Artykuły

Łódź. Odpowiedź na list Jakuba Firewicza z Teatru Powszechnego

Pragniemy przede wszystkim przypomnieć, że list ten poświęcony był całej łódzkiej kulturze, zatem w jakieś mierze również a nie jedynie Teatrowi Powszechnemu, w którego obronie występuje pan Jakub Firewicz - piszą sygnatariusze petycji "Dlaczego Łódź nie kreuje?"

W opublikowanym na portalu internetowym e-teatr Liście aktora Teatru Powszechnego w Łodzi (28 maja 2012) jego autor, Jakub Firewicz - aktor łódzkiej sceny - wiele uwagi poświęcił sygnowanemu, przez nas i dwieście czterdzieści innych osób, listowi otwartemu "Dlaczego Łódź nie kreuje?" skierowanemu do Prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej. W emocjonalnym tekście pana Firewicza zawarte zostały stwierdzenia niezgodne z prawdą i świadomie wypaczające ideę podpisanego przez nas listu. To tym smutniejsze, że tezy i zaprezentowana przez aktora postawa zdają się być pośrednią odpowiedzią na postawione przez wiele osób zatroskanych stanem łódzkiej kultury pytanie: Dlaczego Łódź nie kreuje?

Pragniemy przede wszystkim przypomnieć, że list ten poświęcony był całej łódzkiej kulturze, zatem w jakieś mierze również a nie jedynie Teatrowi Powszechnemu, w którego obronie występuje pan Jakub Firewicz.

W liście "Dlaczego Łódź nie kreuje?" pojawia się pytanie: "Dlaczego najważniejsi polscy reżyserzy ostatnich kilkunastu lat (Lupa, Warlikowski, Jarzyna, Zadara, Strzępka, Cieplak) nie zrealizowali w Łodzi żadnego przestawienia?". Firewicz skraca je, poprzestając na trzech pierwszych nazwiskach i komentuje je, choć zapowiada, że "pozwala sobie nie komentować tego stwierdzenia", bo "ludzie, którzy mają chociaż cień wiedzy na temat tych twórców i współczesnego teatru - wiedzą, że jest to nierealne." Nie będziemy zaprzeczać, że jako odbiorcy oferty kulturalnej, animatorzy i badacze kultury - należący do deliberującej publiczności - rościmy sobie prawo do tego, by posiadać "cień" wiedzy na temat dokonań twórców i tyle samo (może nawet odrobinę więcej) wiedzy na temat miejskich teatrów dramatycznych. Wyrażamy też zdanie, że to nie wybitni reżyserzy ponoszą odpowiedzialność za mizerię naszych scen i łódzkiego życia artystycznego en globe, ale Ci, którzy te sceny w ostatnich latach prowadzili oraz ci, którzy - jako miejscy decydenci - w ciągu ostatniego ćwierćwiecza je nadzorowali. Na to zwracamy uwagę w naszym liście. Lupa reżyserował w czterech z trzech największych polskich miast (Warszawie, Krakowie, Wrocławiu - pominął tylko, jeszcze niedawno drugą co do wielkości, Łódź), przemilczani przez Jakuba Firewicza (powołującego się na argumenty finansowe) reżyserzy zrealizowali poważne przedstawienia dramatyczne zarówno w teatrach z mniejszymi budżetami niż łódzkie, jak i w teatrach o podobnych budżetach w miastach mniejszych niż Łódź (Wałbrzych, Bydgoszcz, Gdańsk). Jedynym śladem pracy ważnych reżyserów w Łodzi był eksperymentalny i krótko eksploatowany, warsztatowy spektakl taneczny zrobiony przez Cieplaka, pokazywany w Teatrze Nowym (za dyrekcji p. Brzozy) właściwie jako propozycja impresaryjna. Zresztą argument finansowy Jakuba Firewicza jest mocno wątpliwy - to nie finansowanie kultury w Łodzi wyróżnia nas na tle innych dużych ośrodków miejskich w Polsce (tu nie odstajemy od średniej): wyróżnia nas natomiast znikoma ilość ważnych wydarzeń artystycznych. Jeśli z góry przekreślamy możliwość pracy w Łodzi największych artystów, choćby niechętnie opuszczających własne teatry, to zawsze skazujemy nasze miasto na bycie kulturalnym zaściankiem. Tak, w naszym liście chcieliśmy zachęcić władze Miasta do radykalnych zmian - bo tylko tak Łódź może zacząć kreować.

Drugie pytanie z listu "Dlaczego Łódź nie kreuje?" Jakub Firewicz też przytacza w zmienionej formie: zamiast "Dlaczego spektakle miejskich teatrów dramatycznych nie są zapraszane na najważniejsze polskie festiwale teatralne (np. Boską Komedię czy Warszawskie Spotkania Teatralne - jedyne przeglądy, na których obecni są zagraniczni kuratorzy)?" czytamy w tekście Firewicza "w owym traktacie był zarzut, że Teatr Powszechny nie jeździ na festiwale ogólnopolskie". To nie to samo.

I znów problem jest podobny - sygnatariusze listu domagają się uczciwej debaty o stanie łódzkiej kultury, zaś Jakub Firewicz woli przekłamywać i zaklinać rzeczywistość. Pisze: "z moich skromnych informacji, bo przecież jestem tylko aktorem, wynika, że w zeszłym sezonie odwiedziliśmy dwa największe polskie festiwale (prapremier w Bydgoszczy i Geniusz Loci w Krakowie)". Wiemy na jakich festiwalach prezentowane są spektakle Teatru Powszechnego (wiemy też, że większość teatrów z dużych polskich miast jest zapraszana na festiwale częściej). Pytaliśmy o dwa festiwale, ważne z konkretnych, wskazanych przez nas powodów (obecność zagranicznych kuratorów i krytyków). Nie chcemy i nie moglibyśmy deprecjonować wagi przeglądów z Bydgoszczy i Nowej Huty (jeśli autorowi chodzi o Genius loci): to naprawdę ważne wydarzenia artystyczne, ale nie są ani najważniejsze, ani - jak pisze Firewicz - "największe". Nie zmienia to faktu, że spektakl Powszechnego nie dostał na wymienionym Festiwalu Prapremier żadnej z wielu nagród, ani też nie rozpoczęło się od tego pokazu ogólnopolskie tournée spektaklu. Można się zresztą zastanawiać, czy zaproszenie na ten Festiwal nie było ze strony organizatorów wyrazem realizowania polityki programowej: zapraszane są do Bydgoszczy prapremiery, po to, by pokazać szeroką panoramę nowości teatralnych, zaś Teatr Powszechny w Łodzi z grania prapremier chciał w ostatnich latach uczynić swoją specyfikę. Mamy też wrażenie, że werdykt Festiwalu, nader bezlitośnie ocenił repertuar Powszechnego, podobnie zresztą jak bezlitosne było jury organizowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, najważniejszej nagrody za realizację sceniczną nowych sztuk. Przeglądając listę finalistów tego konkursu (choćby z okresu, gdy Powszechny stworzył Polskie Centrum Komedii), nie znajdziemy wśród tych kilkudziesięciu tytułów żadnego spektaklu z Teatru Powszechnego w Łodzi.

Jakub Firewicz zapewnia, że pominie wiadomość o obecności Plotki na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych ("dwa sezony temu" - jak pisze), ale nie pomija, wspominając o nagrodzie dla jednego z aktorów. Gratulujemy tej nagrody, przyznanej nota bene wcześniej niż zapewnia Firewicz (bo w sezonie 2008/2009 - od tego czasu odbyły się już trzy kolejne edycje Kaliskiego Festiwalu, wszystkie bez udział Teatru Powszechnego) i sam spektakl pamiętamy - był jednym z ciekawszych granych w ostatnich latach przez Powszechny i wyróżniał się na tle innych przedstawień. Ale jak Jakub Firewicz z pewnością wie, spektakl ten został już zdjęty z afisza z bliżej niezrozumiałych dla łódzkiej widowni powodów.

Pan Firewicz wykazał także w swym liście, że do ustawy, na którą się powołuje, najprawdopodobniej nie zajrzał. Stąd być może tak krytyczny ton wypowiedzi. Przypomnijmy, że wyśmiewany przezeń "pomysł konkursów" to decyzja ministra Bogdana Zdrojewskego, który w rozporządzeniu do nowej ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej wymienia wszystkie instytucje artystyczne i kultury, w których przeprowadzane mają być konkursy (wszystkie łódzkie teatry - w tym Teatr Powszechny - muzea, Filharmonia etc.). Ustawa, jak i dołączone do niej rozporządzenia, milczy na temat rzekomej "weryfikacji" dyrektorów, którzy - jak sugeruje pan Firewicz - mają "za karę" (cytujemy za autorem listu: z powodu "ruiny finansowej, frekwencyjnej, braku sprecyzowanej linii repertuarowej") przystępować do konkursu. Nic bardziej mylnego. Konkursy w Polsce są przeprowadzane niezależnie od kondycji instytucji. Gdyby stan finansowy czy frekwencyjny teatru był katastrofalny z pewnością władze podjęłyby krok bardziej adekwatny - zwolnienie dyscyplinarne (tak jak dzieje się to w Warszawskiej Operze Kameralnej, gdzie po odkryciu w trakcie kontroli finansowej nieprawidłowości wszczęto procedurę zmierzającą do odwołania w trybie art. 52 Kodeksu Pracy zasłużonego dyrektora, który przeszło 50 lat temu założył Warszawską Operę Kameralną).

Do innych argumentów z tekstu p. Jakuba Firewicza nie odnosimy się, bo nie dotyczą one naszego Listu. Sprzeciwiamy się natomiast stanowczo publicznemu dyskredytowaniu władz miejskich (Wiceprezydent Miasta Łodzi p. Agnieszki Nowak) i łatwości, z jaką aktor Teatru Powszechnego ironizuje na temat cudzych kompetencji i prawa do oceny działań artystycznych.

Wyrażamy też zaniepokojenie sytuacją, w której artysta kwestionuje sens stawiania wysoko poprzeczki publicznym instytucjom kultury. Autorzy listu "Dlaczego Łódź nie kreuje?" chcieli, by nasze miasto weszło do grupy najważniejszych ośrodków artystycznych w kraju, stąd żądania zmian. List ten był też próbą wyrwania łodzian z marazmu i władz miasta z samozadowolenia budowanego zwykle na błędnych przesłankach i nieprawdziwych zapewnieniach łódzkich twórców kultury, o wyjątkowości i klasie ich własnych działań artystycznych - przykładem tego typu dezinformacji jest niestety również list Jakuba Firewicza. Wierzymy, że sprostowanie zawartych w liście sformułowań posłuży poprawie merytorycznej jakości łódzkiej debaty o kulturze i zachęci wszystkich, którzy o niej piszą, do rzetelnej weryfikacji prezentowanych w dyskusji informacji.

Sygnatariusze petycji "Dlaczego Łódź nie kreuje?"

Łukasz Biskupski, Instytut Kultury i Komunikowania, SWPS

Tomasz Majewski, Instytut Kultury Współczesnej UŁ

Piotr Olkusz, Instytut Kultury Współczesnej UŁ

Michał Pabiś, Instytut Kultury Współczesnej UŁ

Joanna Sokołowska, Muzeum Sztuki w Łodzi

Monika Wąsik, Instytut Kultury Współczesnej UŁ

Tomasz Załuski, Instytut Kultury Współczesnej UŁ

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji