egzorcyzmy duszy polskiej. Polska podłość i polska wielkoduszność, wola mocy i tchórzliwa słabość, patriotyczny frazes i serwilizm wobec zaborcy, służalczość uprze­dzająca, nachalna, żenująca samych zabor­ców - nikt chyba od czasów Słowackiego nie powiedział temu narodowi prawdy tak gorz­kiej.

Tę gorycz akcentuje kieleckie przedstawie­nie ,,Róży", adaptacja, która pomija wszystko, co w tym dramacie letnie, co napisane raczej z myślą o sztuce niż o sprawie; reżyseria, która zamienia widowisko w okrutne misterium, gra aktorów - a zwłaszcza dwie role Nowickiego jako Anzelma i Stramy jako Czarowica. W ich wykonaniu utwór Żeromskiego zmienia się w dantejską wędrówkę po piekle polskości. Tak zresztą, według wzorów Dantego i Krasiń­skiego zbudowana jest ,,Róża". Dramat zaczy­na się w momencie, kiedy Bożyszcze zwraca się do uwięzionego Czarowica:

"Pójdziesz dziś ze mną w świat. Pamiętaj, żeby ci się dusze polskie nie wydały stokroć, tysiąckroć boleśniejszymi od krat więzienia wrogów, a ziemia polska ciaśniejszą i bardziej okrutną, bardziej martwą i niemą od celi wro­ga. Patrz daleko poprzez i ponad ludzi, jakeś poprzez kraty patrzał na niebo. Biada ci, jeżeli westchniesz za żelaznymi kratami wię­zienia..."

Wielkość Żeromskiego - jak wielkość Balza­ka czy Dostojewskiego - była odwagą rzuca­nia swym narodom w twarz prawd najokrutniejszych, odwagą rozdrapywania ran - by nie zarosły błoną podłości.

2.

Pierwszy krąg spraw: piekło polskiego pro­letariatu, zepchniętego przez kapitalizm do poziomu zwierzęcej wegetacji. Najwybitniej­szy z polskich marksistów Kazimierz Kelles-Krauz pisał kiedyś o dwóch etapach dojrzewa­nia proletariatu. Etap pierwszy to etap negacji: robotnicy wiedzą kim nie są i w tym znajdują swą tożsamość, buntują się przeciw wszyst­kim i odrzucają wszystkie hasła przekraczają­ce poziom ich grupowego interesu.

Etap drugi to etap pozytywny: klasa robotni­cza zrozumiawszy swą rolę w narodzie - prze­jmuje odpowiedzialność za sytuację całego narodu, za stan narodowej kultury i gospo­darki.

Etap pierwszy to luksemburgizm, poziom wyższy reprezentują dopiero idee Brzozow­skiego, według którego właśnie proletariat przejmie z rąk szlachty "pochodnię narodo­wości" - troskę o kulturę, ciężar walki o niepo­dległość. Proletariat opisywany przez Żerom­skiego to gromada stojąca jak gdyby na grani­cy obu etapów, lud który dojrzewając do świa­domości - nie dojrzewa do narodowości, a je­dyny swój problem widzi w walce z wyzyskiem ekonomicznym, nie dostrzegając ucisku narodowościowego.

Nie oznacza to oczywiście, iż Żeromski nie widzi ucisku społecznego; "Róża" jest opo­wieścią także o plujących krwią robotnikach, o ich wychudłych dzieciach bawiących się w kałużach Bałut; Łódź jest prawdziwą Golgo­tą ludu polskiego, tym okrutniejszą od tamtej, biblijnej, że współczesną, że morduje się na niej masowo, w majestacie praw-umów o pra­cę, przy powszechnej zgodzie: tak być musi, taka jest cena postępu. Ale Żeromski dostrze­ga coś więcej niż widzą zwolennicy poglądów Róży Luksemburg, widzi, że pieniądz ukra­dziony robotnikom idzie na opłacenie rosyj­skich sołdatów, których kapitalista wzywa przeciw strajkującym, widzi też, że zysk z pol­skiej pracy odprowadzany jest do Berlina i Pe­tersburga, a więc, że w niczym nie przyczynia

się do poprawy warunków tego kraju, gdzie został wypracowany. Bo Polska nie jest pańs­twem, jest geograficznym obszarem, miej­scem, w którym stykają się trzy najuboższe prowincje trzech potężnych państw. Prowin­cje celowo ubożone, wyjaławiane z kapitału, z kultury, z wszystkiego co mogłoby zmienić zwierzęcą egzystencję robotników w normal­ne ludzkie życie. Władza zaborcza może tole­rować inwestycje w postaci fabryk - nie będzie tolerować polskiej prasy; pójdzie na ugodę z niemieckim i żydowskim kapitałem - aby zniszczyć kapitał polski; pozwoli rozpowsze­chniać luksemburgizm, by nie dopuścić do głosu idei niepodległościowej. Domagający się swych ludzkich praw, walczący z kapitalis­tami robotnicy nie widzą, że są manipulowani, że ich walka jest celowo podsycana po to, by odwrócić ich uwagę od konieczności innej walki - z zaborcą; że okupanci tak jak niegdyś w czasach Szeli i Dembowskiego stosują wo­bec Polaków zasadę "dziel i rozkazuj". Wal­cząc tylko z jednym uciskiem - ulegają ucisko­wi podwójnemu i będą mu ulegać tak długo, dopóki nie zrozumieją, że ich wyśniona repu­blika proletariatu nie może być zrealizowana podczas panowania moskiewskich czy pru­skich sołdatów. Na argument, że robotnik pol­ski będzie "miał lepiej" w bogatych Nie­mczech niż w ewentualnej, wolnej - lecz ubo­giej Polsce, Żeromski odpowiada: nieprawda, w porównaniu z robotnikami niemieckimi ro­botnik polski będzie zawsze człowiekiem dru­giej kategorii. Na argumenty mówiące o zysku, jaki przynosi handel z Rosją pisarz wskazuje, że te zyski nie idą do kieszeni polskiego robotnika. Luksemburgizm - i tu jest słabość tej ideologii - pomija sprawę najważniejszą; sprawę osobistej godności praw ludzkich

z prawem do wolności na czele. Konsekwen­cje tej ideologii były straszne: Polak zaczynał kłócić się z Polakiem, jeden socjalista - z dru­gim. Robotnik, który w dramacie Żeromskiego reprezentuje tę ideologię mówi wreszcie do pozostałych: "Mój wywód prosty: trzeba na nowo strzelać we łby, w których się pali ogień buntu". Zamiast walki robotników o niepodległość - równie krwawa lecz nonsensowna walka robotników między sobą, walka z niepo­dległością - oto ostateczna konsekwencja luksemburgizmu. Krytykując jego konsekwen­cje pisarz dostrzega także słabości ideologii niepodległościowej. Czarowic, który ludziom głodnym, zapiekłym w nienawiści, często nie umiejącym czytać, mówi o Mickiewiczu i Sło­wackim jest tyleż wzniosły co po prostu groteskowy. Czarowic, który głosząc hasło niepo­dległość nie potrafi odpowiedzieć "jaka", któ­ry nie niesie ze sobą programu reform społe­cznych - nie wzbudza zaufania lecz obawę robotników, że spod ucisku moskiewskiego przejdą pod taki sam ucisk polski. Szlachetny, pełen poświęcenia rewolucjonista nie wzbu­dza zaufania. Okrutnie lecz prawdziwie brzmią krzyki robotników, którzy wypędzając go z sali krzyczą: "kładź na się kajdany i więzienny strój". Czy w tym momencie Czarowic nie westchnie za kratami więzienia? Czy nie spełni się okrutna przepowiednia Bożyszcza?

3.

Sprawa druga to sprawa ludu i pracy dla ludu. Tu także potrzeba odwagi, trzeba wygar­nąć sobie najokrutniejsze prawdy, bo tylko po wyznaniu win może nastąpić przebaczenie i pojednanie. Nie można jednak budować na kłamstwie, na złudzeniu pt. "jeden tylko jeden cud z szlachtą polską polski lud". Żeromski ma odwagę, by zdemaskować ten rzekomy cud, potrafi wykazać fałsz w postępowaniu prele­genta, który nauczając lud, podnosząc go do poziomu kultury narodowej - zarazem go oszukuje ukazując historię Polski jako obraz­ki, które serca krzepią, na których chłopi i pa­nowie zgodnie walczą z zaborcą. Żeromski mówi z szacunkiem o działaczach "kooperanckich", którzy zdrowie a nieraz życie poświę­cają pracy dla ludu - ale w przeciwieństwie do nich pisarz ma odwagę pokazać prawdziwy obraz walk roku 63, uciekający żołnierz-szlachcic i chłopi, którzy ogłuszają go kamieniami, aby związać i za opłatą wydać go Czengieremu. Przeszłość nie była sielanką, nie była braterstwem klas. Tragicznym paradoksem było, iż skutkiem braku zrozumienia klaso­wych uwarunkowań rewanż chłopów za wielo­wiekowy ucisk nastąpił w momencie, gdy szlachta zaczęła walczyć z zaborcą, właśnie o prawa dla chłopów, że przeszłość dogoniła nie tych, którzy byli winni, lecz tych, którzy winę swej klasy rozumieli. Takie są jednak moralne prawa historii. Przyszłe braterstwo można stworzyć tylko pod tym warunkiem, że będzie się miało odwagę powiedzieć o tym całą prawdę.

4.

Ostatni krąg piekła, krąg polskiej inteligen­cji. Scena z boku, którą równać można chyba tylko z balem u senatora w "Dziadach". Cho­choli taniec polskich "wyższych warstw": taniec tchórzostwa maskowanego dowcipem, egoizmu maskowanego dowcipem, bierności maskowanej dowcipem. Kulturalna, błyskotli­wa, czarująca wręcz podłość dziennikarzy,bankierów, literatów, "złotej młodzieży". Przerażająca, wewnętrzna pustka i stokroć bardziej złowroga od pustki zalegającej piersi robotników. Ale ta pustka, ta kulturalna pod­łość potrafi dobierać argumenty. "Pan star­szy" drwiąc z symbolu zmasakrowanej przez zaborców Polski nie mówi o swoim tchórzos­twie lecz o tym, że rewolucyjny patriotyzm Polaków jest... ekspozyturą rosyjskiej rewolu­cji. Podkreśla słowo "rosyjskiej", wbija je w uszy nachalnie, jadowicie po to, aby rozbu­dzając szowinizm, niechęć do Rosjan -zdyskredytować samą walkę i usprawiedliwić naszą podłość. A kiedy Czarowic przyprowa­dza na bal polskiego chochoła -postać w wo­rze trójkątnym, z pętlicą stryczka na szyi -kulturalni patriotyczni balownicy wezwą na pomoc policję. Oczywiście policję okupanta. Czy i teraz Czarowic nie straci wiary w naród? Czy nie zatęskni za więzieniem zaborcy?

5.

Wszystkie sceny mówią właściwie o tym sa­mym; o niepodległości. Jak ją stworzyć, z jaki­mi ludźmi. Czy ci, podli, skarlali w niewoli będą w stanie zbudować to państwo, o którym ma­rzą? Czy możliwa jest niepodległość zewnę­trzna bez wewnętrznej niepodległości narodu, bez zahartowania charakterów, bez uleczenia chorej duszy polskiej z lęku, egoizmu, służal­czości? Co przeciwstawia Żeromski ponurym obrazom rzeczywistości?

Wydawać by się mogło, że utopię. Utopię "piekielnej machiny", dzięki której powstańcy pokonają armię zaborców, utopię "idealnej szkoły", w której wychowane zostaną przyszłe pokolenia szlachetnych Polaków? Zapewne, ale te obrazy traktować należy symbolicznie. Nie tyle o "machinę" tu chodzi, ile o poziom techniki, poziom myśli i pracy pozwalający uzyskać przewagę nad zaborcami. I nie tyle o "szkółkę" Czarowica, ile o pracę nad oświa­tą i poziomem życia warstw uchodzących za niższe, odpychanych od narodowości tak brutalnie, iż sama narodowość stała się im niena­wistna, w najlepszym razie - obojętna. Ale chyba nie na końcu "Róży" znajdujemy tę najważniejszą odpowiedź Żeromskiego, która niesie naprawdę nadzieję.

6.

Najważniejsze słowa dramatu padają pod­czas rozmowy naczelnika z Czarowicem w więzieniu. Naczelnik kusi Czarowica, obie­cuje mu zamazanie win, kokietuje go właśnie ideologią klasową, która ich, naczelnika i szla­chcica, a więc obu "ludzi z towarzystwa" łączy przeciwko chamstwu, która ani do polskości się nie poczuwa, ani potrafi ją tworzyć. Czaro­wic, zadając kłam naczelnikowi, odpowiada: "Po powstaniu sześćdziesiątego trzeciego ro­ku byliśmy jedynie skatowaną szlachtą bez ludu. Wyście nam, szlachcie-narodowi, lud mądrze wydarli. Teraz w tej rewolucji, którą pan uważasz za ukończoną i zdławioną, myś­my wam lud nasz ze szponów wyrwali. Przez mękę bezprzykładną, przez szalone koleje lo­su, które nam ludziom z "towarzystwa" każą kasy publiczne rabować - wyrwaliśmy wam nasz lud. Kupujemy go od was uczciwie, płaci­my szczodrze, własną krwią... Wasza szubieni­ca pracuje dla niepodległej Polski. Wieszacie na niej wraz podbój dusz ludu polskiego i po­tęgę waszego carstwa. Po dalekich siołach idzie wędrowne, w kurzu krwi zrodzone poda­nie o tym, jak wspaniale umierał za niepodle­głość Okrzeja, Baron, Izdebski i tylu innych. Obejdzie ono wszystkie drogi, trafi do każdego domostwa. Zrozumieją wszyscy polscy ludzie, jak niezgłębioną krynicą regeneracji narodu była ta rewolucja..."

"Róża" Żeromskiego jest eposem o narodzi­nach nowoczesnej świadomości narodowej Polaków, jest też dziełem, które tę świado­mość współtworzy. Walka o polskość bowiem przebiega nie tylko na poziomie zdarzeń i faktów materialnych. Rozumiał to zresztą i Murawiew, gdy mawiał, że Polakom trzeba na szu­bienicy wieszać nie tylko ciała ale jeszcze dusze.

7.

"Róża" jest najokrutniejszym z dramatów Żeromskiego. Okrucieństwo w mówieniu prawdy jest tajemnicą wielkości. Nie tylko w sztuce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji