Artykuły

Młode dziadki do orzechów

...Chleba naszego powszednie­go daj nam dzisiaj, Panie, i spraw, bym za dwie godziny nie musiał podejmować żałos­nego trudu klecenia felietono­wych wiców, amen... Coraz częściej to mruczę na przej­ściu dla pieszych, róg Piłsud­skiego i Straszewskiego. Póź­niej kilka kroków i drzwi do krakowskiej PWST. Wchodzę. Szatnia, numerek w kieszeń, do pierwszej kurtyny bity kwadrans. Mam czas, mam jeszcze dużo czasu - powta­rzam modlitwę trzy razy.

Tak, na okoliczność aktor­skich przedstawień dyplomowych w krakowskiej PWST co­raz częściej proszę Najwyższe­go o litość. Żeby choć przez pięć minut było na scenie nor­malnie, żeby reżyser i studenci idiotę ze mnie robili taktownie, nie na odlew, żeby dyplomowa przeszłość się powtórzyła, jeśli nie w całości, to w kawałku przynajmniej. Proszę o okruch "Pluskwy" Majakowskiego w reż. Treli, "Pieszo" Mrożka w reż. Jarockiego, "Rajskiego ogródka" Różewicza w reż. Miśkiewicza, albo o okruch nie tak odległych przecież "Sę­dziów" Wyspiańskiego w reż. Stuhra. Modlę się o przyzwoity smak, jasną opowieść, małe wzruszenie. Czy to, Panie, dużo tak, że się zrobić nie da? W piątek widziałem wyreżyse­rowanego przez Jana Peszka "Hamleta" Williama Szekspira. Bóg nie istnieje.

Bóg nie istnieje, a ja już nie mam sił. Już mi się po prostu nie chce kolejnego nieporozu­mienia dyplomowego neutrali­zować felietonowymi dowcipa­sami. Nie chce mi się, a i pew­ność mam, że gdybym zaczął - nieuchronnie sam siebie bym na śmierć zamulił stary­mi kluchami. Nieuchronnie tak, bo niby skąd miałbym wziąć kluchy świeże, skoro oni we mnie też starymi cisnęli?

Stare ich kluchy to - epato­wanie młodością. To przykry w odbiorze pląs mizdrzący się, który wokół studenckich cia­łek odstawiają niektórzy peda­godzy. I co teraz? Enty raz mam pytać, tym razem profe­sora Peszka, czy nie sądzi, że reżyserować, zwłaszcza "Ham­leta", powinna jego dojrzałość, a nie żaków tenisówki, dżinsy, podkoszulki i ADHD? Znów mam tłumaczyć, że doceniam młodość oraz że nie młodość jest złem w teatrze, tylko złe użycie młodości - czyli pasywność, poprzestanie na tym, że student jest młody, więc niech się wyszumi po swojemu? I na zakończenie tej sekwencji miałbym rozwinąć dowcipną refleksję, że gdy Peszek, artys­ta wybitny, lecz przecież "pier­nik", wciska mózg swój w krótkie spodenki i chce być bardziej studencki niż studen­ci - to Szekspir więdnie? A wtedy co? Lepiej nie pytać gdzie, lepiej nie pytać, w czym jest głęboko młodzież grająca Szekspira, gdy Szekspira nie ma. Jedziemy dalej?

Chętnie - ale niby dokąd? Do punktu żenującego, w któ­rym Peszkowi - samemu Pesz­kowi! - powinienem wyjaśniać, że to jego studentów dwugo­dzinne, niby bezkompromiso­we młodzieńcze klepanie, ra­czej skandowanie genialnego tekstu, nie prowadzi studentów do żadnej świeżości sce­nicznej, nie ukazuje ich wraż­liwości, nie eksponuje walo­rów, tylko zwyczajnie zmienia ich w tuby sztuczne, powierz­chowne i bez właściwości, w coś na podobieństwo dziad­ków, co aparatami gębowymi orzechy łupią w salonie eks­centrycznego barona? Owszem, w salonie ekscen­trycznego barona gdyż po ta­kim "Hamlecie" kto inny ich zaangażuje i niby w jakim cha­rakterze, jeśli nie wyłącznie jako gadające dziadki do orzechów?

Uwierzcie - dowcip to naj­delikatniejszy z tych, które mi do głowy przyłażą. Mógłbym pociągnąć studenckie skaka­nie po rusztowaniach. Móg­łbym zgrabnym bon motem okrasić dziwoląga na tym po­legającego, że Ofelie nie dość, iż są dwie, to na dokładkę dru­ga w kluczowym momencie namiętnie smaruje się błotem. Mógłbym jak kot z myszką poigrać z Klaudiuszem, który jest królem wprawdzie nie umiejącym grać na trąbce, ale za to dmuchającym w trąbkę. Mógłbym też... Mógłbym, lecz już nie mam sił. Poza tym, jak by te dwie godziny do kupy zebrać solidnie - człowiekowi nie na śmiech, a na płacz się zbiera. Gdyż nie ma ich - mło­dych, wstępujących.

Robi się dyplom, by oni, studenci ostatniego roku, za­istnieli - a ich brakuje. Który to już raz nie ma na scenie postaci, życia i sensu, bo jest hołdowanie modzie na mło­dzieńczość, przewietrzanie, odświeżanie oraz nowoczes­ność? Który raz ta moda fatal­na zmienia młodych w bałagan pustych dygotów i głosów pła­skich, bez znaczenia?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji