Artykuły

"Krosienka"

Twórca wspaniałych "Satyr" i "Bajek", autor "Myszeidy" i "Monachomachii", pionier formy powieściowej na gruncie polskim, wytworny stylista, wszechstronnie utalentowany książę biskup warmiński próbował swych sił również i na polu komediopisarstwa. Choć były to raczej marginalia jego twórczości - i tu spotkamy się z jego pełnym mądrości humorem w piętnowaniu przejawów otaczającego go głupstwa, ludzkich przywar i słabostek, małpowania obcych wzorów, pijaństwa i warcholstwa.

Przy całym bowiem sentymencie dla dawnego, sarmackiego obyczaju potrafił Ignacy Krasicki doskonale odróżnić to, co tradycja niosła w sobie zdrowego - od tego, co późniejszy poeta nazwie "czerepem rubasznym". W "Krosienkach", wystawionych obecnie przez Teatr "Wybrzeże", dostaje się od Krasickiego obu stronom: przystrojonym w peruki i pluderki modnisiom, przybierającym zapożyczony styl - i szlachciurom - "panie bracie" reprezentowanym przez Rubasiewicza, nie uznającego towarzyskiej rozmowy bez pijaństwa.

W tym bezpretensjonalnym "obrazku dawnego obyczaju" o wątlutkiej akcji (która zaczyna się zaznaczać dopiero pod koniec tego dość statycznego utworu) zdarzają się takie sceny, jak rozmowa pana Spokojnickiego z modnisiami o sztuce i literaturze - z tak świetnym, współcześnie brzmiącym akcentem, jak wypowiedź Wiatrakowskiego o ewentualności napisania przez niego "polskiej komedii" - z mądrą na to repliką gospodarza, albo odezwanie się kapryszącej Julianny "podobno mnie głowa boli" - sceny z cierpiącą na "słowotok" arcywymowną Rubasiewiczową i kilka jeszcze podobnych komediowych akcentów. A także ubarwiające całość piosenki "z epoki" (opracowanie muzyczne Andrzeja Głowińskiego).

Na tle pogodnej w tonie scenografii Jadwigi Pożakowskiej (przy zastrzeżeniu do centralnego akcentu - zbytnio to drzewo kojarzy się z podobnym tłem w niedawnych "Połowczańskich sadach") pokazała reż. Maryna Broniewska kulturalnie i bez tzw wydziwiań "obrazek z przeszłości" (asyst. reż. - Lech Grzmociński) natomiast nie wiem, czy konieczne było aż tak obfite inkrustowanie sztuki fragmentami innych, zacytowanych w programie utworów.

Zostały te "Krosienka" ładnie zagrane przez cały zespół, z którego chciałbym wymienić przede wszystkim Zenona Burzyńskicgo w roli Spokojnickiego. Rurzyński potrafił pokazać nigdy prawie nie oglądany na naszych scenach typ światłego, inteligentnego szlachcica, nie tylko zrównoważonego i spokojnego (nomen omen!), ale przede wszystkim mądrego, pełnego nawet finezji - swym ściszeniem, ironiczną pobłażliwością górującego nad otoczeniem szlachciurów i błazenków, córeczek-gęsi i poczciwej "podwiki". Takim na pewno chciałby zobaczyć swego Spokojnickiego wytworny i arcymądry, subtelny ironista, książę warmiński Ignacy Krasicki.

Dużo wdzięku wniosła na scenę Teresa Lassota jako pani Spokojnicka, żywiołowego humoru - Zofia Mayr jako gadatliwa trzpiotka a także Halina Kosznik-Makuszewska w roli Julianny, piękna i wytworności - Teresa Iżewska jako "modna pani" Lubska. Pomysłowo zróżnicowali swoje parodyjki Andrzej Piszczatowski (Wiatrakowski), Jerzy Nowacki (Uśmiechiewicz) i Florian Staniewski (Żartuliński), urodziwym "dziewczęciem z dworku" była Elżbieta Goetel, pełną godności Uczciszewską - Kira Pepłowska, a Lech Grzmociński z "sumiastym" wąsem wyraziście zagrał "brata-łatę" Rubasiewicza, takiego co to i do szabli, i do szklanki. Przystojnickim, zwyciężającym swych rywali był Jerzy Dąbkowski, a Wacław Welski - Famulusem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji