Artykuły

Od apoteozy do męczeństwa

Kazimierz Dejmek konsekwentnie realizuje własną wizję staropolskiego teatru. Zaczął "Historyją o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim" ks. Mikołaja z Wilkowiecka, oraz "Żywotem" Józefa Reja. Potem wracał kilkakrotnie do utwo­ru pt. "Dialogus de passione". Najpiękniejsza była wersja ostatnia. Urocze się stały "Uciechy staropol­skie" (zwłaszcza spektakl łódzkiego Teatru Nowe­go). Obecnie na sali warszawskiego Teatru Polskie­go komplety widzów gromadzi "Gra o Narodzeniu i Męce".

"Historyja" miała powodzenie nie tylko w kraju. W 1964 roku byłem świadkiem oddźwięku tego spektaklu w Paryżu, na festiwalu Teatru Narodów. Recenzje paryskie były entuzjastyczne. Przyznano spektaklowi nagrodę. Tylko krytyk jednego z mniej­szych dzienników w pochwalnej zresztą recenzji, pomieszał ks. Mikołaja z Wilkowiecka i reżysera współczesnego.

Co cechuje staropolskie widowiska Dejmka?

Można o nich powiedzieć, że nie są stylizo­wane. Inscenizator daje utwory w stanie czystym, bez domieszek. Czasem tylko łączy dawne objaśnie­nie inscenizatorskie z tekstem, osiągając bogaty efekt. To wyróżnia prace Dejmka np. od "Pastora­łek" Schillerowskich, poetyckich sztuk Ernesta Brylla ("Po górach, po chmurach", "Na szkle malo­wane"), widowisk Jana Skotnickiego, czy sztuk francuskiego autora Cheona. Okazuje się, że wy­czucie poezji i rytmu polskiego widowiska, plebejsko-szlacheckiego, z XVI i XVII stulecia, pozwała je odbierać w tak żywy sposób, jakby znikła "bariera czasu". Wdzięk, artyzm, siła emocji, humor i dowcip niwelują różnice. Podobnie było z pięknymi widowi­skami czeskiego artysty E.F. Buriana, które z za­chwytem oglądałem w 1938 roku. Podobnie i z ob­rzędami "godowymi" niezapomnianego Jędrzeja Cierniaka.

Najnowsze przedstawienie Dejmka składa się z trzech części. Pierwszą poświęcono Tajemnicy Betlejemskiej, kultowi Dzieciątka oraz Najświętszej Panny. Część druga - to zdrada Judasza i pojmanie Jezusa przez żołdaków. Część trzecia: katowanie Zbawiciela, krzyżowanie i męczeńska śmierć.

A więc - tradycyjny, i staropolski cykl zostaje przerwany. Nie ma części rezurekcyjnej, Zmartwy­chwstania, zwycięstwa miłości i nadziei nad niena­wiścią i złem. Radość spowodowana przyjściem na świat Dzieciątka w ubogiej stajence, a nie w pałacu, zostaje przytłumiona - rozpaczą. Kapłani w części drugiej wysuwają przeciw Jezusowi zarzut, że "Kró­lem Jerozolimskim" ogłasza się nędzarz z ubogiej rodziny.

Najczystszą formą spektaklu wydała mi się część pierwsza. Panuje tu harmonia, współ­działanie elementów: obrazu, muzyki, śpie­wu, krystalicznie brzmiącego słowa. Scenografia Jana Polewki ukazuje obraz, piękną rzeźbę Matki Bożej. Jest Chór Aniołów, pochylonych nad Dzie­ciątkiem. Śpiew zaczyna się po łacinie, przechodzi w polszczyznę. Pasterze, jak w "Pastorałce" dają popis naiwnego humoru.

Trzej Królowie - to jednolicie przybrany i harmo­nijnie śpiewający chór (Maciej Maciejewski, Tadeusz Bartosik, Wojciech Alaborski). Andrzej Szczepkow­ski jest Pielgrzymem, którego pytają o nowiny z Rzy­mu. Nawet uczeni w piśmie (czyli kapłani Starego Testamentu) przyłączają się do hołdów wobec Dzie­ciątka i Marii. Jest to więc - pełna apoteoza.

Więcej efektów, ale trochę mniej harmonii przy­nosi część druga, "Zdrada i Pojmanie". Arcykapła­ni i kapłani (Janusz Zakrzeński, Jan Matyjaszkiewicz, Tadeusz Bartosik, Teodor Gendera i Czesław Jaro­szyński) wytaczają zarzuty przeciw Jezusowi, prze­konują Heroda (Marek Bartosiewicz), wysłuchują Judasza, którego gra Ryszard Dembiński z ogrom­ną, (a nawet nadmierną) ekspresją. Rewelacyjny epizod daje Bogdan Baer jako Woźny. Ogłasza pozew z pysznym poczuciem rytmu, w takt staropol­skiej muzyki.

Akcja ta rozgrywa się na tle rzeźby przedstawiają­cej Jezusa w pozycji siedzącej.

Część trzecia wydała mi się nieco jednostronna. Żołdacy i kat znęcają się nad Jezusem. Przeważa konwencja naturalistyczna. Wprowadzono podwój­ne "effigium" Jezusa: biczowanego (po zdjęciu pur­purowego płaszcza) i krzyżowanego. Dosłownie po­kazano bójkę o płaszcz. Najpiękniejsze jest w tej części widowiska potraktowanie sprawy Piłata. Gra­ny przez Andrzeja Szczepkowskiego, jest politykiem niechętnym jakiemukolwiek narażaniu się, zatroska­nym o swoją pozycję. Widać że autorzy tekstów, którymi się tu posłużono, sympatyzowali z Ruchem Egzekucji Dóbr Koronnych, z obozem wolnoszlacheckim i może mieszczańskim. Aktualizując i polo­nizując sprawy uniwersalne, nawiązywali do potrzeb krajowych. Rozumiemy ich równie dobrze, jak Ko­chanowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji