Artykuły

Portret misteriów we wnętrzu

Spełzłe, spatynowane, po­starzone kolory. Rzeźby o ostrych konturach, tyleż prymi­tywnie ludowe co i gotyckie, późnogotyckie. Naiwne i eks­presyjne, bardzo przy tym surowe w wyrazie:Dzieciątko w żłobku, Chrystus na osiołku, Chrystus odpoczywający - Frasobliwy, Chrystus na krzy­żu, Chrystus bolesny, katowa­ny przez żołdaków,

Jak tyle razy u Kazimierza Dejm­ka te rzeźby grają. Sceny statycz­ne, wysmakowane i wystudiowane. Ruch ograniczony do minimum, skonwencjonalizowany, zhieratyzowany. Każdy układ to właściwie stary obraz o tematyce religijnej, ty­le tu urody, poczucia stylu, prawdy przedstawianych w ikonografii rea­liów. Całość tak dalece wystylizowa­na, że te misteria o Narodzeniu i Mę­ce odbiera się raczej jak portret nie­gdysiejszych misteriów oryginal­nych, ich blade, zatrzymane na chwi­lę przypomnienie, skupione wyłącz­nie na treści przesłania i stylu gry oraz jej oprawy plastycznej.

Najkrócej: nie ma tu żywotności i soczystości "Żywota Józefa" i "Historyi o chwalebnym Zmartwych­wstaniu Pańskim", nie ma czystego, ascetycznego wręcz dramatu arcyspektaklu pt. "Dialogus de passione" nie ma moralitetowych przestróg i staropolskich aktualności, jędrnych i żywych z "Uciech staropolskich", nie ma za wiele humoru (jedynie Pa­sterze zachowują rubaszną pogodę ducha maluczkich) i krzepkiej plebejskości.

Jest spektakl piękny jak tamte, ale mniej dynamiczny, bardziej klisza i haft niż żywe przedstawienie. Z misteryjnych przedstawień Dejmka ta "Gra o Narodzeniu i Męce" wymaga od widza najwięcej dobrej woli. Raz rozsmakowanemu dostarczy wielu satysfakcji i wzruszeń, leniwego i roztargnionego nie uchroni od nudy. Stałemu obserwatorowi realizacji staropolskich Kazimierza Dejmka, ta kolejna przynosi zaskakujący mate­riał porównawczy.

By oddać cesarzowi co cesarskie: Dejmek jest drugim po Leonie Schil­lerze twórcą naszego teatru, który udowodnił, że staropolski teatr wart jest grzechu, że nie należy zo­stawiać go tylko edytorom bo i sce­na współczesna potrafi tchnąć w niego ducha. "Żywot Józefa" w obu podejściach (Teatr Nowy w Łodzi, 1958, ze scenografią Zenobiusza Strzeleckiego oraz Teatr Narodowy w Warszawie, 1965, ze scenografią Andrzeja Stopki) otwarł ten Dejmko­wy cykl staropolski. Potem była "Historyja o chwalebnym Zmartwych­wstaniu Pańskim" (także Łódź i Warszawa, lata 1961 i 1962, sceno­grafia Andrzeja Stopki). Oba przed­stawienia wprowadzone do stałego repertuaru Teatru Narodowego za dyrekcji Dejmka zdobyły rozgłos niebywały. Trzecie z cyklu - bo ułożyło się to bezspornie w cykl - "Dialogus de passione" miał historię długą i skomplikowaną. Skompono­wany z anonimowych tekstów XIV, XV- i XVI-wiecznych (scenografia Zenobiusza Strzeleckiego) przygoto­wany w Teatrze Ateneum w roku 1968 nie wyszedł poza próbę generalną. Pierwsza inscenizacja (w reżyserii Jitki Stokalskiej, a nie Dejmka wszak­że) przyniosła nawet jakąś nagrodę realizatorom, w Szczecinie bodajże. Dejmek osobiście powrócił do "Dialogusa" w latach 1975 i 1977. Powstały dwie wersje nieco tylko się różniące. W stosunku do "Żywota Józefa" i "Historyi" był to krok w stronę eli­minacji jakiejkolwiek ozdobności. Pozostał czysty dramat Ukrzyżowa­nego i czyste piękno prostej opowie­ści.

"Gra o Narodzeniu i Męce" mie­ści się w tym cyklu wybornie. W części drugiej (Zdrada i Pojmanie) oraz trzeciej (Męka i Śmierć) przypomina "Dialogusa", operując także podobnymi środkami (rzeźby zamiast aktorów grających Chrystusa, rzeźby jako scenograficzny element pejza­żu i jedyna dekoracja, oszczędność gestów, eksponowanie socjologiczno-politycznego tła skazania Chry­stusa, pewien patos i skrótowe szki­cowanie sytuacji oraz charakterów). Część pierwsza (Narodziny Dzie­ciątka) jest nowością, jakby wypeł­nieniem luki. Ona też głównie okre­śla te; "Grę", bo nadaje całości cha­rakteru prologu do wydarzeń, które nastąpią. Jest to, właściwie, żywot Jezusa, sprowadzony do dwu ele­mentów tego żywota, najistotniej­szych: narodzin w stajence i męki prowadzącej w śmierć. Tylko w śmierć, bo Zmartwychwstania w tym spektaklu nie ma. Przedstawienie kończy się ukrzyżowaniem. Pod krzyżem zostają Maria i Józef z Arymatei, ich słowa kończą misterium. Zatem: narodziny i śmierć czło­wieka, Żyda imieniem Jezus, którego pospólstwo nazywa królem żydowskim. Człowiecza, zwyczajna historia widziana oczami anonimowych poe­tów, którzy wyobrażali sobie "staro­stę Poncjusza" na wzór polskich sta­rostów Pierwszej Rzeczypospolitej, a trzech króli na modłę władców z Wołoszy lub "Turcyjej". Cierpienie tylko, pozostaje nie zmienione. Jezus milczy cały czas, jego słowami mówi święty Jan ("I rzekł Jezus"). Figura wyciosanego z drzewa Chrystusa tkwi niemo na scenie. Jest plastycz­na, wyrazista, wszechobecna - nie trzeba aktora, ten Jezus jest, bar­dziej niż zaistniałby na scenie jaki­kolwiek człowiek pełniący jego rolę. Jest, bo jest jako symbol - czytelny po dzisiaj, dla wielu po dzisiaj uświęcony.

Namawianie Judasza na zdradę, fałszywi kapłani ("biskupowie ży­dowscy") którzy aresztując Jezusa zy­skują na powrót zadowolonych z siebie spokój pasożytów - uprzednio zmą­cony rewolucyjnymi naukami Nazareńczyka, a ściślej - ich społecznym rezonansem; potem pojmanie, bi­czowanie, znęcanie się żołdactwa nad bezbronnym i milczącym - mo­cne, sugestywne sceny, które prze­cież "mocniej" wypadały w "Dialogusie". Tutaj są - tylko scenami z pierwszej fazy żywota Jezusowego, tam były kluczem do tematu. Fakt, że ta "Gra" jest także o Narodzeniu, że traktuje również o cudzie radości - zmienia generalnie proporcje wy­mowy tamtych, znanych już z po­przednich inscenizacji Dejmka scen męki i śmierci. Cud narodzenia - jak wiadomo - zdarza się nieustają­co. Powtarza się. Cud narodzenia to cud obietnicy i nadziei. Wprawdzie ta akurat "Gra w Narodzeniu i Męce" to rzecz maksymalnie zlaicyzowana, sprowadzona do działań ludziom zrozumiałych (nie dochodzi do zmar­twychwstania, przypominam) to mi­mo wszystko jej część "stajenkowa" nasyca całość ciepłem i otuchą. Jest biegunem dobra i nadziei, tak jak męka i śmierć są biegunem cierpiednia i kresu. Dotyczy to tyleż Boga

- Syna Człowieczego co i człowie­ka, człowieka po prostu. Na przykład imieniem Jezus.

"Gra" w Teatrze Polskim to jakaś summa, synteza. Uogólniona, wystudzona nawet, wyrafinowana w prostocie. Napisałam już: ten spek­takl- przypomina portretowe ujęcie misteriów żywych, portretowe, bo odcedzone z nadmiernych emocji i nad­miernej ekspresji misteriów grywa­nych w wiekach XV, XVI, XVII. Tu­taj ani radość w szopce "u żłoba" nie jest zanadto żywiołowa, ani bólu pod krzyżem nie demonstruje się zbyt jaskrawo. Ta powściągliwość, to wy­stylizowanie nie są łatwe do osiąg­nięcia na scenie. Widać to zresztą w paru sytuacjach.

Aktorsko spektakl jest nierówny, obok znakomitych wszystkich wcie­leń Ryszarda Dembińskiego (Kat, Ju­dasz, jeden z Pasterzy), arcychytrego Kaifasza (Mariusz Dmochowski), władczo-dyplomatycznego Poncjusza Piłata (Andrzej Szczepkowski), obok bardzo "staropolskiego" Bogdana Baera (Woźny "obębniający" dekre­ty władzy), obok lisio groźnego Jana Matyjaszkiewicza (rola Annasza) są role - znaki, role - kontury za­rysowujące jedynie tło obrazu. Bar­dzo "jasny" i młodzieńczy jest Ar­chanioł Gabriel Wojciecha Maciuszonka, bardzo majestatyczny Zacha­riasz Macieja Maciejewskiego, bar­dzo "z establishmentu" Herod Janu­sza Zakrzeńskiego. Pamięta się epi­zody z Bartosikiem i Alaborskim, ale powiedzieć należy wyraźnie: ta "Gra" musi być przede wszystkim grą zespołową. Bez ansamblu, w któ­rym każde słowo jest równie ważne - i tylko pomocnicze jednocześnie - nie ma misterium. Dejmek udo­wodnił wiele już razy, że potrafi stworzyć ansambl nawet tam, gdzie go nie ma. "Gra o Narodzeniu i Mę­ce" nie prowokuje także do nad­miernego komplementowania indy­widualności aktorskich, jej walory rozstrzygają się w innych rejonach. A do tego wystarcza ansambl w mia­rę sprawny. W reżyserską dyscyplinę Kazimierza Dejmka wątpić nie ma potrzeby, inscenizator dobrze wie o co mu chodzi, nawet przy świado­mości obiektywnych ograniczeń.

Rezultat jest godny zabiegów, a jego sens i uroda niezwykle sub­telnej natury. Jak gdyby wszystko to, co mówiło się z tej sceny głośno, powiedziano tonem ściszonym i dy­skretnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji