Jaśko uniwersalny
Gdy spojrzeć na repertuary teatrów pod kątem wyboru sztuk tłumaczonych, rzuci się w oczy znaczna liczba pozycji angielskich, niemieckojęzycznych, francuskich, skandynawskich - przy kompletnym braku dzieł zza słowiańskich granic. Wygląda to na niemądry snobizm i tylko kierownicy literaccy, tłumacze i redakcja "Dialogu" znają przykrą prawdę: sąsiedzka oferta jest nader słabiutka. (Co mówię bez pychy -alboż to polska oferta dramaturgiczna eksportowo atrakcyjniejsza?) Dobrej, współczesnej sztuki ukraińskiej, słowackiej, białoruskiej warto usilnie szukać, mimo że często wysiłki kończą się wpadką, jaka przydarzyła się lubelskiemu Teatrowi im. Osterwy. Dramatopisarz z Mińska Siergiej Kowalow na motywach białoruskiej klasyki napisał "Zmęczonego diabła" - rzecz o Jaśku kuszonym, by "odrobił" grzech pierworodny; chłop ze swą połowicą oczywiście nie unikają grzechu, ale przy okazji błąkają się między niebem a piekłem szukając szczęścia i racji bytu. Dziełko wziął na warsztat Rid Talipow, awangardowy reżyser scen białoruskich i austriackich. Na pierwszej próbie (vide program) oświadczył, że "nie interesuje go etnografia", lecz kosmopolityczna uniwersalność. Jednym cięciem skasował jedyny urok baśni: naiwność; Jaśka ubrał w pyszny garnitur, diabła w światowe ciuszki, widowisko wzbogacił nieudolnym baletem, nierządnice piekielne wypożyczył z podrzędnego kabaretu. Naładował spektakl mnóstwem tanich efektów i sprawił, że aktorzy z oddaniem godnym lepszej sprawy klepią pretensjonalny i wyprany ze znaczeń tekst otępiałej z nudy publiczności. Obu stronom lubelskiej rampy trzeba
[brak części tekstu]